Niech żyje Chrystus – Król

Taki był tytuł wstępnego artykułu w pierwszym numerze „Wiadomości Parafialnych” z 26.10.1930 r. wydawanego przez X. proboszcza Jana Krajewskiego. 31.01.1998 r. – aktualny proboszcz X. Edward Majka napisał wstępny artykuł pt. „W imię Pańskie”. Od stycznia 1998 r. do kwietnia 2006 r. wyszło sto numerów. Poprzednicy nasi przed wojną wydali aż 214 numerów. Wojna i czas stalinowski przerwał wydawanie naszego czasopisma. Dzięki wspólnej inicjatywie 8 i pół roku temu wyszedł pierwszy numer „Wiadomości Parafialnych” metodą kserograficzną. Aktualny redaktor naczelny St. Kosowicz nie zdzierżył takiej manufaktury i wziął w swoje ręce sprawy techniczne druku. Ani nie obejrzeliśmy się a mamy już mały jubileusz. Gratulujemy sobie i współredaktorom. Dziękujemy wszystkim za współpracę. Zapraszamy czytelników do dalszego współredagowania.

X. Edward Majka - proboszcz


Cień

Urodził się 18 września 1980 roku. Cień niemowlaka, niewidoczny, ale obecny.
W naszej małej Mosinie się wychował. Potem los rzucił go na podbój mosińskiej Szkoły Podstawowej nr 2 i poznańskiego Liceum Technicznego na Dębcu.
Czy już wtedy można było zobaczyć Ten Cień naocznie?
Koniec liceum i wewnętrzny dylemat: co dalej? I gdzieś się już tlić zaczęło. Niby przypadkowe (?) rekolekcje w Licheniu. Bo namówił kolega. Ale to wtedy Zgromadzenie Księży Marianów zachwyciło niesamowitą atmosferą braterstwa, jedności, prostoty codziennej modlitwy. Niby po ludzku – pociągało. Z drugiej strony rozpoczęło się spieranie z Bogiem. Bogiem, który nigdy nie robi nic na siłę. Daje wiele prostych, zwyczajnych codziennych znaków. Aż ostatecznie On sam wyparł Ten Cień zza Twoich pleców wprost przed Twoje oczy i serce.
I oto postanowienie: jeśli być kapłanem to zakonnym; jeśli zakonnikiem to tylko marianinem.
Tak nadszedł czas Nowicjatu w Górze Kalwarii, a potem studiów na KUL. Cień umacniał się i rósł. Dziś jest już tak mocny, że wiedzie Cię wprost do święceń kapłańskich, które otrzymasz 6 maja w Licheniu o godz. 12.00. Tam wszystko się zaczęło. I zacznie się na nowo!
Dla nas, Twoich pierwszych braci w wierze, prawdziwe święto to następny dzień. 7 maja o godz. 10.00 spotkamy się z Tobą i Bogiem dziękować za dar kapłaństwa dla Ciebie i dla nas, na Twojej Mszy Prymicyjnej. I za Tobą zobaczymy ten Cień. W niedzielę i w każdy następny dzień Twojego życia.
Niech więc teraz trwa w każdym uczynku Kapłański Cień Małego Mnicha...
Pamiętasz, „Sieja”, Twoje wahania i rozterki na reakcję niektórych ludzi? Dziś możesz być pewien jedynej reakcji wszystkich: znalazłeś swoje miejsce; właściwe!

Szczęść Boże, Andrzeju!
Kropka



4 maja 2006 godz. 19.30 – spektakl „Pieśń o Bernadecie” w wykonaniu „Paciorków Różańca”. I co czuje i co żyje – niech z nami sławi Maryję przy Krzyżu ul. Śremska / Ptasia.
7 maja 2006 godz. 10.00 – Msza Św. Prymicyjna ks. Andrzeja Siejaka
14 i 21 maja 2006 godz. 10.00 – I Komunia Święta w naszej Parafii
Święcenia kapłańskie diakona Dariusza Kokocińskiego 24 maja 2006 r. godz. 16.00 - Katedra Poznańska. Prymicje kościół św. Mikołaja w Mosinie 28 maja 2006 r. godz. 18.00.


Historia kościoła parafialnego w Mosinie.

Ponieważ jest to jubileuszowy numer „Wiadomości Parafialnych” postanowiłem „wybiec” nieco w przyszłość i opowiedzieć bardziej współczesną historię naszego kościoła. Otóż pod koniec stycznia obchodziliśmy 61 rocznicę wyzwolenia Mosiny spod okupacji hitlerowskiej. Z jednej strony był to bardzo szczęśliwy dzień dla wszystkich Mosiniaków, lecz z drugiej miało miejsce wydarzenie, które tą radość przytłumiło. Mam na myśli spalenie kościoła przez Niemców.
Dziś już niewielu mieszkańców Mosiny pamięta jak wyglądał przedwojenny kościół. Jego rodowód sięgał jeszcze pierwszej połowy XIX wieku. Kościół stał w tym samym miejscu, co dziś. Zewnętrznie był on zbliżony do obecnej świątyni – posiadał podobną bryłę oraz więżę z prawej strony. Z tyłu, przy prezbiterium znajdowała się zakrystia umieszczona nieco niżej niż obecna. Kościół stał w tym samym miejscu, co dziś. Wnętrze było bardziej przytłaczające, ponieważ sklepienie nawy głównej znajdowało się niżej. Na wprost wejścia, w prezbiterium znajdował się duży ołtarz główny wykonany z drewna, natomiast po bokach były dwa mniejsze ołtarze. W połowie kościoła, po lewej stronie umieszczono drewnianą ambonę.
Kościół ten przetrwał całą wojnę, chociaż służył nie jako świątynia, lecz magazyn. Niestety wycofujący się Niemcy postanowili go spalić. Wydarzenie to pamięta Pan Józef Wójcik. Oto jak je opisuje: „Mieszkałem na ulicy Jasnej. Dowiedzieliśmy się z żoną – jeszcze wtenczas narzeczoną – że w kościele wydają odzież. No więc postanowiliśmy iść zobaczyć, co tam dają. Przeszliśmy przez most na ulicy Niezłomnych (jeszcze stał) i dochodzimy do kościoła. Poszliśmy od strony zakrystii, i widzimy, że stoi tam grupka ludzi. Wydają coś, ale już słyszy się takie rozkazy niemieckie: ‘Raus! Raus!’. Lufy karabinów już wyglądają nad drzwiami, ponad ludźmi. No to mówię do żony, że tu już nie ma na co czekać, bo wojnę żeśmy przeżyli, a teraz możemy mieć kulkę w głowie – i poszliśmy. Idziemy ulicą kościelną do rynku, i kiedy dochodzimy do rogu rynku, koło magistratu widzimy, że stoi wójt niemiecki ubrany w mundur volksturm (to był wielki ‘polakożerca’, chodził z moim ojcem do szkoły w Żabnie, więc go znałem) i mówi, że nie mamy iść w kierunku mostu, tylko w tę stronę, gdzie apteka. I gdy byliśmy na wysokości dzisiejszego pasażu za magistratem, to spoglądam w lewo, a od mostu ucieka dwóch ludzi w mundurach. Biegną nie środkiem drogi, lecz bokami. Mówię do żony: ‘Za chwilę most poleci w powietrze’ (już żeśmy czuli tę ‘odwilż’ – że front już się zbliża). Przeszliśmy rynkiem i weszliśmy w ulicę Krotowskiego, na wysokość dzisiejszej ‘Energetyk’ no i most leci! Przeciągnąłem jeszcze żonę na tę stronę, gdzie ‘Energetyka’, i za chwilę kawałki mostu już spadały, nawet na tę ulicę! Chcieliśmy przejść przez drewniany mostek, który wybudował sobie Niemiec na wysokości dzisiejszej szkoły prywatnej, ale tu też nie można było. Tak więc poszliśmy z żoną na most do Krosinka, też prywatny. Kiedy szliśmy mniej więcej na wysokości dzisiejszego boiska, obejrzeliśmy się – kościół się palił, ‘Barwa’ się paliła, a tu pomiędzy torami Osowej Góry a wzgórzem, były magazyny dla wojska niemieckiego, i one też się paliły.”
Wojna dobiegła końca, ale Mosiniacy zostali bez kościoła parafialnego. Oczywiście zaczęto myśleć o jego odbudowie, jednak było wiadome, że będzie to proces długotrwały. Dlatego też ksiądz Hildebrandt zorganizował kościół „zastępczy”. Otóż, między torami Osowej Góry a Pożegowem były – wspomniane wyżej – magazyny wojskowe. Zbudowali je Niemcy, właśnie w tym miejscu – blisko torów, bo pociągami dowozili tu towary. Był tam drewniany barak, który jeszcze nie był złożony [prefabrykaty do składania] i ksiądz Hildebrandt go zdobył. Ustawił ten barak na ulicy Spokojnej; wejście było zaraz za skrzyżowaniem z ulicą Szkolną. Miał on około 15-20 metrów szerokości i około 50 metrów długości. I tam odbywały się nabożeństwa, aż kościół parafialny został odbudowany. Kiedy już ksiądz Hildebrandt kościół wybudował to sprzedał ten barak do Poznania, być może na Winiary lub Winogrady, gdzie dalej służył jako świątynia.
Tymczasem odbudowa kościoła była w toku. Pozwolenie na rozpoczęcie prac wydano już dnia 14 maja 1946 roku. Jednak nowy kościół miał stanąć nie w miejscu spalonego, lecz w zupełnie innym punkcie. Chciano go usytuować na dzisiejszej ulicy Szkolnej [tuż obok „baraku-kościoła”], wówczas zwanej Mickiewicza. Ponadto Urząd Wojewódzki w Poznaniu, który wydał zgodę, nakazał cofnąć całą budowlę „(…) w kierunku wschodnim celem utworzenia placu przed wyjściem głównym (…)”. Sugerował również podniesienie sklepienia nawy głównej, „(…) aby nie działało przytłaczająco (…)” na wiernych. Naprzeciwko kościoła – po drugiej stronie ulicy Szkolnej – miała stanąć plebania. Natomiast między kościołem a cmentarzem usytuowano budynek administracyjny.
Warto podkreślić, że projektowany kościół byłby niezwykle piękną budowlą, prawie całkowicie symetryczną, zbudowaną na planie krzyża. Po obydwu stronach nawy głównej zaplanowano nawy boczne, natomiast wieżę przesunięto bardziej ku tyłowi. Zaskakuje duża ilość drzwi, które znajdowały się na trzech bokach budowli – z wyjątkiem północnej – oraz mnogość przypór.
Był też jeszcze inny projekt odbudowy kościoła mosińskiego, o wiele bardziej zbliżony do spalonej przez Niemców budowli. Niestety trudno określić, jaka miała być jego lokalizacja. Obecny kościół został wybudowany przez księdza Hildebranda oraz Komitet Odbudowy Kościoła (KOK) w latach 1952 – 1954 na miejscu przedwojennego. Projektował go inżynier Cieślewicz. Oczywiście nie należy zapominać, że olbrzymią zasługę mieli tu parafianie, którzy dokładali starań do jego odbudowy. Organizowali oni specjalne festyny, z których dochód był przeznaczany na ten cel. Oprócz tego do kasy KOK wpływały również datki od firm, instytucji (m.in. szkoły), stowarzyszeń, związków (m.in. Związek Więźniów Politycznych). Tak więc w efekcie obecna świątynia stoi w tym samym w miejscu, gdzie ulokowane były wszystkie poprzednie kościoły mosińskie od czasów średniowiecza.

Błażej Matelski


„Kto nie dozna goryczy.....”

„Kto nie dozna goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie”. Słowa te wypowiedziane w II części Dziadów uświadamiają nam, że na pełnię człowieczeństwa składają się: śmiech i łzy, radość i smutek, szczęście i ból. Nie jest się w pełni człowiekiem, jeżeli nie poniesie się żadnego trudu, nie zazna goryczy cierpienia.
Gdy czytam słowa wypowiedziane w II części Dziadów, przypomina mi się ktoś, komu oprócz radości towarzyszyły często: gorycz, ból i cierpienie. Myślę to o Ojcu Świętym, Janie Pawle II.
Kochający rodzice Karol Wojtyła i Emilia z Kaczorowskich nadali swemu dziecku imiona: Karol Józef. Karol po ojcu, „Józef po marszałku Piłsudskim oraz Józefie z Nazaretu.” Wczesne lata dzieciństwa upływały Karolowi w szczęściu i radości. „Mały Karol był wesołym, utalentowanym chłopcem. Wolne chwile spędzał na powietrzu. Latem grał w piłkę nożną jako obrońca, jednak najbardziej lubił stać na bramce. Od małego kochał sporty zimowe, próbował grać w hokeja”.
Chwile pełnego beztroskiego szczęścia trwały jednak tylko czas jakiś. Chłopiec miał zaledwie dziewięć lat, gdy stracił matkę. Dokładnie 13 kwietnia 1929 roku pani Emilia zmarła na zapalenie serca i nerek. Od tej pory chłopiec będzie odczuwać samotność osierocenia w każdej chwili życia. Dzień po pogrzebie Karol wraz z ojcem i bratem udali się na pielgrzymkę do sanktuarium maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, które stało się dla Karola miejscem szczególnym.
Wkrótce przeżył kolejną tragedię, kiedy zmarł, zarażony jako lekarz w szpitalu szkarlatyną, brat Karola - Edmund, zwany przez najbliższych Mundkiem. Teraz ojciec bardzo troskliwie zajmie się wychowywaniem syna, zastępując mu matkę i brata. W tym czasie zarazi Karola miłością do gór. „Codziennie wędrowali razem po górach Beskidu Małego, wypuszczali się także na dalekie wycieczki w Tatry”. Wtapiając się w atmosferę tatrzańskiej przyrody, młody chłopiec dojrzewać będzie do oswajania się z bólem.
Młodość Karola przypadła na czas wojny i okupacji. Poeci nazwali ten czas czasem pogardy dla człowieka. W ten czas dewaluacji, uznawanych dotąd za trwałe, wartości, w ten czas, w którym złamano wszystkie przykazania z najważniejszym spośród nich: nie zabijaj, w ten czas, w którym potworne zło wyrządzał człowiekowi inny człowiek, w ten okropny, mroczny, apokaliptyczny czas wpisała się młodość Karola. On tak samo jak bohaterowie Kamieni na szaniec, dopiero co skończył gimnazjum, celująco zdał maturę i tak samo jak „Rudy”, „Alek”, „Zośka” pragnął żyć, tworzyć, budować, zmieniać świat na lepszy. Rzeczywistość była jednak przerażająca. Gorąco wierzę, że matka Karola patrząca z Nieba na swego przerażonego syna, poruszała bezgłośnie wargami, wymawiając słowa, które poeta Krzysztof Kamil Baczyński włożył w usta wszystkich zbolałych matek:
          Oddzielili cię syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
           haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
           malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
           wyszywali wisielcami drzew płynące morze
18 lutego1941 roku zmarł ojciec Karola. Teraz chłopiec został już zupełnie sam. Pięknie o samotności opuszczonych, osieroconych pisze w wierszu Umarli... Znajomi... Kochani... Kazimiera Iłłakowiczówna
Idą ku mnie tylko kalinami Po cierniach, po sinych jagodach,
           Umarli, znajomi, kochani.
           Idą ku mnie tylko po szelestach,
           Między wichry zadyszane wplątani:
           „Tu, tu? ... Ach, cóż za pogoda...”
           Od szronów – brwi ich siwe,
           Młode rzęsy dziwnie ociężały...
           I głaszczę ich, choć wiem, że – nieżywi...
Samotność zrodziła w Karolu myśl o kapłaństwie. Przyjaciele zdążyli go już poznać jako niezwykle utalentowanego aktora, który każdą wolną chwilę poświęcał działalności artystycznej i literackiej. Uczestniczył w wystawianiu tajnych spektakli. Poza tym młody Karol dużo pisał, z tego okresu pochodzą dramaty biblijno-historyczne Hiob i Jeremiasz. Decyzja o święceniach kapłańskich okazała się jednak nieodwołalna, a wyroki Boskie wyniosły naszego rodaka do godności papieża.
29 września 1978 roku zmarł papież Jan Paweł I. Kardynał Karol Wojtyła wraz z prymasem Stefanem Wyszyńskim udał się do Rzymu na pogrzeb i drugie tego roku konklawe, które otworzył Dziekan Kolegium Kardynałów, Carlo Confalonieri.
22.10. 1978 roku nastąpiła inauguracja pontyfikatu Polaka, który w hołdzie dla swoich poprzedników przybiera imię Jan Paweł II. O godzinie 18.44 na plac, gdzie czekają wierni, wkracza Gwardia Szwajcarska. Na centralnym balkonie wychodzącym na plac pojawia się kardynał Pericle Felici i oznajmia, że jest nowy papież. Nowy papież po krótkim przemówieniu po raz pierwszy błogosławi Urbi et Orbi. „Transmisję z Placu św. Piotra obejrzało miliard osób! Już wówczas dla każdego obserwatora tej przejmującej inauguracji - kimkolwiek by był, skądkolwiek by pochodził, i w cokolwiek wierzył - nie mogło być wątpliwości, że ten świat nie będzie już taki sam”. Dla nas Polaków była to chwila szczególna, chwila w której spełniała się przepowiednia Juliusza Słowackiego i gorąca modlitwa Ildefonsa Konstantego Gałczyńskiego, który w 1939 roku napisał Modlitwę za pomyślny wybór papieża
Na przyszłych wieków nadchodzącą sławę
           zwróć, o Królowo tej polskiej Korony,
           serca wyborców, spuść promień złocony
           w święte conclave.
           Daj kardynałom natchnienia i hartu,
           ażeby nowy papież mocniej jeszcze
           ścisnął ster świata, co świta w boleści
           na zgubę czartu.
           Maryjo, gwiazdo dla Piotrowej łodzi,
           w Tobie jedynie i trud, i zapłata,
           uczyń Watykan nową wiosną świata,
           który nadchodzi!
           O to, Królowo, schodząc w serca głębię,
           błagam, słuchając, co mówi Duch Boży:
           Nowe papiestwo jak dąb się rozłoży
           przy polskim dębie.

Jest 13 maja 1981 rok. „Po południu o 17.00 na placu św. Piotra miała odbyć się środowa audiencja generalna. Godzina 17.17. Przy drugim okrążeniu placu rozległy się strzały wymierzone w Jana Pawła II. Mehmet Ali Agca, zawodowy zabójca, strzelił z pistoletu, raniąc Ojca Świętego w brzuch, prawy łokieć i palec wskazujący. Kula przeszyła ciało i upadła między papieża a mnie. Słyszałem dwa strzały. Kule zraniły dwie inne osoby. Mnie oszczędziły, chociaż siła naboju była taka, że mógł przeszyć 8 osób. Zapytałem Ojca Świętego: - Gdzie? Odpowiedział: - W brzuch. - Boli? Odpowiedział: - Boli. I w tym momencie zaczął się osuwać. Stojąc za nim, mogłem go podtrzymać. Tracił siły. To był dramatyczny moment”.
Cierpienia Ojca Świętego za każdym razem zbliżały Go do Stwórcy. Proces dojrzewania, który trwał, nauczył Go sztuki najtrudniejszej – przebaczania. Gdy stanął naprzeciw swego oprawcy, pokazał światu, jak należy miłować nieprzyjaciół.
Cierpienie nie opuszczało Ojca Świętego za życia i towarzyszyło mu w chwili śmierci. Dnia 2 kwietnia 2005 r. o godzinie 21.37 nasz ukochany Ojciec Święty Jan Paweł II zmarł. „Widziałem, jak cierpiał Ojciec Święty. To był wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa”. W takich słowach opisywał ostatnie dni życia papieża jego osobisty lekarz Renato Buzzonetti. A potem dodał: „Jego ciało było wizerunkiem męki, tym wyraźniejszym tuż po Wielkanocy, w której Ojciec Święty tak bardzo chciał uczestniczyć mimo choroby. Odchodził bardzo powoli, zmożony przez ból i cierpienie.” Buzonetti podkreślał to, o czym mówił każdy, kto widział papieża: o niesamowitej sile i wymowności jego spojrzenia oraz wewnętrznej pogodzie i pogodzeniu się z wielką tajemnicą.
Na wieść o śmierci Ojca Świętego rozdzwoniły się kościelne dzwony. W kraju ogłoszono kilkudniową żałobę, która trwała do dnia pogrzebu Jana Pawła II. Prawie wszyscy oglądali telewizyjną transmisję z ceremonii pogrzebowych, łącząc się w modlitwie z bezpośrednimi uczestnikami nabożeństwa, wśród których było kilkaset tysięcy Polaków.
Dnia 13 maja 2005 w rocznicę zamachu na Placu Św. Piotra nowy Papież Benedykt XVI ogłosił, że został otwarty proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. Proces ma potrwać około 2 lat.
„Kto nie dozna goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie”. Powtórzmy więc jeszcze raz, że na pełnię człowieczeństwa składają się: śmiech i łzy, radość i smutek, szczęście i ból. Nie jest się w pełni człowiekiem, jeżeli nie poniesie się żadnego trudu, nie zazna goryczy cierpienia.
Życie Ojca Świętego Jana Pawła II było pełne i bogate, dlatego „Nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi.”

Wiesława Szubarga


Tajemnice radosne

3. Narodzenie Pana Jezusa.

Narodzenie dziecka, to wielka nadzieja dla rodziców. Narodzenie Chrystusa- to wielka nadzieja dla całej ludzkości.
Słowa: ,, Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda''(Mt 2,1) odwołują się właśnie do proroctwa Micheasza, do którego odnoszą się także słowa czwartej Ewangelii:,, Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?''(J 7,42). Betlejem, podobnie jak inne miejsca biblijne, posiada znaczenie profetyczne( występowanie proroków ). Ewangelista Mateusz przypomina, iż miasteczko to zostało wyznaczone jako miejsce narodzenia Mesjasza:,,A ty Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie Pasterzem ludu mego, Izraela''(Mt 2,6).A prorok dodaje: ,, a pochodzenie Jego od początku,od dni wieczności'' (Mi 5,1).Samo imię ,, Jezus'' znaczy etymologicznie ,,Jahwe wybawił'' , wyzwolił, pomógł. Imię to, było rozpowszechnione zarówno w okresie Starego, jak i Nowego Przymierza. Jednakże imię ,, Jezus'' nigdy nie osiągnęło tak pełnego znaczenia, jak w wypadku Jezusa z Nazaretu, znaczenia, które zostało objawione przez anioła Maryi i Józefowi. Na początku publicznej działalności Jezusa, ludzie pojmowali Jego imię w powszechnie przyjętym wówczas znaczeniu. W wypadku Jezusa, Syna Maryi, imię to zostało wybrane i nadane wcześniej, przed urodzeniem, zgodnie ze wskazówkami udzielonymi Maryi przy zwiastowaniu anielskim i Józefowi we śnie. ,, Nadano Niemowlęciu imię Jezus'' mówi ewangelista Łukasz- gdyż tym imieniem,,nazwał' Je anioł, zanim poczęło się w Łonie ( Matki )(Łk 2,21 ).Zgodnie z planem Bożej Opatrzności, Jezus z Nazaretu nie tylko nosi imię które mówi o zbawieniu: ,,Bóg Wybawia'', ale także jest Tym, którego imię oznacza: jest Zbawicielem. Świadczą o tym już pewne zwroty użyte przez Łukasza w tzw. ewangeli dzieciństwa: ,,narodził się wam Zbawiciel'' (Łk 2,11)oraz przez Mateusza:,, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów''( Mt 1,21). Zwroty te odzwierciedlają prawdę objawioną, którą głosi cały Nowy Testament. Przytoczmy w tym miejscu słowa apostoła Pawła z listu do Filipian:,, Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem (Kyrios, Adonai) ku chwale Boga Ojca( Flp 2,9-11). Przyczynę wywyższenia Jezusa znajdujemy w świadectwie, które dają o Nim Apostołowie: Głoszą oni z odwagą:,,nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego inego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni''(Dz 4,12).Pierwszymi ludżmi, którzy dostąpili zaszczytu oglądania nowo narodzonego Chrystusa, byli prości pasterze betlejemscy. Dopiero po nich przybyli tam Trzej Mędrcy.Dwie różne kategorie ludzi, których łączyło jedno pragnienie spotkania z Chrystusem:,, Pójdżmy do Betlejem i zobaczymy, co się tam zdarzyło i co nam Pan oznajmił'' (Łk 2,15), mówili do siebie pasterze.,, Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na wschodzie i przybyliśmy złożyć Mu pokłon''(Mt 2,2)- wyjaśniali Mędrcy. ,,Każde dziecko przynosi ze sobą wieść, że Bóg nie zniechęcił się jeszcze do człowieka''- zauważył trafnie Rabindranath Tagore. Jeżeli tak mówi się o ludzkim dziecku, to cóż dopiero powiedzieć o tym Dziciątku, które narodzło się w stajence betlejemskiej?
,, Matko boża z Betlejemu
nad dzieciątkiem pochylona,
Każde dziecko polskiej ziemi
w swe matczyne weż ramiona ''.

Ks. Józef Majkowski SJ   Anis


GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH (odc.38)

Trwamy w radości Okresu Wielkanocnego i dziękujemy Chrystusowi za nasze odkupienie. Będziemy świadkami Pierwszej Komunii św. naszych młodych parafian i Mszy św. prymicyjnych sprawowanych przez wyświęcanych w maju diakonów. Polecajmy tych, którzy przygotowują się do Sakramentów Świętych w naszych codziennych modlitwach. Łączmy się z intencjami apostolstwa modlitwy: ogólnej, – „Aby hojne dary, których Duch Święty udziela Kościołowi, pomagały w umacnianiu pokoju i sprawiedliwości na świecie” i misyjnej, – „Aby kierujący instytucjami publicznymi w krajach misyjnych poprzez odpowiednie prawa wspierali i chronili życie ludzkie od poczęcia aż do naturalnej śmierci”. Wśród majowych wizerunków pośredników naszych próśb u Tronu Boga prezentuję w tym odcinku: św. Stanisława Biskupa i Męczennika – Głównego Patrona Polski i Archidiecezji (8V) i św. Andrzeja Bobolę (16V). Najświętsza Maryja Pocieszycielka, Orędowniczka i Pośredniczka w maju szczególnie jest czczona przez swych wyznawców tekstem Litanii Loretańskiej i wyprasza u Swego Syna łaski. Także przedstawiam parafie, które są pod Jej nieustanną opieką.

[Rozmiar: 9967 bajtów]

BRZOZA BYDGOSKA: Jak nazwa sugeruje, Brzoza położona jest ok. 11km na płd. od Bydgoszczy przy drodze do Inowrocławia. W 1915 r. w pobliskich Przyłękach odprawiano w kaplicy Wniebowzięcia NMP nabożeństwa dla okolicznych mieszkańców. Ze względu na zaludnienie, w 1924 roku ustanowiono w Brzozie parafię p.w. NMP Królowej Polski. W latach 1934-1937 zbudowano tam świątynię z przylegającą z prawej strony wieżą i rok później została konsekrowana. Na czas trwania II Wojny Światowej okupant odebrał kościół katolikom i przekazał ewangelikom.
POZNAŃ OS. BOHATERÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ: Kościół p.w. Nawiedzenia NMP jest największą współczesną budową sakralną Poznania. Msze święte mogą być jednocześnie sprawowane na dwóch poziomach kościoła. Parafię erygowano w 1981 roku i obejmowała swym zasięgiem nowowybudowane osiedla dzielnicy Rataje i Zegrze. Obecnie parafia liczy ok. 16500 mieszkańców, jednak przed podziałem liczyła powyżej 22000 wiernych. Królująca swą sylwetką świątynia została konsekrowana w 1997 r.
SOSNOWIEC UL. SŁOWIAŃSKA: Po raz kolejny odwiedzamy miasto Sosnowiec i z dworca Sosnowiec Główny udajemy się ulicami Jana Kiepury i Stanisława Moniuszki do kościoła p.w. św. Andrzeja Boboli. Teren parafii wyznaczono w 1938 r. Początkowo nabożeństwa sprawowano w kaplicy Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Do wybuchu wojny utworzono tymczasową kaplicę w budynku huty Milowice i zebrano materiały do budowy kościoła. Niestety, budowa nie mogła zostać zrealizowana, gdyż władze hitlerowskie skonfiskowały budulec. Dopiero w 1974 roku ponownie uzyskano zgodę na budowę i dzięki ofiarności wiernych, po 6 latach wzniesiono świątynię i konsekrowano ją w 1981 r.
SOSNOWIEC UL. ŚW. STANISŁAWA: Parafia p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika położona jest w okolicy stacji PKP Sosnowiec Dańdówka przy Osiedlu Traugutta. W latach 1981-1987 wybudowano kościół. Krawędź jego dachu spiralnie wznosi się do góry, w najwyższym punkcie umieszczono krzyż. Wgłębienia na zewnętrznej ścianie tworzą trzy krzyże. Po ukończeniu budowy ustanowiono w 1987 roku parafię i konsekrowano kościół.
DARŁOWO UL. KOŚCIELNA: Centrum Darłowa oddalone jest ok. 4km od brzegu Morza Bałtyckiego. Nad rzeką Wieprza wznosi się Zamek Książąt Pomorskich z 1352 r. W centrum miasta króluje powstały w XIV wieku gotycki Kościół Mariacki p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej. Wewnątrz tej trzynawowej świątyni z wyodrębnionym prezbiterium i przylegającą wieżą, możemy zwrócić uwagę na ambonę z 1700 roku, barokowe obrazy i organy z XIX wieku. Aktualnie parafią opiekuje się Zakon Franciszkanów.

Janusz Walczak