,,Zmartwychwstał On umęczon i lutą złością zabit!”

 

Władysław Stanisław Reymont należy do grona najwy­bitniejszych pisarzy polskich. Jego najważniejszą po­wieścią są Chłopi. Autor uzyskał za nią

w 1925r. Nagrodę Nobla. Chłopi to utwór o polskiej wsi i jej mieszkańcach.

Do napisania tej powieści autor przygotowywał się bar­dzo solidnie, studiując folklor, warunki życia na wsi i ob­serwując przyrodę. Rytm powieści podporządkował pisarz rytmowi natury i świąt kościelnych, spośród których najważ­niejsza jest Wielkanoc.

Zobaczmy więc, jak przygotowywali się do Świąt Wiel­kanocnych ludzie, których życie splata się z życiem na­tury i życiem religijnym.

W Wielki Czwartek cała wieś skoro tylko zaświtało, wstawała na równe nogi: ,,Jeszczech do śniadań było daleko, a już powstał rwetes i krętanina, dzieci zaś wypędzane z chałup, by nie przeszkadzały, nosiły się po drogach grzecho­cąc a klekotając w kołatki”. Był to już ostatni moment, aby zabierać się do wypieków chleba i jak mówi narrator: ,,...zaczyniania na placki, a one wymyślne kukiełki, toteż prawie w każdej chałupie okna i drzwi stały szczelnie po­przywierane, by ciast nie zaziębić, buzowały się ognie, a z kominów biły dymy w pochmurne niebo”. Gospodynie do­mowe były tak zapracowane, że zapomniały nakarmić do­mowy inwentarz. Tak samo ochoczo pracowali i biedni, i bo­gaci: ,,Bo żeby najbiedniejszy i choćby na bórg i za tę ostatnią ćwiartkę, a musiał sobie narządzić jakie takie świę­cone, żebych chocia raz w rok pojeść se do woli mięsiwa i owych smakowitych różności”.

W piątek z kolei bielono izby, szorowano podłogi, a przed domem myto obrazy. Wieczorem zaś, po skończonej pracy, wszyscy pośpiesznie się myli, aby zdążyć do kościoła na złożenie do grobu Ciała Jezusowego. Tego dnia kraszono także jajka: ,,A pod kominem, w samym świetle ognia, siedziały zgodnie Jagna z Józką, zajęte pilnie kraszeniem jajek, a każda swoje z osobna chroniła i kryjomo, aby się barzej wysadzić. Jagusia najpierw myła swoje w ciepłej wodzie i wytarte do sucha dopiero zna­czyła w różności roztopionym woskiem, a potem wpuszczała we wrzątek bełkocący we trzech garnuszkach, w których je kolejno zanurzała”.

W Wielką Sobotę wczesnym rankiem, zgodnie z trady­cją, chowano żur i grzebano śledzia, jako tych ,,najgorszych trapicieli przez Wielki Post”. Potem szykowano święcone. Zbierano się w kilku chałupach bogatych gospodarzy.

U najbogatszego z chłopów, Boryny, czekano na księdza, aby poświęcił: pięknego baranka z masła, chleby pytlowe i koła­cze, żółciuchne placki z rodzynkami, wielką miskę z kieł­basą, wszystko poubierane jajkami kraszonymi.

W końcu zaś ,,świąteczną cichością” osnuła się wieś, zaś w kościele górującym nad chałupami, zagorzały wszyst­kie okna, a z ,,otwartych wielkich drzwi biła szeroka smuga światłości”. Lipczanie ,,niby ta rzeka wzbierająca z wolna a bezustannie ciągnęli na rezurekcję”, podczas której:

,,Rozmadlali się z wolna, że wargi się wszędy trzęsły i pacie­rze ze wzdychaniem szemrały a rzęsiście, kiej ten deszczyk trzepiący po liściach; głowy pochylały się coraz niżej, cza­sem jęk wyrywał się skądciś, to czyjeś rozmodlone ręce wy­chynęły prosząco ku ołtarzowi...”

Powoli ból i smutek przeradzały się w ogromną ra­dość, gdyż: ,,Chrystus nam zmartwychwstał Alleluja! Zmartwychwstał On umęczon i lutą złością zabit! Powstał ci znowu w żywe, z ciemności, z mrozów, z pluch się wyniósł Najmilszy! Śmierci srogiej się wydarł, zmógł niezmożone ku człowiekowemu szczęściu i oto w ten czas wiośniany, w tę porę rodną unosi się nad ziemiami,

w tym słońcu przenajświętszym utajony i rozlewa wokół we­sele, budzi omdlałe, ożywia martwe, wznosi przygięte, ja­łowe zapładnia”.

                                                                Wie­sława Szubarga