WYMAGAJCIE OD SIEBIE,
CHOCIAŻBY NIKT OD WAS NIE WYMAGAŁ (J.P. II)

„Kochałem tak jak ty zapewne, ale mi czasu dano skąpo...”

     Przed nami kolejna tragiczna rocznica związana z dniem, który pow inien się nam wyłącznie kojarzyć z pożegnaniem wakacji, schyłkiem lata i początkiem, brzemiennej w dary natury, jesieni. Jednak w naszej tradycji dzień ten przypomina nam o początku wojny, a później okupacji.
     Piekło, zgotowane nam przez najeźdźców, poprzedził haniebny pakt, który został podpisany 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie i nazwany od nazwisk jego twórców paktem Ribbentrop – Mołotow. Ten sojusz z tajnym aneksem o podziale Europy Wschodniej zakładał podział Polski wzdłuż linii rzek Narew – Wisła – San. Zbezczeszczenia naszej Ojczyzny dopuścić mieli się Niemcy i Rosjanie. O tajnym aneksie wiedziały rządy Stanów Zjednoczonych i Francji, posiadanych informacji nie przekazały jednak Polakom. My zaś liczyliśmy się z napaścią Niemiec, nikt jednak nie przypuszczał, że od połowy września przyjdzie nam walczyć także z drugim potężnym i pełnym nienawiści wrogiem.
     Niemcy zaatakowali Polskę 1 września 1939 roku, w kilkanaście dni później armia radziecka przekroczyła naszą wschodnią granicę. Nastąpił czas, w którym wszystkie pozytywne wartości uległy dewaluacji, gdyż okazało się, że człowiek stał się zdolny do nieludzkich czynów.
     I jak zwykle w tę nową odczłowieczoną rzeczywistość próbowała w jakiś sposób wpisać się poezja. Czy jednak było to możliwe? Jak mówi poeta Tadeusz Gajcy w swym wierszu „Wczorajszemu” okazało się, że wczoraj a dzisiaj to dwa różne, odrębne światy - to dwie różne koncepcje poezji. Poezja wczoraj - to poezja marzenia, snu i piękna, lecz w nowej rzeczywistości nie ma już na nią miejsca. W nowej rzeczywistości ręce stworzone do pióra i do śpiewu muszą walczyć, a zatem słowa również muszą walczyć. Nie czas na poezję nieba, księżyca, traw, trzepotu ptaków, liliowych zmierzchów. Nowa poezja ma godzić tak jak oszczep.
     Tego samego zdania był inny poeta, Władysław Broniewski. Właściwie posunął się on znacznie dalej twierdząc, że wojna to w ogóle nie czas dla jakiejkolwiek poezji. Powie on w swym wierszu „Bagnet na broń”:
                 Ogniomistrzu i serc i słów
                  Poeto, nie w pieśni troska.
                  Dzisiaj wiersz – to strzelecki rów,
                  Okrzyk i rozkaz:
                  Bagnet na broń!
                  Bagnet na broń.”
     Pomimo wezwania do broni wobec napaści wroga byliśmy zupełnie bezbronni, gdyż nie mieliśmy czym odpierać lotniczych, pancernych i artyleryjskich nawałnic.
                  „Bezbronny, wbity pociskami w grunt
                  błagam o karabin jak skazaniec o łaskę...”
     Tak w swym wierszu „Póki my żyjemy” pisał Julian Przyboś. Błaganie o broń oddaje uczucia Polaków, których nie trwożyła przewaga napastnika, lecz fakt, że nie ma go czym odeprzeć.
     Bezpośrednio po klęsce wrześniowej Antoni Słonimski napisał wstrząsający wiersz pt. „Alarm”. Wiersz ten oddaje całą grozę niemieckich nalotów na Warszawę we wrześniu 1939 roku. W utworze poeta daje wyraz swemu osobistemu stosunkowi do barbarzyńskich nalotów, podczas których wróg atakował głównie ludność cywilną Warszawy, aby złamać ducha oporu w obrońcach stolicy.
      Bezbronni, okaleczeni, nadzy przyjmowaliśmy kolejną napaść. 17 września armia radziecka przekroczyła naszą wschodnią granicę. Zbigniew Herbert napisał wówczas:
                  „Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
                  a droga którą Jaś i Małgosia dreptali do szkoły
                  nie rozstąpi się w przepaść”
Jednocześnie jednak ostrzegł, że naród nie zrezygnuje z walki, Polacy zejdą do podziemia, a młodzi chłopcy nieść będą w plecakach pełnych klęski „krzepiącą wiedzę że jesteśmy – sami.” Ta „krzepiąca” wiedza wcale nie osłabi woli walki, a najeźdźca otrzyma za swe czyny w „darze” sążeń ziemi pod wierzbą.
      Koniec świata rozpoczął się we wrześniu i trwał. Okupacja, walka, obozy zagłady, śmierć, łzy bólu tych, którzy opłakiwali swych bliskich.
      Gdy koszmar się skończył, trzeba było jakoś dalej żyć. Jak jednak żyć po końcu świata? Adam Zagajewski pisze: „(...) jestem zdania, że po końcu świata należy żyć tak jak zawsze. Pamiętać, rzecz jasna, o tym, co się zdarzyło i o tym, co się zdarzy i mimo to żyć tak jak zawsze. Chodzić na długie spacery. Patrzeć, jak zachodzi słońce. Wierzyć w Boga. Czytać wiersze. Pisać wiersze. Słuchać muzyki. Pomagać innym. Przeszkadzać tyranom. Cieszyć się miłością, martwić śmiercią. Jak zawsze.”
      I myśleć o tych, którzy przyjdą po nas. Myślał o nich Tadeusz Gajcy, gdy pisał swój wiersz „Do potomnego, wiersz-testament, przesłanie skierowane do przyszłych, powojennych pokoleń. „Kochałem tak jak ty zapewne, ale mi czasu dano skąpo...” stwierdza Gajcy, zwracając się do kogoś, kto przyjdzie po nim i będzie odwracał się wstecz, by nazwać epokę poety, by uczyć się o niej jak historii. Pisze o sobie, że pragnął kochać, lecz nie starczyło czasu - bo nad epoką stawały „śmierć i przerażenie”. To jednak czasy przeszłe. Poeta szuka teraz w gwiazdach zarysu swojego potomka, próbuje odgadnąć przyszłość. Piękna jest wizja końcowa: potomny odwrócony wstecz, poeta szukający w przyszłości, połączeni wspólnym myśleniem. „Idziemy razem” pisze Tadeusz Gajcy. Tak jakby myśl o potomnym była myślą o nim samym, jakbyśmy stanowili jedność z tymi, którzy byli przed nami.
      Do tych, którzy urodzili się już po wojnie zwrócił się w 1987, podczas swej trzeciej pielgrzymki do ojczyzny, Ojciec Święty Jan Paweł II, mówiąc o wolności, o którą walczy się w czasie pokoju. Zaapelował wówczas o to, by każdy młody człowiek tak jak podczas II wojny światowej broniono Polski, walczył o własne wartości, o które walczy się do samego końca. Podczas czwartej pielgrzymki do ojczyzny powiedział: „Poza prawdą wolność nie jest wolnością. Jest pozorem. Jest nawet zniewoleniem”.

Wiesława Szubarga




NATURALNE PLANOWANIE RODZINY

     Ostatnio przedstawiłam szczegółowo sposób obserwacji i interpretacji głównych objawów płodności w cyklu kobiety. Jeśli informacje te, w jakikolwiek sposób budzą wątpliwości lub są niejasne, proszę o uwagi i pytania. Tym razem dołączam kartę obserwacji, którą mogą wykorzystać osoby posługujące się w planowaniu rodziny metodą wieloobjawową. Jeszcze raz podkreślam, że zapoznanie się z podstawowymi zasadami metody nie jest równoznaczne z umiejętnością jej prawidłowego stosowania. Na początku nauki warto konsultować się z osobami bardziej doświadczonymi w korzystaniu z wiedzy o rozpoznawaniu płodności. Taka możliwość istnieje w naszej parafii w drugie i czwarte środy miesiąca od godz.18.30 w Domu Katolickim.
      Metodę wielowskaźnikową można stosować również u kobiet w sytuacjach nietypowych – po porodzie, w premenopauzie, po odstawieniu antykoncepcji – wówczas zasady interpretacji objawów są nieco inne. Zostaną one opisane w najbliższym czasie. Także niebawem rozpocznie się cykl szerzej obejmujący tematykę życia w małżeństwie.„...sami małżonkowie podejmują zadania apostolskie względem innych małżonków, pełniąc rolę ich przewodników. Wśród tylu form chrześcijańskiego apostolatu ta wydaje się obecnie najpotrzebniejsza.” (Papież Paweł VI) W związku z tym już dziś zapraszam wszystkich czytelników „Wiadomości parafialnych” do dzielenia się swoimi przemyśleniami i uwagami dotyczącymi problemów związanych z NPR, ale również radościami i trudnościami życia małżeńskiego. Korespondencję proszę kierować na adres redakcji z dopiskiem „Duszpasterstwo Rodzin”.

      Na koniec zachęcam do przeczytania świadectw nawiązujących do ” Listów do Aliny i Marka”.

Pozdrawiam wszystkich – Łucja

Marku !
Zapytasz, co ma do tych wszystkich spraw związanych z płciowością kobiety jej mąż? Teoretycznie nic, ale w praktyce bardzo wiele. Moja żona, Łucja, pisała wcześniej o tym, dlaczego warto chronić życie od momentu poczęcia. Pisała o tym jak szkodliwe mogą być dla kobiety środki antykoncepcyjne. Wiele pisała o fizjologii kobiety, o tym jak funkcjonuje jej organizm przygotowując się cyklicznie na możliwość poczęcia nowego życia oraz jak rozpoznawać płodne i niepłodne dni w cyklu kobiety. Pisała o tym, dlaczego warto i jak stosować naturalne metody planowania rodziny (choć od teorii do praktyki i życia codziennego droga daleka). Jak pewnie zauważyłeś, w większości to co pisała Łucja, dotyczyło głównie kobiety. Gdzie w tym wszystkim jest mężczyzna, jakie jest jego miejsce?
Marku, jeżeli uznajesz, że zbliżenie męża i żony ma być przejawem ich wzajemnej miłości, bliskości a jednocześnie ma być zgodne z tym, co zaplanował w swoim dziele stworzenia Bóg, to płciowość twojej żony także i dla Ciebie jest bardzo ważna. Wytycza ona ramy waszego współżycia, do których Ty i Alina winniście się dopasować. Nie jest to wcale łatwe, szczególnie dla mężczyzny. I nie piszę tu wcale o tym, że nie potrafisz nauczyć się metody rozpoznawania okresów płodności i niepłodności zgodnie z NPR. Wręcz przeciwnie, znam kilku nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny, którzy nie są kobietami. Chodzi o coś zupełnie innego. Mąż musi uznać to, że nie może współżyć ze swoją żoną „zawsze kiedy ma na to ochotę”. Jeżeli małżonkowie nie planują poczęcia dziecka, mogą współżyć tylko w dniach niepłodności kobiety. Wiem z doświadczenia, że to bywa bardzo trudne. O wiele łatwiejsze (dla mężczyzny) jest, by jego żona „zabezpieczyła się”. „Zabezpieczyła się”, ale przed czym? Przed grypą, anginą a może gradobiciem? Trudno jest mężczyźnie powiedzieć sobie „nie dzisiaj”.
Jednak trudne to nie znaczy niemożliwe. Jeżeli kochasz swoją żonę, dbasz o jej zdrowie fizyczne i psychiczne, zależy ci na pogłębianiu waszego związku a wreszcie, jeżeli jesteś wierzący i chcesz postępować zgodnie z wolą Bożą to znaczy, że NPR to coś dla Was. Ty, jako mąż , możesz pomóc żonie. Możesz przypominać jej o sprawdzaniu objawów płodności, możesz za żonę prowadzić zapisy na karcie. Nie w tym jednak sedno. Sedno w tym, że ty, jako mąż , musisz się za tym opowiedzieć. Musisz powiedzieć – O.K. tak będziemy robić i przyjąć na siebie konsekwencje takiego postanowienia, polegające także na Twoich wyrzeczeniach, na Twoim „czekaniu na żonę”.
To jest trudne, ale zapewniam, że warto. Nie będę się tutaj rozpisywał o tym, o czym napisała wcześniej moja żona Łucja, o sprawach związanych ze świętością życia, zdrowiem kobiety itd. Macie wybór. Moim zdaniem w dużej mierze wybór ten zależy od Ciebie. Od tego czy powiesz „TAK” czy „NIE”. Ja powiedziałem tak i nie żałuję. A ty?
Mąż Łucji.
      P.S. Co do wyboru, to chcę przypomnieć cytat, który przytoczyła Łucja w jednym z wcześniejszych listów:
„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Kładę przed wami (…) błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego, bo tu jest twoje życie (…)”( Pwt 30,15.19-20).

Ania, wyższe i Robert średnie, 9 lat małżeństwa
Ania:   Od kiedy znamy metody NPR?   Gdy chodziłam do szkoły średniej, chciałam być nowoczesna i gdy przyjdzie czas, radzić sobie z płodnością w nowoczesny sposób, czyli za pomocą środków antykoncepcyjnych-ale... Wybrałam się na rekolekcje dla maturzystów. Tam mieliśmy spotkanie z młodym małżeństwem, które opowiadało jak można poradzić sobie z płodnością. Przedstawili mechanizm płodności, reguły obserwacji czyli na czym polega „naturalna regulacja poczęć”. Oni byli z tych metod zadowoleni i nie bali się swojej płodności. To było strasznie ciekawe – postanowiłam sprawdzić, czy mówili prawdę, czy mój organizm też tak działa, czy może jestem inna? Czy można wiedzieć kiedy jest się płodnym? Zaczęłam samoobserwację, poszukałam dodatkowych informacji, książek... Opowiedziałam o tym mojemu chłopakowi i tak zostało do dzisiaj. Już więcej nie zastanawiałam się nad innymi metodami, nie potrzebowałam walczyć z moją płodnością, bo my się dobrze znamy i „dogadujemy”. Szybko okazało się, że samoobserwacja jest prosta, poranne mierzenie temperatury i prowadzenie notatek zajmują niewiele czasu, a wiedzieć, kiedy jest się płodnym – to było dla mnie fascynujące. Mój chłopak był w temacie „na bieżąco”, czego dowiedziałam się ja, przekazywałam jemu. Poznaliśmy więc metody kilka lat przed ślubem. Dziś jesteśmy kilka lat po ślubie i nie zmieniliśmy zdania.
Problemy?   Jak zawsze na początku – pytanie: czy dobrze prowadzę obserwacje - szybko stało się nieaktualne, od 2-3 wykresu czułam się coraz pewniej, nie rezygnowałam z szukania nowych informacji na temat metod naturalnych i nawet nie wiem kiedy przyzwyczaiłam się do nich. Ale to przecież naturalne – stwierdzi tak każdy kto sam spróbuje samoobserwacji.
Co daje znajomość NPR?   Poczucie bezpieczeństwa, spokoju, zaufania do własnego organizmu, świadomości co się ze mną dzieje. To pozwala cieszyć się darem płodności, to uczy odpowiedzialności za to co się robi, daje możliwość świadomego uczestniczenia w poczęciu dziecka. Notatki pomagają też w monitorowaniu stanu zdrowia. Nie wyobrażam sobie mojego małżeństwa, gdybyśmy nie znali metod NPR, nie wyobrażam sobie współżycia, które boi się poczęcia dziecka, co to w ogóle jest strach przed tym, że pocznie się dziecko?
Robert:    Ania poznała metody naturalne wcześnie, byliśmy jeszcze w szkole średniej. Miałem dość czasu, żeby się do nich przyzwyczaić jeszcze przed ślubem. Ona była nimi zafascynowana, ja dokładnie uświadomiony. Ale dla mnie to było logiczne-jeżeli do poczęcia może dojść tylko w czasie płodnym, a ona umie go rozpoznać, więc mam do niej zaufanie. Największą zaletą metod naturalnych jest to, że nie trzeba w żaden sposób ingerować w przebieg współżycia. Ich znajomość uczy szacunku do praw natury (jak ona to mądrze zorganizowała!), do żony, do dziecka. Uczy odpowiedzialności za życie – nasze i dzieci, które możemy świadomie począć. Tylko metody naturalne dają małżeństwu informację o tym, czy aktualnie jest możliwość poczęcia dziecka i jeśli tylko mają taki zamiar, mogą go wykorzystać świadomie. Wyobraźcie sobie- chcielibyśmy mieć dziecko, akurat jest czas płodny, więc spróbujemy! Czujecie jak ważna to decyzja dla Naszego małżeństwa? Jest to niesamowite uczucie. Tym bardziej, gdy okazuje się, że się udało!




Pielgrzymem jestem, tylko co przechodzę, podróżnym ubogim...

Piesza Pielgrzymka Poznańska Poznań – Jasna Góra’2005

     Pogoda nas rozpieszczała. Początkowe chłodne dni ułatwiły start i najdłuższy - II etap. Potem nadeszły upały, ale nie były to temperatury rekordowe. Towarzystwo do wyboru: młodsze, starsze. Ale pogoda i towarzystwo nie są najważniejsze na pielgrzymce. Tu najważniejsze jest to, na ile pozwolisz Panu Bogu działać w swojej duszy. W tym rozgwarze, wśród obcych, w domach nieznanych ci ludzi, w rodzinach. Na ile uwierzysz, że Bóg prawdziwie Sam działa wśród naszych spraw...
5 lipca, wtorek
      Zbieram intencje: „o zdrowie, o pomoc w sprawach rodzinnych, o błogosławieństwo dla młodzieży, o miłosierdzie dla zmarłych, o świętość...” Nasuwa się myśl: powiedz, jakie sprawy nosisz w swym sercu, a powiem ci, kim jesteś. Dziękuję za te powierzone mi intencje, dzięki nim moja droga miała większy sens, poświęcenie było radością.
6 lipca, środa
Uciekłam z hałasu w hałas. Kiedy idziemy – istnieją dwie drogi obok siebie. Droga światowa - samochody osobowe, Tir-y, głośna muzyka popularna i droga modlitwy, wielbienia Boga, radości a często także zamyślenia. Obok siebie - tak bliskie, tak różne.
Na noclegu, na chwilę przed zaśnięciem, zerkam na półkę z książkami gospodarzy. Ciekawe, co czytają? ”Staramy się dokonać wiele w naszym życiu. A tak naprawdę chodzi tylko o to, by pozwolić Bogu na to, by On coś dokonał. To, co Mu najbardziej przeszkadza w uczynieniu naszego życia wielkim, Bożym – wręcz boskim, to nasze pragnienie wielkości. Oddaj się Jezusowi – oddaj swoją bezsilność Jemu! Popatrz na Maryję – Jej potęgą jest zupełne powierzenie się Bogu. „Bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej”- A. Pelanowski ”Wolni od niemocy”
7 lipca, czwartek
     Możesz wskrzeszać umarłych – dawaj ludziom nadzieję.
Wiktoria i Józef Ulmann – małżonkowie, których proces beatyfikacyjny jest w toku. Wraz z siedmiorgiem dzieci zamordowani przez Niemców za ukrywanie Żydów. „Kto uratuje jedno życie – jakby uratował cały świat”.
8 lipca, piątek
      Ta ładna dziewczyna ze starego obrazu... Pojawiła się cicho wśród moich spraw codziennych i równie niespodziewanie ukazywała się w drodze. Na proporcu którejś grupy pielgrzymkowej, wspominana co jakiś czas w konferencjach, w kościele w Potarzycy. Ta ładna dziewczyna ze starego obrazu – św. mała Tereska !
9 lipca, sobota
      Możesz leczyć ślepych – pokazuj im miłość.
      Dziś moimi gospodarzami są Renata i Jacek z dwudziestoletnim stażem małżeńskim. Typowa rodzina wielopokoleniowa. Chociaż nie, wcale nie typowa. Rodzina, w której widać miłość. Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego. Świadectwo miłości małżeńskiej i rodzinnej.
10 lipca, niedziela
10 lipca, niedziela Pan Bóg jest piękny. Jest pięknem. Zaprasza nas do pięknego życia
życia Bóg czeka na człowieka, bo chce mu dać przebaczenie grzechów. Nie myśl tylko o tym, że ty potrzebujesz spowiedzi. Bóg tęskni za tobą. Zrób to dla siebie i dla Boga.
11 lipca, poniedziałek
      Niejeden kilometr ofiarowany w intencji osób, które nigdy by się tego nie spodziewały...
12 lipca, wtorek
      Dzieci nadzieją Kościoła.” Jam dzieckiem twym, które nie mówi jeszcze; wyciągam swe ręce do nieba, aby przytulić Jezusa.”
13 lipca, środa
      Świat krzyczy: musisz się zrealizować! Twój cel to samorealizacja! Nieprawda. Twój cel to zbawienie. Życie wieczne.
Miej odwagę rozpoznawać i realizować wolę Bożą w swoim życiu. Bóg postawi na twojej drodze ludzi, okoliczności, książki – miej odwagę odczytać i zdać się na nią.
W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie. Nie przez wicher ogromny i nie przez ogień, ale w lekkim powiewie przychodzisz do mnie. W lekkim powiewie nawiedzasz duszę mą.
14 lipca, czwartek
W świecie alkoholu, narkotyków, seksu, wolnych związków – ty bądź świadkiem innych wartości, pracuj nad sobą. Weź udział w trudach i przeciwnościach, jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa!
15 lipca, piątek
Krokiem poloneza wchodzimy na Wały Jasnogórskie: Panu naszemu pieśni grajcie, wychwalajcie Jego święte Imię!
Zawierzamy Tobie, Maryjo, wszystkie nasze drogi, możliwości i wybory, pytania i odpowiedzi, radości i troski, poszukiwanie i odnajdywanie... Eucharystia źródłem nadziei. Niech Eucharystia stanie się dla nas prawdziwym źródłem nadziei.
Oślica Balaama (Lb 22) – także przez ciebie Bóg przemawia do innych.
16 lipca, sobota
      Łagiewniki. Godzina Miłosierdzia. Nastaw sobie budzik, telefon, pamiętaj. „Niech Jezus nie umiera samotny na krzyżu. Zjednocz się z Nim choćby na minutę.” Jezu, ufam Tobie!

Koniec może będzie początkiem? ic




Pielgrzymki z Parafii Mosina do Górki Duchownej

      W roku bieżącym będąc po raz któryś na pielgrzymce do Matki Boskiej Pocieszenia w Górce Duchownej pokazałem zdjęcie pielgrzymów z dawnych lat mówiąc przy tym że o ile mnie pamięć nie zawodzi to będzie już moje czternaste spotkanie z Matką Boską w Górce Duchownej jako pielgrzyma. Spotkałem się ze słowami zdziwienia Jak to możliwe przecież to jest dopiero dziesiąta nasza pielgrzymka. Tak to prawda ale po przerwie. Kiedy Mosina rozpoczęła piesze pielgrzymki do Sanktuarium może nie pamiętają nawet najstarsi górale – czyli od zawsze. Jak się szło dawniej. Pielgrzymka rozpoczynała się Mszą Świętą o godzinie 5,00 po której następował wymarsz. Pielgrzymi odprowadzani byli przez parafian do granic miasta. Pierwszy odpoczynek był w lesie w Pecnie. Było to śniadanie ponieważ w tych czasach aby przystąpić do Komunii Świętej należało być bez posiłku od północy. Był to rok 1959. Za nami podążała platforma Pana Dutkowiakana której były złożone co cięższe tobołki pielgrzymów. Następny odpoczynek to Kościan gdzie był spożywany obiad i niemal połowa trasy. Ostatni odpoczynek to Przysieka Polska. Już widać wieże Kościoła, ale to jeszcze niemal godzina drogi. Około godziny 18,00 witani przez proboszcza Górki Duchownej pokłon przed cudownym obrazem i czas na odpoczynek. Co więcej zapobiegliwi na kwatery do miejscowych mieszkańców, a większość odświeżona pod pompą do stodoły na słomę. Tak się kończyła niedziela. Chyba od zawsze poniedziałek był dniem Mosiny. Wypoczęci pielgrzymi na umówioną godzinę z krzyżem i sztandarami szli powitać przyjezdnych pielgrzymów na dworzec kolejowy poczym nastąpił wspólny przemarsz do kościoła i wspólna modlitwa do Matki Boskiej o łaski. Wieczorem powrót do Mosiny pociągiem. Na dworcu konduktorzy niemal nogami upychali ludzi do wagonów. Cały pociąg śpiewał. Na dworcu w Mosinie parafianie z lampionami i świecami witali powracających pielgrzymów. Wspólny przemarsz do kościoła na krótkie nabożeństwo dziękczynne i do domów.
      Nastąpiły czasy gdzie nie było zgody na pielgrzymki. Tak ale nie dotyczyło to Mosiniaków, którzy o umówionej godzinie spotykali się na ulicy Leszczyńskiej, po czym z Krzyżem wykonanym z odstrzałów wierzby, ozdobionym polnymi kwiatami szli do Matki Boskiej.
      W tym roku dziewczyny z KSM noszące Krzyż ubrały go podobnie. Gdy to zobaczyłem, wspomnienia wróciły i zrobiły swoje. Ocierałem nie tylko pot.
      Weterani z dawnych lat nie bójcie się obecnych trudów marszu i tego że idzie większość młodzieży. Przy nich ubywa lat a tempo marszu jest tak szybkie jak na spacerze z wnukami. Dawniejsze drogi gdzie nawierzchnie były kocie łby lub piach który sypał się w papcie to już wspomnienia. Do zobaczenia za niecały rok.
      Prosiłbym parafian Pielgrzymów którzy mają coś więcej do powiedzenia o tym wydarzeniu o zabranie głosu. Panie Anielo, Halino, Stasiu, itd. Jak podała Gazeta Poznańska w następnym roku jest 60 lat Sanktuarium w Górce Duchownej – naszego śladu tam nie może zabraknąć.

Pielgrzym




Nasze przestrzenie wolności…

      Nadszedł nieuchronnie koniec wakacji, a wraz z nim i koniec lata. Nie skąpiło nam ono w tym roku ciepła i słońca. Wędrowaliśmy więc po bliższych i dalszych okolicach coraz bardziej kurczącego się świata. Gdziekolwiek jednak nie trafiliśmy, miejsca te pełne były śladów naszej historii. Dawne dzieje łączyły się z bliższymi nam w czasie wydarzeniami w nazwach ulic, pomników, miejsc pamięci…Wielu z nas, spędzając choć kilka dni nad morzem, spacerowało ulicą Jana z Kolna, średniowiecznego żeglarza, ulicą imieniem kaszubskiego poety Franciszka Sędzickiego, natknęło się na pomnik marynisty Josepha Conrada lub bliższego nam z lektur szkolnych Stefana Żeromskiego, który, począwszy od 1920 roku, spędzał nad morzem, a konkretnie w Gdyni, kilka letnich sezonów. Oczarowany pięknem polskiego wybrzeża, pod wpływem innego wielkiego miłośnika przyrody, Bernarda Chrzanowskiego, opisał poetycką prozą dzieje polskiej ziemi w „Wietrze od morza”. Czytając, łatwo wyobrazić sobie, jak „fale biegną chyżymi bryłami, a napotkawszy brzegi w swej drodze zwijają się na nich świdrem zielonym wokół samych siebie, rozpryskując niezliczone piany”.
      Rok 1920 był ważny dla polskiego wybrzeża. 10 lutego tego właśnie roku, generał Józef Haller rzucił pierścień w fale Zatoki Puckiej, dokonując tym samym uroczystych i symbolicznych zaślubin Polski z morzem. Odzyskaliśmy, na mocy Wersalskiego Traktatu Pokojowego -147 km bałtyckiego brzegu…
      Sześć lat później, 10 lutego 1926 roku Gdynia uzyskała prawa miejskie. Ulica 10 Lutego biegnie przez centrum tego miasta. Można nią dojść do Skweru Kościuszki, przy którym stoją dwa kościoły. Jednym z nich jest mała kolegiata pw. Wniebowzięcia N.M.P. Po otwarciu drzwi tej świątyni czeka nas miłe zaskoczenie: na środku posadzki marmurowa gwiazda betlejemska jak w Bazylice Narodzenia Pańskiego, zawierająca w szklanej kapsule ziemię z Betlejem. KLĘKNIJ, DOTKNIJ, PODZIĘKUJ- brzmi napis umieszczony poniżej. Trwa w tym kościele całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu…Nie brak w tej ciszy rozmodlonych ludzi…
      Drugi z kościołów, pw. M.B.Królowej Polski, to budynek zbudowany na planie koła, duży, przestrzenny, jak hala targowa. Nie sposób tutaj ukryć się w kącie…Wchodzących wita ogromny krucyfiks: otwarte dłonie ukrzyżowanego Chrystusa zagarniają miłosiernie obecnych wiernych…Kapłan w czasie Mszy Świętej, unosząc Hostię do góry, mówi: Uwielbiajmy tajemnicę wiary, na co wierni odpowiadają: Panie, Ty nas wybawiłeś przez krzyż i zmartwychwstanie swoje, Ty jesteś Zbawicielem świata………
      Także tutaj czeka nas niespodzianka: wokół stajenki betlejemskiej, będącej stałą ekspozycją, poruszają się figurki- przedstawiające wybitne postacie historyczne. Jest więc wśród nich Jan Paweł II, kardynał Stefan Wyszyński, Tadeusz Wende- inżynier budowy portu gdyńskiego i wspierający tę budowę minister przemysłu Eugeniusz Kwiatkowski, wójt Jan Radtke- walczący o mowę polską, marszałek Józef Piłsudski, św. Dominik, ks. Jan Popiełuszko…Postacie księży wespół z działaczami świeckimi…
      I oto już najnowsza historia…Ta z tych wielkich, które dotyczą każdego z nas w Polsce i na całym świecie: 25- lecie powstania Solidarności. Z Gdańska, oddalonego o dwadzieścia parę km od Gdyni, za sprawą światowej sławy multiinstrumentalisty Jeana Michela Jaare’a, rozbrzmiewały niedawno w przestrzeń kosmiczną elektroniczne dźwięki.
Doniosłości wydarzeniu dodawał też współbrzmiący z artystą Chór Akademicki i Orkiestra Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Stocznia, będąca 25 lat temu świadkiem zrywu ludzi wolnych i odważnych, dzięki którym dokonany został bezkrwawy przełom i później-upadek nieludzkiego komunistycznego reżimu tłumiącego ludzką wolność, tworzyła teraz scenę niezwykłego koncertu. Grająca muzyką maszyn stocznia- powiedział Lech Wałęsa. Elektroniczne dźwięki to z jednej strony -pochwała wielkiej nowoczesnej myśli technicznej, z drugiej zaś - mocy duchowego wyciszenia…Dźwięki rwące i przeciągliwe naśladują pracę wierteł, świdrów, pił tarczowych, iskry spawarek, brzęk spadającej śrubki, a delikatne dźwięki dzwonków są jak plusk fali, radosny łoskot ptasich skrzydeł, krzyk mew, spojrzenie czystych, łagodnych oczu…Muzyka wyraża dźwiękiem to, co wyraził słowami Żeromski…
      Wszystko, co się stało, przyniosło milość, miłość przyszłym pokoleniom- mówił artysta. Miłość ta poszerza przestrzeń ludzkiej wolności. Przestrzenią tej wolności może być nieskrępowana radość życia, radość dokonywania samodzielnych wyborów, kształtowania siebie. Jeśli jednak pozostaniemy w tej radości egoistami, niebawem ogarnie nas pustka…Przestrzeń naszej wolności nie jest zawieszona w próżni. Jej mocą i miarą jest wiara i tradycja. Wiara daje nam odwagę życia w tej przestrzeni, a tradycja jest pamięcią o dziejach narodu.
      Takich miast jak Gdynia są tysiące…Wszystko, co ważne tam, jest też ważne w innym miejscu na ziemi…Eucharystia, modlitwa, rodzina, nauka i praca, zaduma, wyciszenie, odpoczynek, wspólnota, zaangażowanie…
      Nasza przestrzeń wolności jest też odpowiedzialnością za miejsce, w którym żyjemy. U progu nowych, pourlopowych zadań poddajmy więc refleksji nasze uczestnictwo w życiu społecznym miasta, gminy, parafii i…aby kiedyś spotkać się u betlejemskiego żłóbka, poszerzmy naszą przestrzeń wolności…
na fotografii: dźwigi portowe stoczni gdańskiej

J. Kapelska




GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH.     (odc.30)

      Kończące się sierpniowe dni wakacyjnego wypoczynku dzieci i młodzieży przybliżają kolejną bolesną rocznicę wybuchu II Wojny Światowej. Przypominanie o tym fakcie i odbywające się wiece patriotyczne będą szczególną okazją do modlitwy o pokój w Naszej Ojczyźnie i na całym świecie. Ostatni miesiąc tegorocznego lata to okazja do udziału w pielgrzymkach do miejsc świętych, gdzie przez przyczynę Bożej Rodzicielki wierni otrzymują łaski potrzebne w chrześcijańskim życiu. Szukajmy też śladów maryjnych w miejscach, których patronowie byli Jej czcicielami. Prezentowane wspólnoty odpusty mają w następujące dni: 10 VIII św. Wawrzyńca, 15VIII Wniebowzięcie NMP, 26VIII NMP Częstochowskiej, 8IX Narodzenia NMP, 14IX Podwyższenie Krzyża św., 15 IX NMP Bolesnej, 29IX św. Archaniołowie Michał, Gabriel i Rafał.

SKULSK: Sanktuarium Matki Bolesnej i parafia p.w. Narodzenia NMP w Skulsku (Diecezja włocławska) znajduje się na pograniczu województw: wielkopolskiego i kujawsko – pomorskiego przy drodze Inowrocław – Konin. Dawna legenda, spisana w XVIII wieku przedstawia pierwszego króla polskiego Bolesława Chrobrego jako fundatora pierwszej kaplicy. Według tejże legendy Bolesław Chrobry przebywający wraz z dworem w Kruszwicy udał się na polowanie w rejon skulskich jezior. Psy myśliwskie doprowadziły rycerzy królewskich w miejsce, gdzie zobaczyli postać Matki Boskiej Bolesnej. Skulone psy (może stąd nazwa miejscowości) skomlały i w ten sposób informowały o cudownym objawieniu. Monarcha powierzył opiece Maryi swój dwór i złożył pierwsze wotum – pierścień królewski. W XIII wieku był tam już wybudowany kościół, zastąpiony po 1804 roku, kiedy rozpoczęto budowę obecnej świątyni, rozbudowanej w 1884 r. 3 VI 1997 roku podczas uroczystości upamiętniających 1000-lecie męczeńskiej śmierci św. Wojciecha w Gnieźnie Ojciec Święty Jan Paweł II dokonał koronacji Skulskiej Piety.
KOŹMIN WLKP UL. KOŚCIELNA: Parafia p.w. św. Wawrzyńca powstała w XI lub XII wieku. Murowany kościół zbudowano w 1462 roku. W czasie reformacji kościół przekazano protestantom, w 1592 roku został oddany katolikom. W 1670 ukończono rozbudowę kościoła i 7 lat później trzynawową świątynię konsekrowano. Wewnątrz warto zobaczyć renesansowy główny ołtarz z rzeźbą Zaśnięcia NMP. Na terenie parafii były jeszcze dwa kościoły: Św. Ducha i św. Krzyża rozebrane w latach 1830 –1833.
CZACZ: Miejscowość położona między Kościanem a Śmiglem. Pierwsza świątynia p.w. św. Michała Archanioła została wybudowana w latach 1352 – 1370. W r. 1653 na pozostałych gotyckich murach wzniesiono nowy kościół w stylu polskiego baroku i konsekrowano (1668 r.) W r. 1682 dodano wieżę. W środku trzeba zobaczyć obraz Matki Boskiej Szkaplerznej z Dzieciątkiem podającej welon św. Szymonowi Stockowi i barokową chrzcielnicę. Przedstawia ona na baldachimie Chrystusa, obok Niego Mojżesza i Adama. Pod baldachimem pelikan, poniżej wśród drzew i skał płyną dwie rajskie rzeki Tygrys i Eufrat, a u dołu naczynie chrzcielne.
RADZIEJÓW: Do Radziejowa możemy dojechać przez Gniezno, Strzelno, Kruszwicę udając się w kierunku Włocławka. Kościół parafialny p.w. Wniebowzięcia NMP położony w najwyższym wzniesieniu miasta istnieje od 1331 r., chociaż parafia miała istnieć przed rokiem 1143. Świątynia była wielokrotnie odbudowywana po pożarach i działaniach wojennych, jakie na przestrzeni wieków doświadczyły miasto. W XVIII wieku parafią i szkołą opiekowali się Pijarzy. Z Radziejowa warto udać się na ok. 7 km wycieczkę w miejsce
Średniowiecznej bitwy pod Płowcami.
RASZKÓW: Miasto oddalone o 11 km na płn. zach. od Ostrowa Wlkp. Pierwszy kościół p.w. św. Marcina i św. Heleny, rozebrany z powodu groźby zawalenia istniał do 1759 r. Drugi p.w. Znalezienia Krzyża św. i Niepokalanego Poczęcia NMP. był od ok. 1660 do 1882, kiedy spłonął. Na jego miejscu zbudowano nowy, nawiązujący do stylu gotyckiego. W 2004 roku parafia Podwyższenia (Znalezienia) Krzyża w Raszkowie przeżywała uroczystości jubileuszowe związane z obchodami 550-lecia od czasu erygowania jej w 1454 r.

Janusz Walczak




Eucharystia a rodzina

Rozmiar: 7729 bajtów

      Eucharystia ma niezwykłe znaczenie dla życia chrześcijańskiego. W Niej jednoczymy się z Chrystusem, Nią posilamy się w drodze do Ojca, Ona jednoczy nas z ludźmi, Ona buduje Mistyczne Ciało Chrystusa. Eucharystia jest rękojmią zbawienia. „Kto mnie pożywa, żyć będzie na wieki”.
      Wielkie znaczenie ma również Eucharystia w kształtowaniu ogniska domowego. Życie w małżeństwie i rodzinie zaczyna się od przymierza zawieranego z drugą osobą i Bogiem przed ołtarzem. W modlitwie nad małżonkami w obrzędzie Sakramentu Małżeństwa czytamy: „Dla objawienia planu swojej miłości chciałeś Boże, we wzajemnej miłości małżonków ukazać to przymierze, które zawarłeś z Twoim ludem. Z Twojej woli sakramentalna wspólnota małżeńska Twoich wiernych ma objawić misterium zaślubin Chrystusa z Kościołem.” A jak jest z realizacją tego przymierza? Czy małżonkowie, tak jak Chrystus, aż do oddania życia, potrafią być wierni danej obietnicy? Skoro odczuwasz trudności w wypełnianiu zobowiązań, swoją wierność opieraj na Chrystusie, który chce Ci się dawać jako pokarm w Eucharystii. W Jego ręce składałeś ślub miłości i wierności małżeńskiej, mówiąc: „Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny”. Dzisiaj, kiedy kruszy się jedność małżeństwa i rodziny, trzeba zapraszać Chrystusa w Eucharystii do serc członków rodziny, aby wszystkich jednoczył i umacniał na drodze do życia.
      Chrystus jest niezawodny.
      Z kościoła wychodził mężczyzna w sile wieku. Miał zapłakane oczy. Zwróciło to uwagę młodego kapłana, który akurat wtedy zbliżał się do bramy świątyni, by tam odmówić modlitwy brewiarzowe. Ksiądz nieśmiało zapytał: „Pan chyba musi przeżywać jakąś wielką tragedię, widać to po twarzy pana”. Ów mężczyzna przytaknął i rzekł: - Rzeczywiście spotkało mnie wielkie nieszczęście. Bardzo ciężko zachorowała mi żona, która już od kilku miesięcy przebywa w szpitalu, a na domiar złego mój trzyletni syn musiał być poddany operacji i także znajduje się w szpitalu. Gdy przychodzę z pracy do domu, zastaję w moim mieszkaniu pustkę. Co prawda ludzie z sąsiedztwa okazują mi współczucie, ale spotkałem i takiego człowieka, który wyraźnie był zadowolony z mojej sytuacji. I gdyby nie moja wiara i przekonanie, że Chrystus obecny w Najświętszym Sakramencie na pewno mi pomoże, bo tylko On jeden jest niezawodny i najlepszy ze wszystkich – to nie wiem, co bym uczynił. Z tego miejsca mimo bólu serca, wychodzę jakoś wewnętrznie umocniony i podbudowany.
      Świadectwo w życiu codziennym.
      Msza św. jest źródłem Łaski Bożej przemieniającej i uświecającej człowieka w Chrystusie. Ona pobudza wiernych, aby nasyceni sakramentami żyli w doskonałej jedności. Jedność wierzących w Chrystusa zrealizowana w konkretnej wspólnocie jest znakiem najpewniejszym istnienia żywego Boga, który przez Chrystusa wzywa ludzi wszystkich pokoleń do Komunii - czyli zjednoczenia z sobą w Duchu Świętym. Zgromadzenie Eucharystyczne doprowadza wierzących do spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym i przynagla ich do dawania świadectwa wobec świata. Tylko Chrystus jest Zbawicielem wszystkich ludzi i może uszczęśliwić każdego człowieka. Często ludzie zabiegają o szczęście wierząc bardziej sobie, pieniądzom, wpływom ludzkim – niż Chrystusowi i Jego Ewangelii. Można to nazwać próbą samozbawienia się. Nawracanie się z drogi samozbawienia na drogę przyjmowania zbawienia od Chrystusa żyjącego w Kościele jest naszym głównym zadaniem. Jednak zbawienie należy pojmować nie tylko jako zapowiedziane i obiecane życie wieczne, ale przede wszystkim jako aktualne dojrzałe życie chrześcijańskie, kierowane przez Ewangelię. Polega ono na uczestnictwie w tym, co przeżył wśród ludzi Jezus Chrystus. Zbawienie to uczestnictwo w ukształtowanym i zrealizowanym przez Jezusa stylu życia codziennego opartego na posłuszeństwie i pełnym zaufaniu do Ojca, oraz realizacja Bożego planu zbawienia przez miłość i służbę. Życie nasze ożywiane Mszą św., o ile jest dawaniem świadectwa i służbą, jest jakimś odejściem od siebie, jest umieraniem mojego „ja”, jest krótko mówiąc ofiarą. Jest to uczestnictwo w życiu, męce, śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa. To również dostępowanie uczestnictwa w otrzymywaniu darów Ducha Świętego. Dojrzała wiara polega nie tyle na intelektualnym przyjęciu prawd, ile na zawierzeniu Jezusowi Chrystusowi, który moje życie uczyni radosnym, owocującym i sensownym, gdy z wiarą poddam się Jemu. Ona polega na odrzuceniu przez człowieka dotychczasowej drogi opartej na pragnieniu samozbawienia, a przyjęciu postawy pełnej oddania Chrystusowi. To oddanie musi stać się faktycznym zawierzeniem, że wszystkie słowa Ewangelii spełnią się w moim życiu, o ile poddam się ich mocy, i o ile zawierzę Chrystusowi, który woła: Wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15).

Stanisław Lemke




Pielgrzymka – symbol wędrującego Kościoła

      Emeryci i renciści z Oddziału Rejonowego PZERiI w Mosinie, odczuwają potrzebę odwiedzania miejsc świętych i chętnie poddają się turystyce religijnej.
      Ostatnio odwiedziliśmy 4 Sanktuaria Maryjne, których wg danych kurii biskupich w Polsce jest 474. Pierwsza wyprawa zawiodła nas do Międzygórza w Kotlinie Kłodzkiej skąd wspinaliśmy się dość stromym, zalesionym stokiem na stożkowy szczyt Igliczny (845 m npm). Doszliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej. Od kościoła na szczyt góry prowadzi kalwaria. Jest też wytyczona droga różańcowa. W 2000r. Sanktuarium celebrowało jubileusz 250-lecia obecności cudownej figury, która ma 30 cm wysokości i wykonana jest z drewna lipowego ok. 1750r. Cudami słynącą figurę Najświętszej Marii Panny z Sanktuarium „Marii Śnieżnej” koronował Jan Paweł II w dniu 21.06.1983r. i nadał Jej tytuł Matki Bożej Przyczyny Naszej Radości. Cudowna figura Matki Bożej Śnieżnej hojnie rozdaje swe łaski – „szczególna Opiekunka ludzi dotkniętych chorobą oczu, niewiast pragnących potomstwa, turystów i sportowców”. Opiekę duszpasterską od 1988r. sprawują księża diecezjalni z archidiecezji wrocławskiej.
      „Matko Boża Śnieżna – bądź naszą radością i zsyłaj sercom na¬szym łaski, tak jak płatki śniegu w górach, gdzie mieszkasz”.
      Następnym sanktuarium maryjnym, które odwiedzamy dwa razy w roku to Sanktuarium Trzeciego Tysiąclecia w Licheniu, na które składają się trzy kościoły, Golgota, Droga Krzyżowa, pomniki wielu świętych i bohaterów narodowych, kaplice oraz Dom Pielgrzyma. Bazylika w Licheniu jest największą w Polsce, siódmą w Europie i jedenastą na świecie. Została zbudowana jako wotum na 2000 lat chrześcijaństwa i 150- lecie objawień Matki Bożej. Kwitnie tu kult Licheńskiej Madonny – kult cudownego obrazu Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski. Kustoszami Sanktuarium są księża Marianie
- 15.08.1967r. odbyła się uroczysta koronacja cudownego obrazu
- 07.06.1999r. Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił budującą się świątynię
- 12.06.2004r. odbyła się uroczysta konsekracja świątyni.
      „Matko Boża Licheńska, Bolesna Królowo Polski – obdarzaj swoje dzieci obfitymi łaskami. Ucz nas kochać Boga i to wszystko co Ojczyznę stanowi. Broń nas i zachowaj od wszelkiego zła”.
      W maju br. udaliśmy się do Bazyliki Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Filipa Neri oraz zespołu klasztornego na Świętej Górze w Gostyniu. Braliśmy udział w „IV Świętogórskich Spotkaniach Seniorów” w urokliwym zakątku centrum maryjnego Wielkopolski. Do Bazyliki rok rocznie w maju zjeżdża ok. 2000 seniorów, aby wspólnie modlić się przed cudownym i łaskami słynącym obrazem Róży Duchownej – Matki Bożej Świętogórskiej i wysłuchać okolicznościowej homilii. Przedmioty szczególnego kultu w Bazylice to: obraz Matki Bożej Gostyńskiej, Pieta i Chrystus Ukrzyżowany. Opiekę nad Sanktuarium Świętogórskim sprawują księża Filipini.
      „O Maryjo – Różo Duchowna wysłuchaj nasze prośby, zanieś je przed tron Syna Twojego”.
       Również w maju zawitaliśmy do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach, w pięknym zakątku Ziemi Dobrzyńskiej. Stróżami i opiekunami Sanktuarium są Ojcowie Karmelici. Największym skarbem duchowym oborskiego klasztoru jest figura Matki Bożej Bolesnej zwana „Pietą Oborską” wykonana w XIV/XV w. z drewna lipowego. Została ukoronowana 18.07.1976r. przez prymasa Polski Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Za przyczyną Matki Bożej Bolesnej wierni doznają przeróżnych łask i uzdrowień. Chlubą oborskiego kościoła są liczne zabytkowe ołtarze, organy na których latem 1824r. grywał Fryderyk Chopin przebywając w Oborach. Miejscowością tą zainteresowała się Maria Konopnicka. W noweli pt. „W Oborach” pisarka przedstawiła nastrój panujący w klasztorze i jego okolicy w latach 1861 – 1864. W ogrodzie klasztornym rozmieszczone są Stacje Drogi Krzyżowej, Golgota, Figura Matki Bożej Szkaplerznej, Szopka Bożonarodzeniowa i źródełko św. Eliasza.
      „Matko Boża Oborska, mamy nadzieję, że nas nie odrzucisz od siebie, wysłuchasz prośby i modlitwy nasze, pocieszysz w smutku i cierpieniach”.
      Pielgrzymowanie to przebywanie z ludźmi podobnie myślącymi i odczuwającymi, to radość spotkania z Matką, której można wszystko zawierzyć. Przed Jej obliczem stajemy, czując się jednak wielką rodziną. Pielgrzymowanie daje nam sposobność pogłębiania wiary i jest wyrazem tęsknoty za wartościami duchowymi. Zachęcamy do odwiedzenia i poznawania bogatej historii miejsc kultu Maryjnego.

Pielgrzymi z Oddziału Rejonowego PZERiI w Mosinie

Stanisław Lemke





LEFOKO Centre
BOTSWANA – AFRYKA
Misyjne Centrum Pastoralne

Organizowane i kierowane przez O. Marka Marciniaka, svd
Werbistę pracującego od 15 lat w Botswanie, na Kalahari

Lefoko w języku Setswana oznacza Słowo.



Lefoko Centre to Misyjne Centrum Pastoralne powstające z inicjatywy księży Werbistów i zajmujące się:
• pierwszą ewangelizacją misyjną, szeroko rozumianą formacją i odnową;
• tłumaczeniem i produkcją materiałów piśmiennych i multimedialnych; zbiorem materiałów piśmiennych;
• szeroko rozumianą komunikacją, dialogiem inter-kulturowym, inter-wyznaniowym i religijnym;
• badaniem i dokumentowaniem kultury, szczególnie ginącychkultur Buszmenów, Hambukushu;
• problemami socjalnymi – w szczególności pantemią AIDS (50% ludzi zarażonych) i jej konsekwencjami;
• ekologią stworzenia – chrześcijańskim podejściem do sprawy ratowania szybko ginącej afrykańskiej przyrody i naturalnego środowiska człowieka.
      Lefoko Centre to specjalne miejsce gdzie pracować będzie team ludzi o właściwych i profesjonalnych kwalifikacjach, gdzie będzie można przyjąć jednocześnie do 100 uczestników różnych kursów i inicjatyw (potrzeba noclegów, kuchni, jadalni, pralni, sali konferencyjnej, klas, biblioteki, kaplicy, biura itd.).
      Team wyjeżdżać będzie w teren wielkości ¾ Polski.
      Pragnę zaprosić wszystkich, którzy uznają ten projekt i idee jemu przyświecające za godne poparcia, do współudziału w kosztach jego powstania. Każda, nawet mała, cegiełka będzie się liczyć. Proszę więc o wsparcie finansowe na budowę, infrastrukturę i zorganizowanie LEFOKO CENTRE, za co jestem odpowiedzialny i co będzie moją pracą przez następne lat.
      Proszę także o pomoc modlitewną i wsparcie moralne, a także o dzielenie się tą informacją z innymi zainteresowanymi misjami i o zaproszenie ich do wsparcia tego dzieła.

Z góry serdecznie dziękuję,
Z garstką modlitwy, polski Werbista misjonarz
O. Marek Marciniak, svd

Adres: Lefoko Ccentre, P. O. Box 497, Maun, Botswana
Tel:  (267)  68  60  398
Internet: http://lefoko.homestsad.com
e-mail: mareko.svd@info.bw
Numer i hasło konta bankowego:
811  020  412  800  001  502  004  367 25  -  LEFOKO




Pomóżmy zbudować nowy kościół we Lwowie.

Lwów – miasto tak bliskie sercu byłych mieszkańców, rozproszonych po Polsce i po całym niemal świecie. Lwów choć inny z przedwojennej pamięci wielu Polaków wciąż jest pociągający, wzruszający i jedyny w świecie. Tyle przepięknych świątyń. Tylko Katedra i kościół Św.Antoniego służyły wiernym, zaś pozostałe przez wiele lat ateizacji były zamknięte, a obecnie przekazane innym wyznaniom czy sektom.
Na północ od Podzamcza, w przedwojennej wiosce Boiska, a dziś ponad 100 tyś. dzielnicy Lwowa, stała niewielka kaplica. Drewniany kościółek poświęcony w 1935r., od 1946r. zamieniony na magazyn, a później na garbarnię, następnie na skład papierów. Parafia rzymsko-katolicka została zarejestrowana w 1991r.
Pomimo starań wierni dowiedzieli się, że ich kościółek ma być przekazany jednej z sekt. Parafianie stanęli w obronie świątyni. 8 marca 1992r. ks. Andrzej Jagiełka rozpoczął odprawianie Mszy św. na schodach przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Trwało to do września, kiedy zwrócono klucze do świątyni. Kościół przedstawiał jedną wielką ruinę. Z entuzjazmem wykonano prowizoryczny remont.
Prawie 6 lat trwały starania o pozwolenie na budowę nowej świątyni. Kamień węgielny pod budowę poświęcił Ojciec Święty Jan Paweł II 2 czerwca 1997r. w Legnicy.
2 lipca 1998r. rozpoczęto wykopy. Ponad 3 lata trwały prace, by budowla stanęła w stanie surowym. Dolna część została przygotowana pod kaplicę, którą 1 grudnia 2001r. poświęcił ks. Stanisław Padewski. Pierwszy Adwent w trzecim tysiącleciu, parafianie na Zboiskach mogli przeżywać w murach nowego kościoła p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
W 2002r. zostały przygotowane do użytku dwie salki, w których odbywają się spotkania katechetyczne i wspólnotowe dla dzieci, młodzieży i dorosłych. W życiu Kościoła uczestniczą czynnie różne grupy parafialne, odbywają się katechezy dla dzieci, młodzieży uczącej się, studiującej i pracującej oraz dorosłych. Organizowane są wyjazdy wakacyjne dla dzieci i młodzieży, co miesiąc ukazuje się pisemko „Radość Zmartwychwstania”.
Już teraz wznoszący się kościół jest piękny wśród szarzyzny ota¬czających go blokowisk. Ten znak obecności Boga, potrzebuje jesz¬cze znacznych nakładów, by w pełni świątynia ta mogła służyć wiernym i poszukującym, a jakże utrudzonym tutaj ludziom. A wszystkim kieruje ksiądz Andrzej Jagiełka ze spokojem, optymizmem i niezachwianą wiarą w powodzenie podjętego, ogromnego przedsięwzięcia, z wiarą, że znajdą się ludzie dobrej woli i wielkiego serca, którzy pospieszą z pomocą tak, by nowa świątynia mogła służyć wielu pokoleniom.
Ksiądz Andrzej Jagiełka złożył śluby wieczyste w 1973r. w Zgromadzeniu Księży Zmartwychwstańców, po ukończeniu Seminarium w Poznaniu. Na Ziemi Lwowskiej przebywa od 1990r. Budowa kościoła na Zboiskach we Lwowie nie jest pierwszym przedsięwzięciem, podejmowanym przez księdza Andrzeja. Kościołowi bez dachu w Medenicy, w którym również przez dłuższy czas odprawiał Msze święte pod gołym niebem, dzięki jego staraniom przywrócony został pierwotny, a nawet piękniejszy stan. Podobnie w Rozdole rozpoczął prace od odprawiania Mszy świętych przy zamkniętych drzwiach kościoła, tak że w zimie zamarzało wino w kielichu.
Świątynia na Zboiskach pokryta już dachem, a nowoczesna dzwonnica jest jeszcze bez trzech dzwonów. potrzeba dwóch krzyży, wykończenia schodów, wykonania elewacji na zewnątrz i wewnątrz kościoła. Posadzka w kościele, ławki, prezbiterium, oświetlenie, okna i drzwi, to tylko niektóre z naglących potrzeb.
Pomóżmy więc w tym ogromnym przedsięwzięciu, jakie stanowi dokończenie budowy polskiego kościoła we Lwowie. Każdy datek, każda ofiara przyczynia się do tego, że w wiernych żyć będą słowa, wybite już na pierwszym nowym dzwonie: „Bogu dziękujcie, ducha nie gaście”.

Elżbieta Wieczorkiewicz


W środy przed wieczorną mszą św. kontynuować będziemy czytanie wyjątków z homilii Ojca Św. Jana Pawła II do Polaków.
We wrześniu przypomnimy pielgrzymkę z 1983r., która odbyła się pod hasłem "Pokój Tobie Polsko".

Akcja Katolicka prosi o włączanie się w czytania.