ŚWIĘTA U MALGASZÓW

Podróż na Madagaskar rozpocząłem 4-go grudnia w południe. Via Poznań, Warszawa, Paryż – dotarłem o północy następnego dnia do stolicy tej pięknej wyspy ANTANANARIVO. Rzesza młodzieńców – czarnych jak noc malgaska – otoczyła nas by zanieść nam bagaż do samochodu. Szcz꬜cie, że na O. Prowincjała Teodora Jochema, na Franciszka Chrószcza – jednego z założycieli misji na Madagaskarze i na niżej podpisanego czekała grupa miejscowych misjonarzy – Oblatów. Przez kilka dni jako goście przeżywaliśmy jubileusz XXV-lecia pracy misyjnej w Stolicy, ale także w fonetycznie bliskiej nam miejscowości TOAMASINA. (MASINA = ŚWIĘTY). Uroczystości jubileuszowe zgromadziły misjonarzy, zwykle rozsianych w buszu. Spotkanie z tymi ludźmi pracy misyjnej, pokonującymi trud życia w skrajnie nędznych i wyczerpujących warunkach otworzyło nam oczy na komfort życia europejskiego. Bieda i ubóstwo tubylców, proste warunki mieszkalne same przez się przywodzą na pamięć treść kolędy: „ Mizerna cicha stajenka licha, pełna niebieskiej chwały...”. Z tych serc każdego dnia wyrywały się „pełne niebieskiej chwały” pieśni malgaskie, których rytmu, tempa, siły głosu może pozazdrościć niejeden polski (europejski) kościół. Bóg szuka sobie miejsca tam gdzie na miłość, na prawdę i na nadzieję są otwarte drzwi. Podziwu godni Oblaci ( moi dawni wychowankowie, byli diakoni ) znajdują tam, w tropiku grudniowego słońca, w temperaturze plus 40 stopni Celsjusza, nowe BETLEJEM, nowe NAZARET, nową GOLGOTĘ... W tych dniach na całym Madagaskarze – pod palmą zamiast pod tradycyjnym świerkiem będą wraz z rzeszą małych i dorosłych malgaszów śpiewać w miejscowym języku kolędę „ Cicha noc...”.
Ogrzejmy w ich cieple nasze serca, a w czasie parafialnej pasterki posłuchajmy naszego rodaka O. Marka Marciniaka z Botswany, który opowie nam o podobnych doświadczeniach z serca Afryki.

X. Edward Majka – proboszcz



Ciepłych, gorących w miłość, bogatych łaską Emmanuela i pełnych prostej radości
ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.
oraz
na Nowy Rok – SZCZĘŚĆ BOŻE
Parafianom i Czytelnikom życzy ks. Edward Majka - proboszcz, Duszpasterze i Redakcja.



Historia kościoła parafialnego w Mosinie.

Czy będąc w kościele mosińskim zastanowiliście się nad pewną zdumiewająca rzeczą, że znajdujecie się dokładnie w miejscu, do którego przybywali Mosiniacy od setek lat? By się modlić, szukać pocieszenia, rady… Czy nie odczuwaliście ducha całych pokoleń ludzi, którzy siedząc w tym samym miejscu, co wy kierowali do Boga swe prośby, podziękowania?
Jeżeli tak, to nie ma w tym nic dziwnego, bowiem historia naszego kościoła parafialnego zaczyna się w odległych „mrokach średniowiecza”. Rozpoczynając tę podróż w czasie – na początek – warto przedstawić widok, jaki ukazałby się nam prawie dziewięć wieków temu, gdybyśmy stanęli na mosińskim rynku. Miasto ograniczało się w zasadzie tylko do dzisiejszego rynku. Sam układ zabudowań był niemal identyczny, jak dziś, jednak zamiast wysokich murowanych kamienic ujrzelibyśmy niskie, przeważnie drewniane domki pokryte strzechą. Być może sam rynek był już wybrukowany, lecz pozostałe drogi z pewnością były polne. Ponadto w ówczesnej Mosinie nie znaleźlibyśmy kanału, lecz niewielką rzeczkę, a dookoła całkiem sporo bagien i lasów. Jednak najbardziej szokująca byłaby z pewnością cisza – wszak nie jeździły samochody ani pociągi, nie latały samoloty, nie hałasowały żadne wiertarki, piły, młoty pneumatyczne… Jednego czego możemy być pewni, to tego, że idąc przez średniowieczną Mosinę – jakkolwiek byłaby ona różna od dzisiejszej – bez trudu odnaleźlibyśmy kościół, gdyż stał on w tym samym miejscu co dzisiejszy.
Początki naszej świątyni są tożsame z początkami sieci parafialnej w Polsce, tak więc należy ona do jednych z najstarszych. Parafia mosińska została wymieniona już w dokumencie biskupa Andrzeja Zaremby pochodzącym z 31 stycznia 1298 roku, który wspominał, iż Mosina należała ówcześnie do najdalej na zachód wysuniętych parafii archidiakonatu poznańskiego. Ponadto parafia nasza była stosunkowo rozległa terytorialnie, jednak z czasem ograniczono jej zasięg, o czym świadczy fakt, iż pierwotnie do niej należał kościół w Niwce, który później włączono do parafii w pobliskim Trzebawiu. Warto podkreślić, że pomniejszanie terytoriów dużych parafii nie było niczym szczególnym, jako że „(…) w miejscu nieprzebytych niegdyś puszcz wznosiły się nowe miasta, zamki i wsie, ludność się w stonasób pomnożyła. Musiano zatem dla nowych osad nowe tworzyć parochie, nowe budować kościoły parochialne”.
Zaskakujący dla nas byłby z pewnością sposób „powołania do życia” kościoła mosińskiego. Co ciekawe z inicjatywą wychodził nie pleban, lecz tzw. kolator, czyli patron. Była to osoba, która miała prawo własności do miejsca, w którym stał kościół – w przypadku Mosiny był to król, jako że to on był właścicielem miasta. Rozpatrzenie tej prośby leżało w gestii biskupa, który jednak „nieudzielał pozwolenia wpierw na założenie nowego kościoła parochialnego, dopóki ten, który go zakładał, nie dowiódł potrzeby takiego kościoła (…), dopóki założyć się mający kościół parochialny nieopatrzył w dostateczne fundusze na utrzymanie przy nim plebana, rektora szkoły, kantora i innych sług kościelnych, dopóki nareszcie nowo założony kościół parochialny niebył wystawionym, i w wszelkie aparaty i sprzęty kościelne zaopatrzonym”. Dopiero wówczas następowało poświęcenie nowego kościoła. Samo „wprowadzenie” nowego plebana do ufundowanego kościoła było nie lada uroczystością. Wyobraźmy sobie, że stoimy przed średniowiecznym kościółkiem mosińskim – była to nieduża budowla, cała z drewna i otoczona niewielkim cmentarzem. Po obu stronach drogi gromadzą się tłumy odświętnie ubranych parafian. Od strony rynku dostojnie podąża procesja: na czele biskup wraz z nowym plebanem oraz patronem (przedstawicielem króla), dalej duchowieństwo z okolicznych parafii, wreszcie co znamienitsi przedstawiciele rodzin mosińskich. Powoli wchodzą do środka kościoła – do tak zwanego prezbiterium – gdzie zostanie odprawiona uroczysta msza. W prezbiterium w ławkach zasiadają uczestnicy procesji, natomiast pospólstwo – ze względu na małe rozmiary świątyni – zmuszone będzie wysłuchać nabożeństwa stojąc przed kościołem, a więc na otaczającym go cmentarzu. Nabożeństwo odprawione będzie oczywiście po łacinie, tyłem do ludu oraz – co z pewnością byłby zaskoczeniem – przy muzyce wokalnej (organy, które dzisiaj wydają się oczywistym elementem kościoła zaczęły się pojawiać dopiero w XVI wieku, a i wtedy tylko w co znaczniejszych świątyniach). Był więc kantor (śpiewak) oraz kilku młodzieńców w roli chórku, którzy śpiewali.
Zapewne niewiele osób wie, iż pierwotnie kościół mosiński był pod wezwaniem św. Wawrzyńca, dopiero później także pod wezwaniem św. Mikołaja. Według dokumentu lokacyjnego miasta Mosiny z roku 1302 plebanem mosińskim był niejaki Mikołaj. Kolejnych wzmiankują źródła pochodzące dopiero z XV wieku. Godność tą piastowali: Wieńczysław wymieniony w aktach kapituły poznańskiej pod rokiem 1436, Andrzej wymieniony pod datą 3 kwietnia 1444 roku oraz Stanisław z Obornik, znany ze wzmianki datowanej 27 września 1501 roku.
Na zakończenie – aby dopełnić obrazu początków kościoła mosińskiego – warto wspomnieć o dość istotnej rzeczy, czyli – mówiąc językiem współczesnym – źródłach finansowania. Otóż do utrzymania świątyni obowiązany był przede wszystkim kolator (o czym była mowa wyżej). Ponadto ważne były – tak jak i dzisiaj – datki wiernych i różne darowizny. Istotnym elementem była również dziesięcina – danina, którą każdy parafianin musiał uiścić na rzecz Kościoła, a wynosiła ona 1/10 jego plonów (później zastąpiona została stałą daniną pieniężną). Natomiast od XIV wieku kościoły zaczęły otrzymywać także ziemie, którą albo uprawiano albo dzierżawiono.
Oto, jak wyglądały „narodziny” kościoła mosińskiego oraz zasady jego funkcjonowania.

Błażej Matelski



„Czucie i wiara silniej mówią do mnie”

„Bóg się rodzi moc truchleje”. Tak właśnie zaczyna się najpiękniejsza z kolęd, która powstała w latach, gdy Polska traciła swoją suwerenność. Dziś śpiewa się ją w każdym polskim domu. Pieśń rozpoczyna się od opisu okoliczności, w jakich rodzi się Bóg. Okoliczności te są niezwykłe, bowiem dzieją się niepojęte cuda: „moc truchleje”, „ogień krzepnie”, „blask ciemnieje”, „ma granice nieskończony”, „Pan niebiosów” objawia się jako bezbronne dziecko, Wieczny „Król nad wiekami” rodzi się śmiertelny, tak jak każdy z nas. Jeszcze bardziej niepojęte wydaje się to, że Król rodzi się w „nędznej szopie”, w której „żłób Mu za kolebkę dano”. Sam ubogi ubogich sobie umiłował:
            Ubodzy was to spotkało
            Witać Go przed bogaczami.
Tylko najbiedniejsi w czystości serca uwierzyli w to, w co mędrcy często uwierzyć nie potrafią.
A jednak.... Słowa tej kolędy utwierdzają nas w przekonaniu, że nie wszystko trzeba wiedzieć, by ufać, nie wszystko trzeba odkryć, by uwierzyć, bo czasami to co zakryte dla oczu i umysłu, odkrywamy sercem. Jakże pięknie mówi o tym nasz narodowy wieszcz, Adam Mickiewicz w wierszu „Romantyczność”:
           Czucie i wiara silniej mówi do mnie
           Niż mędrca szkiełko i oko.
           Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
           Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;
           Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
           Miej serce i patrzaj w serce!
Zarówno tekst kolędy Franciszka Karpińskiego jak i słowa Adama Mickiewicza uświadamiają nam, że są zjawiska, które przekraczają nasze możliwości poznawcze i choć będziemy próbować je zgłębić, one i tak pozostaną dla nas niezgłębioną tajemnicą.
Pamiętając o tym, że kolęda ta powstała w chwili, gdy Ojczyzna traciła wolność, nie sposób nie zwrócić szczególnej uwagi na ostatnią zwrotkę:
           Podnieś rękę, Boże Dziecię,
           Błogosław Ojczyznę miłą,
           W dobrych radach, w dobrym bycie
           Wspieraj jej siłą swą siłą.
           Dom nasz i majętność całą
           I wszystkie wioski z miastami,
           A słowo Ciałem się stało.
           I mieszkało między nami.
Jest ona wyrazem miłości i troski poety o losy kraju. W apostrofie skierowanej do Dzieciątka prosi on o błogosławieństwo i opiekę nad wioskami i miastami, nad każdym polskim domem.
W wigilijny wieczór, może roziskrzony śniegiem na ziemi a gwiazdami na niebie na pewno warto i trzeba, przy pachnącym lasem wigilijnym drzewku, przypomnieć sobie słowa kolędy Franciszka Karpińskiego, by móc otworzyć serce na najpiękniejsze narodziny w dziejach ludzkości, by zrozumieć, że „Król nad wiekami” przyszedł, by człowiek z Jego przyjścia zbierał owoce. Może wtedy wśród rozlicznych spraw i kłopotów, w jakie uwikłany jest każdy z nas, łatwiej będzie dostrzec drugiego człowieka i odnieść się do jego człowieczeństwa z radością i miłością.

Wiesława Szubarga



Zaproszenie do ... DOBRA!

      Postanowiłam skorzystać z zachęty ks. Proboszcza do napisania do “Wiadomości Parafialnych”. Tak, ma ksiądz rację, to My parafianie powinniśmy być współtwórcami tejże gazetki, bo dotyczy ona Naszego parafialnego życia. Cieszę się, gdy pojawiają się artykuły z życia wszelkich organizacji działających w naszej parafialnej wspólnocie. Szczególnie podobają mi się, ciepłe artykuły “Duszpasterstwa Rodzin” oraz te, w których ludzie dzielą się z nami swoją wiarą, radością, jak np. p. Stanisława, autorka artykułu “Czy jestem świadoma(y) obdarowania?” Jestem pełna uznania dla twórców Stowarzyszenia Św. Antoniego i Stowarzyszenia Rozdaj Siebie. Może warto pisać więcej o tym co DOBREGO dzieje się w naszym życiu, w naszej parafii. Być może, na pewno trudna walka o to, co DOBRE, pozwoli nam optymistycznie spojrzeć na życie, na siebie, na drugiego człowieka. Mówienie o tym co DOBRE, powinno być na pierwszym miejscu, bo to ONO buduje naszą WIARĘ.
      W tym miejscu pragnę zwrócić się do autora artykułów “Ucieczka przed śmiercią” z poprzedniego numeru WP. Choć autor zawarł w tym artukule wiele prawdy i nauki, to pozwolę sobie zaprotestować przeciwko krytyce zawartej w pierwszej części tego artykułu.
      Uważam, że słowa te są krzywdzące w stosunku do wielu osób. Mam tutaj na myśli osoby, które nie uciekają przed śmiercią. Osoby, które opiekują się chorymi członkami swojej rodziny, osoby pracujące w hospicjach, szpitalach, domach pomocy społecznej, akcjach charytatywnych, osobach z rodzin chorego, które czuwają przy najbliższych umierających poza domem. Przecież ludzie niejednokrotnie podejmują trudne decyzje, niekoniecznie z chęci ucieczki przed śmiercią, czy wygody. Często nie mówi się prawdy choremu dlatego, iż to właśnie ten chory człowiek nie potrafiłby przyjąć takiej wiadomości, wielu chorych przyjmuje taką wiadomość jak wyrok. Są to bardzo trudne rozmowy. Często ludzie do tego przygotowani nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć i jak to zrobić. Nie możemy przecież przewidzieć reakcji danej osoby. Wiele osób nie chciałoby wiedzieć. Nie mają w sobie siły walki. Boimy sie nie tylko śmierci. Wydaje mi się, że o wiele bardziej boimy się bólu, samotności. Nikt nie wie co czuje osoba, która dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora. Oczywiście ważne jest wsparcie rodziny, miłość i choć my niejednokrotnie chcielibyśmy walczyć, to czy tą walkę podejmie chory? Któż z nas chciałby się znaleźć w sytuacji chorego? Jak silna jest nasza wiara w życie, wiara w cuda, w przeznaczenie! Być może dla wielu ludzi jest to sprawdzenie naszej wiary. Całe nasze życie powinniśmy rozpatrywać z punktu widzenia wiary. To ona daje nam siły do pokonywania trudności, ale czy “nasza dojrzałość” upoważnia nas do krytykowania, czy potępiania innych? - mniej dojrzałych, zagubionych. Prze¬cież nasza dojrzałość jest łaską objawienia tajemnic daną nam przez Pana Naszego Jezusa Chrystusa. “To nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem...” - mówi Jezus. Bądźmy świadkami i cieszmy się z tych objawień! Czy święto zmarłych powinno być dniem pesymistycznym? Na pewno nie! Dzień ten, jak wiele innych (Święta Wielkanocne, Święta Bożego Narodzenia) powinny skłonić nas do refleksji, do dania szansy sobie, innym. Jezus dał nam Nadzieję! Nie odbierajmy jej nikomu. W oczach Boga wszyscy jesteśmy równi, to On nas osądzi. Wspierajmy ludzi słabych, zagubionych, bądźmy bardziej świadkami niż sędziami.
      Przepraszam, jeżeli moje słowa kogoś uraziły. Nie taki był mój cel. Jestem zmęczona tym, iż tak często skupiamy się wokół ZŁA, a nie doceniamy DOBRA. Od początku świata istnieje DOBRO i ZŁO, ale to DOBRO zwycięży, pokona wszystkie trudy i przeciwności, pielęgnujmy więc je aby przynisło “plon obfity”.
PS. Moje nazwisko nie jest ważne i nikomu niepotrzebne, dlatego pozwolę sobie podpisać po prostu

KTOŚ



GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH. (odc.34)

       Dobiega końca Adwent, czas radosnego oczekiwania ma przyjście Zbawiciela. I już dzień narodzenia Mesjasza. Dzie¬cię zrodzone na sianie jest źródłem miłości i pokoju w naszych sercach, a także symbolem dążenia chrześcijan do pełnej jed¬ności, do pojednania i do pokoju między wszystkimi narodami świata. Módlmy się, by jedność, miłość i pokój łączyła wszyst¬kich wyznawców Chrystusa. Te szczególne dni po raz pierwszy obchodzimy bez Ojca Świętego Jana Pawła II na Stolicy Piotrowej.
      Odwiedzimy teraz jedno z miejsc, gdzie był nasz Wielki Rodak w czasie swego pielgrzymowania po Polsce. Udamy się też do parafii, której patronem jest św. Jan Chrzciciel - prorok wzywający do nawrócenia, przygotowania się na przyjście Jezusa i wskazujący Izraelitom Jego przybycie nad Jordan, by przyjąć od Jana chrzest. Odnajdziemy miejsce, gdzie czczony jest pierw¬szy męczennik św. Szczepan, diakon – naśladowca Chrystusa.

KOSZALIN GÓRA CHEŁMSKA: W granicach administracyjnych Koszalina przy ulicy Słupskiej znajduje się wejście do Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej (Mater ter admirabilis), którym od 1990 roku opiekuje się Szensztacki Instytut Sióstr Maryi. Przekracza¬jąc bramę wchodzimy na leśne alejki prowadzące na szczyt Góry Chełmskiej (137m n.p.m.) – najwyższego wzniesienia nad wybrzeżem Bałtyku. W starożytności teren ten był miejscem kultów pogańskich. Na początku XIII wieku zakon Norbertanów zbudował tam świątynię p.w. NMP. W 1278 roku osiedliły się tam Siostry Cysterki. Do czasów reformacji i zburzenia w 1532 roku kaplicy Góra Chełmska była celem pielgrzymek dla pątników przybywających z całej Europy. W 1990 roku obok wieży widokowej, przy starych fundamentach wybudowano na wzór świątyni „Prasanktuarium w Schőnstatt nad Renem” nową kaplicę – Sanktuarium Przymierza. Przygotowano szlak Kamiennego Różańca. Podczas IV pielgrzymki Ojciec Święty Jan Paweł II dnia 1VI1991 uroczyście poświęcił to miejsce. Mosiński Chór Kościelny był bardzo blisko tych wydarzeń. Oczekiwaliśmy wtedy w centrum Koszalina na rozpoczęcie Mszy św. z udziałem Jana Pawła II, zaproszeni do zorganizowanego, połączonego chóru śpiewającego specjalnie przygotowane utwory. W 2006 r., w 15 rocznicę poświęcenia Sanktuarium, zostanie umieszczony w kapliczce symbol Opatrzności Bożej – Oko Ojca.
KATOWICE BOGUCICE UL. KS. MARKIEFKI: Parafia w Bogucicach powstała w latach 1374 – 96. Wierni modlili się w drewnianych kościołach. Z drewna pochodzącego z rozbiórki ostatniej świątyni (1891 r.) wykonano krzyżyki. Sprzedawano je lub rozdawano wiernym. 17VII1892 r. poświęcono kamień węgielny pod mury nowego kościoła, budowanego do 1894 roku w stylu neogotyckim. Sześć lat później zainstalowano nowe dzwony. Wewnątrz zobaczymy ołtarz przypominający gotycki relikwiarz lub monstrancję. Znajduje się tam płaskorzeźba przedstawiająca scenę ukamienowania św. Szczepana, patrona parafii. W 1954 roku, z okazji setnej rocznicy ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia NMP umieszczono tam obraz Matki Bożej Boguckiej, przeniesiony z bocznej kaplicy.
BISKUPIEC RESZELSKI: Miasto w woj. warmińsko-mazurskim w położone ok. 40 km, na wsch. od Olsztyna. Wokół malownicze jeziora. Prawa miejskie otrzymało w 1395 r. Gotycki kościół parafialny p.w. św. Jana Chrzciciela wybudowano w 1580 r. Kościół powiększono w kolejnych latach przez dobudowanie: wieży (1668r.), prezbiterium (1728-34r.) i naw bocznych (1882r.). Dodatkowa pieczęć przedstawia widok tej świątyni na tle staromiejskiej zabudowy.

Janusz Walczak



Boży dar, któremu na imię radość: medytacja o czasie…

Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Cóż przyjdzie pracującemu z trudu, jaki sobie zadaje? Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi, by się nią trudzili.
Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek
dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
Poznałem, że dla niego nic lepszego, niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się
szczęściem przy całym
swym trudzie- to wszystko dar Boży.
Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg, na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można, ani od tego coć odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go ludzie bali.
To, co jest, już było, a to co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęlo. (Koh 3,1-15)

Uznanie zależności ludzkiego czasu od Bożej finalności prowadzi człowieka do rozpoznania Bożego daru, któremu na imię radość. W swoich czynnościach znajduje radość, gdy przyjmuje wobec nich postawę aktywną, cieszy się wszystkimi latami swego życia, zawierzając Bożej logice szczególnie wtedy, gdy brak pomyślności. Przeżywana w ten sposób radość życia otrzymuje imię bojaźni Bożej. Jest ona szacunkiem wobec tajemnicy Boga, którego miłość pozostaje mu zawsze bliska.
Wszystko ma swój czas. Według mędrców poznanie właściwego odpowiedniego momentu dla każdego działania było warunkiem sukcesu…Człowiek może osiągnąć samorealizację, przyjmując po prostu dary Boże jako takie…
(z artykułu dr teologii i biblistyki Ryszarda Kempiaka SDB „Wszystko ma swój czas”
w: Zeszyty Karmelitańskie nr 4 2005r
wybrała J. Kapelska)



Św. Szczepan – męczennik

Pan Bóg stawia dzisiaj przed nami św. Szczepana – męczennika jako wzór. Św. Szczepan był uczniem apostołów, jednym z siedmiu diakonów, wybranych przez nich do posługiwania ubogim.
Dzieje Apostolskie mówią o nim, że był pełen Ducha Świętego, że pełen łaski i męstwa, czynił wielkie cuda i znaki wśród ludu. Napomnienia Szczepana i jego wiara w Chrystusa odważnie głoszona, wywołały sprzeciw wśród żydów. Próbowali ośmieszyć go i rozprawić się z nim w dyskusji na Boże tematy. Tymczasem wyszła na jaw ich miernota religijna, bo Szczepan przemawiał pełen mądrości i Ducha Świętego. Mszcząc się na nim rozpowszechnili fałszywe oskarżenie wśród tłumów, że słyszeli, jak wypowiadał bluźnierstwa przeciw Bogu i Mojżeszowi. Szczepan siłą został zaprowadzony przed Sanhedryn. Tam z Bożą mocą wygłosił płomienną mowę, przedstawiając całą historię zbawienia, na koniec piętnując swoich oskarżycieli. Gdy usłyszeli to co mówił, ,,zawrzały gniewem ich serca”. Wyrzucili Szczepana za miasto i tam ukamienowali. Umarł z miłością w sercu dla swoich nieprzyjaciół, modląc się i przebaczając im: ,,Panie, nie poczytaj im tego grzechu”. Św. Szczepan umiał być sobą, potrafił żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie ulegał wpływom z zewnątrz, nie wycofał się i nie stchórzył. Swoją postawą poruszał sumienia, budził niepokój w tych, którzy z Bogiem i sprawiedliwością bardzo mało mieli wspólnego. Takich jak on, w historii było wielu. Wydawano ich sądom, biczowano, prowadzono przed namiestników i królów. Właśnie takich ludzi potrzeba teraz!
Od postawy każdego z nas, zależy obraz przyszłej Ojczyzny i Kościoła. Niekoniecznie ma to być ofiara aż z życia, ale pójście „na całość”, w swoim chrześcijaństwie. Należy zauważyć, że często próbujemy manewrować między sprawami Bożymi a sprawami „tego świata”, między fałszem a prawdą, między krzywdą a dobrem wyświadczanym drugiemu człowiekowi, między tym, co solidne, a tym, co byle jakie, między wiarą a niewiarą. Boimy się wysiłku i ofiary, dlatego wybieramy drogę najwygodniejszą, ale nie jest to droga chrześcijanina. Nie było w Szczepanie jakiejkolwiek połowiczności i przeciętności. Był człowiekiem pełnym łaski i mocy, wiary i Ducha Świętego. Trwał w przyjaźni z Chrystusem. Skąd czerpać siły, by być choć trochę podobnym do Św. Szczepana? Źródłem mocy, jakiej potrzebujemy, jest właśnie przyjaźń z Chrystusem i poznawanie Jego Ewangelii.
Ojciec św. na Westerplatte 12 czerwca 1987 roku do młodzieży po¬wiedział: „Moc, która płynie z Chrystusa, która zawiera się w Ewangelii, jest potrzebna, aby od siebie wymagać, by postępowaniem waszym, nie kierowała chęć zaspokajania własnych pragnień za wszelką cenę, ale poczucie powinności: spełniam to, co jest słuszne, co jest moim powołaniem, co jest moim zadaniem. Powiedziałem przed czterema laty na Jasnej Górze: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia, musicie od siebie wymagać. To znaczy właśnie,, więcej być’’. Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna- to jest nasze „być” i nasze „mieć”. Przyjaźń z Chrystusem zaczyna się od nawrócenia, trwa przez modlitwę i umacnia się Eucharystią. Na Eucharystii budujemy nasze dojrzałe człowieczeństwo i chrześcijaństwo. Wielkość i znaczenie tego sakramentu ukazywał nam Papież w czasie swych pielgrzymek do Ojczyzny. My jednak nie wszyscy do końca, otwarliśmy się na Boże słowa, które do nas kierował. Już czas, abyśmy się zmobilizowali i zaczęli nimi prawdziwie żyć.
Na przykładzie dzisiejszego patrona widzimy, że chrześcijanin nie może być człowiekiem szukającym łatwizny życiowej, uciekającym przed odpowiedzialnością, wymagającą poświęcenia i ofiary. Wypada, abyśmy poczuli się bardziej odpowiedzialni za siebie, za swoja wiarę i wiarę innych, za rodzinę, za drugiego człowieka, za wiedzę, którą zdobywamy, za pracę, którą wykonujemy, a tym samym za Ojczyznę. Ten wysiłek, choć niełatwy, nie musi nam odbierać radości życia. Radość, poczucie szczęścia może towarzyszyć nam zawsze i wszędzie. Wypływa ono ze świadomie podejmowanego trudu powołania, w łączności z Chrystusem Eucharystycznym - źródłem mocy.
To zdarzyło się kiedyś, ale to może zdarzyć się i dziś. Trzeba naśladować postawy świętych patronów. Trzeba wcielać w życie te prawdy, których nauczał Chrystus. Trzeba tu na ziemi, jednoczyć się z Chrystusem w Komunii, aby zasłużyć sobie na wieczną chwałę i mieć przed sobą niebo otwarte.
  - Módlmy się za wszystkich chrześcijan, aby wytrwali w wierności Chrystusowi.
  - Módlmy się za wszystkich przeżywających pokusy przeciw wierze, aby Św. Szczepan wspierał ich swym wstawiennictwem u Boga.
Amen.

Anis



Modlitwa do Świętej Rodziny

Panie Jezu Chryste! Ty uświęciłeś swoją ziemską Rodzinę niewypowiedzianymi cnotami i przykładem życia rodzinnego. Spojrzyj łaskawie na naszą rodzinę, która Tobie się poświęciła i cała do Ciebie należy. Ochraniaj ją łaskawie, ratuj w niebezpieczeństwach, pomagaj w każdej potrzebie i daj jej siły do naśladowania Twojej Świętej Rodziny. Pozwól jej służyć Tobie przez całe życie z miłością i wiernością, a kiedyś wielbić Cię na wieki w niebie.

Rozmiar: 8868 bajtów      Tę namiastkę nieba będziemy mieć za chwilę tu, na ziemi. Narodzi się Radość największa. A my klęcząc u progu stajenki, patrząc na Ideał Rodziny, będziemy analizowali swoją. I choć znajdziemy na pewno mnóstwo niedoskonałości naszego życia przekonani będziemy, że nasze serca godne są wyrażać miłość do Nich. I nie będziemy się mylić. W te kilka dni musi udać nam się być godnymi. A może skrucha, czystość serc i mocne postanowienie poprawy sprawią, że zaczniemy żyć na nowo? I choć trudno będzie wytłumaczyć małym dziewczynkom, że Święta Rodzina to Jezus, Maryja oraz Józef, ale i Bóg Ojciec ważne, żeby dać im wiarę, że „Rodzina to jest siła!”
     Jednak tylko ta świadomość nie wystarczy. Pilna jest potrzeba modlitwy. Rodzina to komórka społeczeństwa coraz bardziej zagrożona na płaszczyźnie ideologicznej i praktycznej siłami godzącymi w jej jedność, które budzą obawy o jej przyszłość, a wraz z nią o losy całego społeczeństwa. Powrót do różańca w rodzinach chrześcijańskich ma być skuteczną pomocą, by zapobiec zgubnym następstwom tego kryzysu znamiennego dla naszej epoki.
     Trzeba powrócić do modlitwy w rodzinie i do modlitwy za rodziny, wykorzystując nadal tę formę modlitwy. Rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje.
      Niech na koniec zabrzmi wezwanie Jana Pawła II: „Rodziny, stańcie się tym, czym jesteście! Jesteście ŻYWYM OBRAZEM BOŻEJ MIŁOŚĆI”.

Kropka

(artykuł oparłam o myśli z: „I wy bądźcie radośni” Jan Paweł II; „Nowy różaniec z Janem Pawłem II”; „Święć się Imię Twoje – modlitewnik dla wiernych”)



KOLĘDUJMY BOŻEJ DZIECINIE!
Błogosławieństwa Dzieciątka Jezus na święta i każdy dzień roku 2006
życzy Wszystkim Dużym i małym Zespół MIKOŁAJKI

1. JEZUSA NARODZONEGO WSZYSCY WITAJMY,
Jemu po kolędzie dary wzajem składajmy.
Jemu po kolędzie dary wzajem składajmy,
Jezusa narodzonego wszyscy witajmy.
    R: Oddajmy wesoło, skłaniajmy swe czoło,
     skłaniajmy swe czoło Panu naszemu.


2. W GRUDNIOWE NOCE,
w zimowe noce,
Dzieciątko Boże z zimna dygoce.
Idzie przez pola pokryte szronem,
wiatr mu wydzwania piosnki znajome.
   R: Hej kolęda, kolęda, hej kolędy to czas,
    Kto ogrzeje rączęta, kto schronienie Mu da.


2. Świeczki się jarzą
w świerkach zielonych
i złote gwiazdy wieńczą korony,
bo zewsząd dzwoni kolęda święta,
lecz o Nim, o Nim nikt nie pamięta.

3. Tyle tych domów i okien tyle,
może Go schronią
choćby przez chwilę.
Może przygarną do serca ludzie,
może nakarmią nim dalej pójdzie.

3. PÓŁNOC JUŻ BYŁA ,
gdy się zjawiła nad bliską doliną jasna łuna
którą zoczywszy i zobaczywszy krzyknął mocno Wojtek na Szymona.
-Szymonie kochany znak to nie widziany, że całe niebo goreje.
   R: Na braci zawołaj niechaj wstawają,
    Kuba i Mikołaj niech wypędzają,
    barany i copy, owce, kozy, skopy zamknione.

Na te wołania, smacznego spania porwał się
Stach z Grześkiem spadł z broga.
Maciek truchleje, od strachu mdleje,
woła: uciekajcie, ach na Boga.
Grześko żebro złamał, Stach na nogę chromał,
bo ją w kolanie wywinął.
   R: Oj, oj, oj, na Boga Pawełek woła,
    uciekajcie prędko gole stodoła.
    Pogorzały szkopy i pszeniczne snopy Jam zginął.


4. W oknach już / pogasły wszystkie światła. Noc / ukołysała wszystko do snu.
U małej stajenki / na peryferiach miasta,
Zawitał maleńki, choć wielki Bóg.

   R: Zanieśmy Panu nasze śpiewanie
    I z Pasterzami oddajmy Mu cześć.
    I niech za gwiazdą / razem z Królami
    Podążą dzisiaj miliony serc.


Dzisiaj / pokój ludziom dobrej woli
I radość i nadzieję światu daj.
Uwolnij nas / od tego co tak boli,
Bo miłość zwyciężyła dziś nad złem.

5. ŚWIEĆ GWIAZDECZKO
Zaprowadź mnie prosto do Betlejem
Zaprowadź mnie gdzie Bóg narodził się
Zaprowadź mnie nie mogę spóźnić się
nie mogę spóźnić się!

   Ref: ŚWIEĆ GWIAZDECZKO MAŁA ŚWIEĆ
     DO JEZUSA PROWADŹ MNIE.


Narodził się Bóg zstąpił na ziemię
Narodził się by uratować mnie.
Narodził się i nie zostawił mnie
i nie zostawił mnie.

Czekają tam Józef i Maryja,
Śpiewają nam, śpiewają gloryja.
To Glorya święta historya
święta historya


6. TUSZĄC PASTERZE, że dzień blisko,
wygnali owce na pastwisko – z obory, z obory, z obory,
Zapędzili pod bory, pod bory, pod bory.
Tam znaleźli miękką trawę,
pokładli się na murawę, posnęli, posnęli, posnęli.
A bydło jadło – 7x
Potem się pokładło, pokładło


Wtem Kuba napół umarł z goła.
Słyszy spod nieba głos anioła: Gloria, gloria, gloria,
a toć i ja , toć i ja, toć i ja.
Z bydłem razem zginąć muszę,
nie wiem czy swą zbawię duszę, bom grzesznik- 3x

A anioł leci – 7x, jasnością swą świeci, jasnością swą świeci

7. Skrzypi wóz, wielki mróz
Wielki mróz na ziemi /2x
Trzej Królowie jadą
Złoto, mirrę kładą.
Hej kolęda, kolęda! /2x

A komóż takiemu?
– Dzieciątku małemu /2x
Cóż to za dzieciątko,
Musi być paniątko.
Hej kolęda kolęda! /2x

Pasterze na lirze,
Na skrzypeczkach grali /2x
Beztroscy do szopy
Prędko pobiegali.
Hej kolęda, kolęda! /2x

O, Jezu Malutki
To Dzieciątko krasne /2x
Cichutkie, Malutkie,
Jak słoneczko jasne.
Hej kolęda, kolęda! /2x

Pójdę ja do Niego,
Poproszę od Niego. /2x
„Daj nam Boże dziecię,
Pokój na tym świecie”.
Hej kolęda kolęda! /2x

8. ŚLICZNA GWIAZDKA WSCHODZI NAM,
już na niebie światło lśni,
bo w Betlejem przyszedł Pan,
przyszedł Pan, Jezus się narodził dziś.
R : Panie Jezu, Boża radość w nas nastaje,
bo Ty jesteś z nami tu i przed żłóbkiem serce moje drży o Panie,
tak ze szczęścia Boże mój.


Aniołowie grają Ci.
Pastuszkowie głoszą cześć.
I ja Tobie Jezu mój,
Jezu mój serce swoje daję też.

9. Przyjdź do mnie mały Jezusiku
mieszkać w dziecięcym pokoiku.
Lalka w łóżeczku Cię ułoży,
Będziesz miał miękko mały Boże.

Lalka Ci miejsca ustąpiła
Teraz się pięknie pokłoniła,
A miś na straży stanął z boku,
By nikt nie zrobił krzywdy Bogu.


Pieska uwiążę by nie szczekał,
Pajac ukłoni się z daleka
I nawet wielki, groźny lew
W kornym pokłonie skłoni łeb.

A jeszcze lepiej mały Boże
W serduszku moim Cię ułożę
Będziesz cieplutkie miał mieszkanie
Przyjdź tylko do mnie mały Panie.
10. ŻYCZENIA
1. Po kolędzie chodzimy, świętości wam życzymy
Hej kolęda, abyście święci byli,
Hej kolęda i Bogu zawierzyli.

2. Aby nienarodzeni nie byli odrzuceni.
3. Niech wszystkie dzieci małe, rosną na Bożą chwałę.
4. I niech każda mamusia bardzo kocha tatusia.
5. Miłości wam tu trzeba, a po śmierci do nieba.

11. Jakaś światłość nad Betlejem się rozcho¬dzi,
W środku nocy przerażony świat się budzi.
Dzisiaj Chrystus tutaj właśnie się narodził,
Do nas przyszedł bo ukochał wszystkich ludzi.

Ref: Teraz śpij, Dziecino Mała,
Teraz śpij, Dziecino miła.
Ziemia bogactw Ci nie dała,
Bo bez Ciebie biedną była.

Już pasterze, prości ludzie biegną z dala,
Oddać pokłon Tobie Panu, nad panami.
Mówią sobie: Jakaś łaska nas spotkała,
Że Bóg przyszedł, że chce zostać razem z nami.

Ref:……………………

Z wschodnich krain przyszli jeszcze trzej Królowie,
Każdy myślał: coś wielkiego dziś zobaczę.
Lecz zdziwili się ci wielcy Monarchowie,
Że ich Król jest malusieńki i że płacze.

Ref: Nie płacz już Dziecino Mała,
Nie płacz już, Dziecino miła.
Ziemia tym Cię zasmuciła,
Że tak mocno w grzechu tkwiła.


12. Dzyń, dzyń
Ref: Dzyń, dzyń… jedzie noc na saniach złotych /4x/

Jedzie ciemna noc z workiem pełnym gwiazdek,
a za oknem sen czai się przyjazny.

Zając przykrył się śnieżną poduszeczką,
Lato mu się śni i złote słoneczko.

Zasnął cały świat, śniegiem się otulił,
Jezus w żłóbku śpi, luli, luli, luli.

13. Leży w żłobie
Leży w żłobie Malusieńki, chyli dach się tej stajenki,
A Maryja zatroskana, myśli czym by okryć Pana.


Ref: Zimno w nóżki Maleńkiemu śnieg i mróz dokucza Mu,
Pójdźmy dary złożyć jemu, oddać pokłon, to nasz Bóg.


Święty Józef się weseli, bo przybyli już anieli,
Pastuszkowie i królowie uznać Boga w Tym co w żłobie.

14. Dlaczego dzisiaj
1. Dlaczego dzisiaj wśród nocy dnieje i jako słonce niebo jaśnieje.

R: Chrystus, Chrystus nam się narodził, aby nas od piekła oswobodził

2. Dlaczego dzisiaj Boży Aniele ogłaszasz ludziom wielkie wesele.

3. Dlaczego gwiazda nad podziw świeci i przed królami także poleci.






I tak po raz kolejny zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, po nich nastanie Nowy Rok. Minęło 12 miesięcy życia każdego z nas. W szeregach Automobilklubu Wielkopolski Delegatura Mosina zaszło dużo zmian. Coraz więcej osób z Mosiny - i nie tylko - przekonało się i polubiło turystykę motorową. Lecz nie w tym tkwi cała tajemnica sukcesu. Buduje go niesamowita i niespotykana atmosfera panująca wśród nas. Samo „ rajdowanie” to nie wszystko. Wesołe spotkania po imprezach samochodowych, przyjacielskie rozmowy i wspólna nauka trudnych zagadnień zapisu tras rajdowych to najważniejsze – choć nie jedyne – łączące nas w coraz większą więź wydarzenia. Wiadomo, że życie to nie tylko sama zabawa i pomyli się ten, który tak będzie oceniał to, co dzieje się w Automobilklubie w Mosinie. To właśnie samo codzienne życie buduje więzi, których z całą pewnością nie byłoby gdyby nie Ci wszyscy wspaniali ludzie.
Duet Krzysztof Szukała i Wojtek Gabryelczyk zorganizowali już drugą edycje nocnego rajdu pod nazwą „ Rajd w ciemno” gdzie ciemności jesiennego wieczoru stały się areną zmagań załóg. Ostatnia w tym roku, jedna z wielu imprez organizowanych przez Automobilklub spowodowała, że 26 Listopada parking za kościołem pw. Św. Mikołaja w Mosinie zgromadził 26 samochodów i gotowych do zabawy – na jedynym tego typu rajdzie w roku – załóg. Tym razem był on wyjątkowy za sprawą niespodziewanej, acz bardzo miłej i sympatycznej przyjaźni, jaka zawiązała się jakiś czas temu pomiędzy coraz większą liczbą firm wspierających rajd a Delegaturą Mosina Automobilklubu Wielkopolski. Wśród mroków ogarniających wszystko wokół wystartowali zawodnicy na drogi wokół Mosiny, by na trasie wytężać wzrok a także zaznać niesamowitych niespodzianek. Obowiązkowym wyposażeniem każdej załogi musiała być latarka, której promienie niejednokrotnie ratowały załogi w poszukiwaniu zadań i odpowiedzi. Jednak nie przestraszyło to nikogo i wszyscy stawili się na mecie rajdu. A tam dla tych, którzy chcieli czekała po ogłoszeniu wyników zabawa do białego rana.
„Największą chyba nagrodą dla organizatora jest ten błysk w oku i zadowolenie na twarzy zawodnika. I tym razem udało się to osiągnąć. Po raz kolejny udało się nam zorganizować Rajd w Ciemno. Myślę, że nabieramy z Wojtkiem coraz większego doświadczenia w organizowaniu tego typu imprez. Dziękujemy wszystkim za pomoc” - powiedział już w spokoju po zakończeniu imprezy Komandor Krzysztof Szukała.
I to by było na tyle w tym roku. Przed nami najpiękniejsze dni. W wielkiej miłości i przyjaźni. Tej, o której pisałem i tej, z której jesteśmy dumni. Potrafimy kochać, szanować się razem, pomagać sobie. W ten piękny czas Świąt Bożego Narodzenia i na co dzień. Wszystkim, których znamy i nie znamy życzymy by odszukać w sobie dar miłości i rozpalić płomyk w każdym sercu. Bądźmy miłością by ten czas cudu Bożych Narodzin i wielkie uczucie z nim związane był z nami teraz i na zawsze. A wielkość i żarliwość jego niech „będzie jak ogień”, by grzał serca i dusze nasze.

Marcin Wojcieszak



z ostatniej chwili ...