Dzięki
Krzysiu!
Daty urodzin i śmierci, umieszczane na nagrobkach i krzyżach mówią o człowieku, który odszedł nader niewiele. Jest tak szczególnie, gdy odchodzi ktoś młody. Za tymi datami kryje się jednak całe ziemskie życie, ze wszystkim co je stanowiło, cała zamknięta już raz na zawsze przez dobrego Boga (niegdyś przez Niego zapoczątkowana) ludzka historia.
Krzysztof
Szeszuła żył niespełna 21 lat (30.09.1982 – 9.02.2003). Większość tych młodzieńczych
lat spędził na inwalidzkim wózku, pod czujną opieką najbliższych, dotknięty
jeszcze w dzieciństwie nieuleczalną chorobą. Znaliśmy Go wszyscy: to był po
prostu Krzysiu – znany, znajomy, kolega, bliski, dla wielu (w tym dla piszącego)
Przyjaciel.
Choroba, która
każdego dnia niezauważalnie postępowała, nie uczyniła Krzysia cierpiętnikiem.
Przeciwnie! Bez słowa buntu, był miłośnikiem życia. Jego życiową pasją był
football, był zapalonym kibicem. Śledzone na bieżąco wyniki meczów piłkarskich
i encyklopedyczna wiedza eksperta nt. piłkarzy i zespołów imponowały. Zawsze
skłonny do rozmów, chętny do nawiązywania kontaktów, dobry i spokojny,
radosny. Od kilkudziesięciu miesięcy zajmował się bieżącą obsługą i z
doskonaleniem naszej parafialnej strony internetowej
(www.parafiamosina.republika.pl). Z oddaniem sprawie, w poczuciu obowiązku
zabiegał o nowości, zdjęcia, ogłoszenia parafialne.
Jego miłość do
życia spełniła się, gdy Pan Bóg zawołał Go z tego świata do Siebie. Odszedł
godnie, świadomie. Z wiary, z jaką żył i spotykał Jezusa uczynił przewodniczkę
najpewniejszą. Wierzę, że ona stała się mu przepustką, a nam świadectwem.
Krzysiu był wiernym świadkiem wiary w Chrystusa Pana Życia i Śmierci, który
zapewniał: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, nie
umrze na wieki (J 11,25).
Drogi Krzysiu –
dziękujemy!