CZEKAJĄC NA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

Zbliżają się jedne z najpiękniejszych najbardziej rodzinnych świąt, Święta Bożego Narodzenia. Kojarzą się nam one ze skrzypiącym pod nogami, błyszczącym w słońcu, bielutkim śniegiem, z roziskrzonymi na wieczornym niebie gwiazdami, z dzwoneczkami, których dźwięk dobiega gdzieś z oddali, z otulonym w uroczystą ciszę domem i bardzo rodzinnym stołem, na którym znajdują się: opłatek i tradycyjnie polskie potrawy oraz puste nakrycie. Spoglądamy na nie, myśląc o samotnych, opuszczonych, oraz o tych, których nie ma już pośród nas, a do których tak bardzo tęsknimy i których obecność czujemy, bo ich po prostu kochamy. Nad tym wszystkim zaś unosi się kolęda i płynie wysoko, wysoko ponad głowami, a potem gdzieś w odległym mroku cichnie. Dzieciom ten cudowny, magiczny czas przypomina świętego Mikołaja, wesołego, dobrodusznego staruszka, ubranego w czerwoną czapkę z pomponem, kubrak i spodnie wpuszczone w wysokie buty. Odpowiada nam ten ciepły, choć komercyjny, wizerunek Mikołaja, dlatego mało kto zastanawia się, jaki był i jak wyglądał naprawdę ten Święty - patron żeglarzy, cukierników, rybaków, dzieci i więźniów.
Jego portrety, wyrosłe z tradycji chrześcijańskiej, przedstawiały starca w stroju biskupim, w mitrze i z pastorałem. Możemy też zobaczyć na nich trójkę dzieci lub młodzieńców, w tle występuje czasami kotwica i okręt (jest to nawiązanie do licznych opowieści z życia Świętego).
Święty Mikołaj jest postacią historyczną. Urodził się około 270 roku. Pochodził z miasta Patara w Azji Mniejszej. Podobno w młodości podróżował do Palestyny i Egiptu. Od najmłodszych lat odznaczał się wielką wrażliwością na ludzką biedę oraz niezwykłą pobożnością. Te przymioty sprawiły, że został wybrany na biskupa miasta Mira, które było stolicą jego rodzinnej prowincji.
Jako biskup Mikołaj miał znacznie większe możliwości działania. Zasłynął z opieki nad ubogimi, którą prowadził anonimowo. Źródłem finansowania tej działalności był jego rodzinny majątek. Szczególną opieką Święty otaczał dzieci. Pochylał się także z troską nad więźniami i skazańcami.
Święty Mikołaj doświadczył prześladowań, które spadły na Kościół za panowania cesarza Dioklecjana (284-305). Został uwięziony: „Uwięziono wszędzie wielkie mnóstwo chrześcijan. Więzienia, przeznaczone dla morderców i rabusiów, zapełniły się biskupami, księżmi i diakonami. Niektórzy, poddawani torturom, zmuszani do walki z gladiatorami lub rzucani na pożarcie dzikim zwierzętom, załamywali się. Inni, którzy nie zaparli się swej wiary w Chrystusa, lecz wyznali Go jako Pana i Boga, byli nazywani świętymi lub wyznawcami. Mikołaj był jednym z nich”. Wolność odzyskał dopiero w 313 roku, gdy cesarz Konstantyn zalegalizował chrześcijaństwo w całym cesarstwie. Zmarł w 350 roku prawdopodobnie 6 grudnia. Relikwie Świętego znajdują się w mieście Bari we Włoszech. Do dziś dnia z relikwii tych wydobywa się oleista substancja, mająca wiele właściwości leczniczych, zwana Manna di San Nicola.
Przyzwyczailiśmy się, (zwłaszcza najmłodsi) że święty Mikołaj przynosi nam w podarunku coś wymarzonego, coś, na co czekamy często cały rok. Zdarza się jednak, że otrzymujemy od niego dary niezwykłe, takie, których w ogóle się nie spodziewamy. Taki cudowny prezent otrzymał wszystkim dobrze znany bohater z utworu Karola Dickensa „Opowieść wigilijna”, Ebenezer Scrooge, dla którego najwyższą wartością w życiu był pieniądz, więc życie upływało mu na gromadzeniu gotówki. Świąt Bożego Narodzenia nienawidził, gdyż musiał płacić wtedy za wolny dzień swemu kanceliście, Bobowi a Ebenezer był człowiekiem skąpym i bardzo złym.
Gdy wydaje się, że jest już zupełnie stracony, staje się cud. W wigilijny wieczór zjawiają się kolejno Duchy: Wigilijnej Przeszłości, Tegorocznego Bożego Narodzenia i Przyszłych Wigilii. Ostatni z duchów pokazuje bohaterowi dzień jego śmierci. Nikt po nim nie płacze, nikt go nie żałuje, bo jak żałować i płakać nad człowiekiem, który jest zły, który nikogo oprócz siebie nie kocha? Przerażony Ebenezer obiecuje poprawę i błaga o litość.
Szczera skrucha wzrusza duchy, którym Scrooge dziękuje za przestrogę. Od tego czasu nikt tak wspaniale nie świętuje Bożego Narodzenia jak ten, który nienawidził świąt i nikt tak nie kocha ludzi, jak ten, który ich nienawidził.
Święty Mikołaj uświadamia nam, że najpiękniejszy prezent, jaki możemy ofiarować innym to miłość pozbawiona cienia egoizmu. Ci zaś, którzy tego doświadczają, potrafią szczerze cieszyć się z narodzonego w żłóbku dzieciątka, z kolędy śpiewanej przy choince, z uśmiechu najbliższych, z radości dzieci, z wiary, że w tę niezwykłą wigilijną noc zwierzęta mówią ludzkim głosem. Ten cudowny, niepowtarzalny i jedyny w roku dzień kończy się uroczystą pasterką, podczas której we wszystkich kościołach rozbrzmiewa przepiękna pieśń, która zaczyna się od słów: „Bóg się rodzi, moc truchleje”. Wybiega ona daleko poza mury kościoła i niesiona echem ponad lasami, górami, łąkami i dolinami, otulona puszystym śniegiem, ukołysana przez wiatr unosi się coraz wyżej, aż do nieba i na pewno słucha jej z uśmiechem pośród wszystkich Świętych także święty Mikołaj, który po pracowitej nocy obmyśla już, kogo i czym obdarować podczas kolejnych Świąt Bożego Narodzenia.

Wiesława Szubarga


Nadzieje umarła ostatnia

Według danych Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, do wtorku w tym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło już 20 górników, a 10 odniosło ciężkie obrażenia. W całym polskim górnictwie zginęły w tym roku 43 osoby.
21 listopada 2006 roku miał miejsce najtragiczniejszy od prawie trzydziestu lat wypadek w górnictwie. W Rudzie Śląskiej, w kopalni Halemba, niespodziewanie eksplodował metan. W tym czasie kilometr pod ziemią znajdowali się górnicy, którzy wychodząc tego dnia z domu, usłyszeli, jak zwykle, od swych bliskich: „Szczęść Boże” na znak wiary i nadziei, że i tym razem szczęśliwie wrócą do domu. Górnicy jednak wiedzą, że kiedy zjeżdżają pod powierzchnię, mogą już nie zobaczyć nigdy słońca, bo praca górnika jest niebezpieczna, co potwierdziło się, gdy o godzinie 16.30 pokładem górniczym wstrząsnął gigantyczny wybuch, a górnicy nie mieli żadnych szans na ucieczkę. Tego samego dnia po godzinie 20.00 ratownicy dotarli do czterech ciał, ciała kolejnych czterech ofiar mieli w zasięgu wzroku. Wiadomo więc już było, że osiem osób na pewno nie żyje. Spośród tych osób udało się zidentyfikować tylko dwie, inne były tak zmasakrowane, że o ustaleniu ich tożsamości nie mogło być mowy. Trwogą napawała myśl, co stało się z pozostałymi piętnastoma górnikami, których los wciąż nie był znany.
Od tej chwili gorąca modlitwa bliskich a także żarliwa modlitwa wszystkich ludzi dobrej woli po raz kolejny zjednoczyła Polaków. Najżarliwiej modlili się sami górnicy, wznosząc z ufnością oczy do swej ukochanej Patronki, świętej Barbary, która daje im poczucie bezpieczeństwa nie tylko w czasie pracy, ale również podczas powrotnej drogi do domu. Bezgraniczne zaufanie jakim górnicy obdarzyli swą świętą, przerodziło się w przekonanie o jej fizycznej obecności: „Bowiem kto tak często jak górnik bywał w obliczu śmierci i tak często i namacalnie został od śmierci uratowany, ten gotów uwierzyć, że jego święta Patronka nie potrzebuje być wołana na pomoc z dalekiego nieba, ale że strzeże go z bliska jak jaki anioł stróż” (z homilii ks. A. Wolnego wygłoszonej w kościele parafialnym w Jaśkowicach 4.12.1945 r.). Co więcej, Święta jest zawsze tam, gdzie górnicy. Z mieczem i wiatykiem w dłoniach przechadza się tuż obok. Pewien górnik z kopalni Ziemowit w takie oto strofy poukładał piękną prośbę do Patronki o opiekę nad górnikami:

                      (...) Ostrzegaj nas przed słabym stropem
                      i chroń szybową niwę.
                      (...)
                      W czasie pożarowych dymów
                      niebiańską lampą
                      oświeć przejście do hydrantów w rurociągach wodnych.
                      Wyraźnie pokaż główne kierunki powietrza
                      (...)

W tych dniach ludzie na Śląsku z ufnością i nadzieją zwracali się do św. Barbary, prosząc ją, by nie zabierała ich bliskich. Na Śląsku bardzo często mówi się o nadziei. Mówili też o niej ratownicy, podkreślając, że nadzieja zawsze umiera ostatnia i choć sytuacja jest bardzo trudna oni wierzą, a ta wiara nadaje sens wszystkim ich wysiłkom.
23 listopada ratownicy, po38 godzinach akcji ratunkowej, dotarli do ofiar katastrofy. Niestety nie był to dzień radosny, bo wraz z jego nastaniem zgasła, jeszcze ciągle tląca się, iskierka nadziei. Odnalezieni górnicy nie dawali oznak życia.
W Polsce ogłoszono żałobę narodową, która trwać będzie do soboty. Opuszczono do połowy masztów flagi narodowe lub przepasano je kirem. Uczyniono tak również na wszystkich polskich okrętach, we wszystkich bazach i jednostkach Marynarki Wojennej od Świnoujścia do Gdyni. W wielu miejscach wystawiono księgi kondolencyjne, m.in. w Pałacu Prezydenckim. Wpisać się można także do ksiąg kondolencyjnych na stronach internetowych Krakowa, Warmii i Mazur, Gdańska. We wszystkich szkołach śmierć górników uczczono minutą ciszy. W intencji zmarłych i ich bliskich odprawiane są w całej Polsce msze.
Na Śląsku nikt już na nic nie czeka. Rodziny opłakują swych bliskich, opłakują swych kolegów górnicy, którzy na co dzień nie płaczą prawie nigdy, bo to ludzie silni i niełatwo jest ich przestraszyć. Gdy jednak ocierają szorstką spracowaną dłonią łzy to znak, że o tym, co się stało, nie da się już nigdy zapomnieć
Z bólem ludzi żyjących na Śląsku łączą się dziś wszyscy Polacy. Mamy świadomość, że odeszli do wieczności nasi bracia, ludzie prawi, uczciwi, przyzwyczajeni do ciężkiej pracy, ludzie jak nikt inny kochający i szanujący życie, które każdego dnia narażają, zjeżdżając pod powierzchnię ziemi i wyrywając z jej wnętrza czarne bryły węgla, które dla nich znaczą więcej niż złoto.
I choć ci, którzy odeszli już nigdy nie usłyszą dźwięku dzwonków kopalnianej windy, to ja wierzę, gorąco wierzę, że na Łąkach Niebieskich chłoną odtąd całą duszą dźwięk anielskich dzwonów i są naprawdę szczęśliwi. Właśnie tam będą czekać na swych bliskich, tak długo jak długo trzeba będzie. Ci, którzy zostali przez nich osieroceni oczekują z nadzieją na to samo i może to da im siłę, aby trwać mimo bólu, trwać mimo smutku, trwać mimo cierpienia?


Drodzy Przyjaciele misji

Wprost niedowiary, że już zbliża się koniec roku, wspaniałe święta Bożego Narodzenia. Wykorzystując naszą wiosnę nieco chłodną zabrałem się do pisania. Moje duszpasterstwo się zmieniło. Od 5-go marca nie pracuję na parafii ani jako proboszcz ani jako wikary. Zajmuję się duszpasterstwem specjalnym zaangażowaniem się niesienia pomocy najbardziej potrzebującym, biednym chorym. Często bez żadnej pomocy lekarskiej z powodu braku pieniędzy lub choroby nieuleczalnej przez medycynę. W lipcu jechałem do 9 miejscowości. Zawsze podróżuję autobusami, by zmniejszyć koszty podróży i dla samego bezpieczeństwa, co miesiąc przejeżdżam 2500 km. Niektórzy proszą o rozmowy, by rozwiązać problemy życia wewnętrznego i psychologicznego.
W tej chwili mieszkam w kolegium Fatyma w dużym mieście, stolicy naszej prowincji. W mojej pracy nie zależę od nikogo. Mój sen uzupełniam w autobusie bez najmniejszych trudności, wykorzystując jazdę. Nieraz sprzedawca biletu w autobusie mnie budzi księże już trzeba wysiadać.
Oprócz tych zajęć soboty i niedziele jadę na zastępstwa tych którzy jadą na wakacje do swojej ojczyzny, by odwiedzić swoje rodziny, na dwa lub trzy miesiące. Przełożony zadowolony że ma kogo posłać. Ogromnie lubię te zastępstwa, bo nie wyobrażam sobie być w domu w soboty i niedziele bez żadnego zajęcia. Dla mnie toby była najgorsza rzecz czuć się nieużyteczny, by nie służyć drugim, tym bardziej kiedy potrzebują pomocy duszpasterskiej. Niektóre dni mam wolne lub godziny, by przygotować się do kazań lub konferencji, jak również pogłębiać wiadomości. Czuję się szczęśliwy, że mogę pomóc tym potrzebującym. Dlatego dużo ludzi mnie zna, obojętnie gdzie się pokażę. Raz w miesiącu jeden dzień spędzam u mojego kolegi kursowego, by być do dyspozycji jego parafian, cały dzień, a wieczorem odprawiam mszę św. o zdrowie, która trwa półtorej godziny z wszelkimi ceremoniami. Mam okazję porozmawiać z nim po polsku, a jest nim O. Eugeniusz Basiński. znamy się już od roku 1948. Zrobiliśmy razem wszystkie studia w Polsce, święcenia kapłańskie razem i 42 lata w Argentynie. Dawniej miałem do dyspozycji samochód, teraz go nie potrzebuję, przeciwnie jest mi przeszkodą. W ten sposób czuję się pewniejszy. A tym samym unikam niebezpieczeństwa, które powoduje ogromny ruch samochodowy, dużego miasta.
Ciekawa rzecz coraz mniej wody pitnej w Argentynie. Niektóre prowincje nie maja deszczu osiem miesięcy. Zauważa się wielkie susze, znikają strumyki, bydło wymiera, brak wody i paszy. U nas wzrastają upały, słońce smaży nasze mózgi. Temperatura ciągle wzrasta, dochodzi do 45 stopni. Grzejemy się do oporu.
Na Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok życzę wam wszystkim dużo błogosławieństwa Bożego od Boskiej Dzieciny narodzonej w Betlejem i pomyślnego Nowego Roku. Dziękuje serdecznie za wsparcie duchowe i materialne. Wszystkim Dobrodziejom Misji „Bóg Wam zapłać stokrotnie”

Wasz Misjonarz – O. Bronisław Łagocki


Misjonarze Różańca – MOSINA

Błogosławiona INDIANKA Kateri z plemienia Mohawków

Do Redakcji Wiadomości Parafialne dotarła przesyłka ze zdjęciami naszego parafianina, który miał to szczęście i łaskę być na grobie naszej SZCZĘŚLIWEJ KATERI. Dziękujemy!
Prosta dziewczynka, w której sercu zakiełkowała wiara jak ziarnko gorczycy. Czczona w Ameryce jako patronka Indian, dziewcząt i walczących z rasizmem niech stanie się także naszą Przyjaciółką z Nieba.

Z tekstu homilii Ojca Świętego Jana Pawła II wygłoszonej podczasMszy św. kończącej Światowe Dni Młodzieży w Toronto 2002
„Tak jak sól nadaje smak pożywieniu i jak światło oświeca ciemności, tak świętość nadaje pełny sens życiu, czyniąc je odblaskiem chwały Bożej. Iluż świętych, także spośród młodzieży, zna historia Kościoła! Przez swą miłość do Boga ukazali światu blask swych heroicznych cnót, stając się wzorami życia, które Kościół podał wszystkim do naśladowania. Niech wystarczy wspomnienie choćby niektórych: Agnieszki Rzymskiej, Andrzeja z Phu Yen, Piotra Calungsoda, Józefiny Bakhity, Teresy z Lisieux, Pier Giorgio Frassatiego, Marcela Callo, Franciszka Castello Aleu czy Kateri Tekakwithy, młodej Indianki, zwanej «lilią Mohawków». Droga młodzieży, proszę Boga po trzykroć świętego przez wstawiennictwo tej niezliczonej rzeszy świadków, aby uczynił was świętymi trzeciego tysiąclecia”.
                          - Błogosławiona Kateri prosimy módl się za nami!


„Idźcie i głoście – bliskie jest Królestwo Boże …”

Katechizm Kościoła Katolickiego jednoznacznie ukazuje, że pierwszym i podstawowym powołaniem każdego człowieka – chrześcijanina, jest świętość. Do niej to każdy powinien dążyć na różnych płaszczyznach swojego życia. Świętym nie ma być tylko Siostra zakonna, czy kapłan – świętym ma być każdy z nas.
W najbliższych dniach gościmy w naszej wspólnocie parafialnej Siostry Zakonne, ze Zgromadzenia Sióstr Świętego Dominika na rzecz Kościoła Katolickiego na Ukrainie. Zgromadzenie to powstało w drugiej połowie XIX wieku i jest ściśle związane z Kościołem na Kresach Południowo – wschodnich. Założycielką tego Zgromadzenia jest Sługa Boża Matka Kolumba Białecka. Głównym celem tego Zgromadzenia jest praca wśród zaniedbanych warstw ludności, głoszenie im Królestwa Bożego, troska o wychowanie i edukację dzieci oraz opieka nad chorymi w ich domach. Trzeba powiedzieć, że pierwsze placówki powstały w Galicji, w Wielowsi, następne miejsca to: Rawa-Ruska, Żurów, Tarnopol, Złoczów, Lwów, Annowola, Chodorów. Niestety wszystkie te domy zostały zamknięte na skutek terroru komunistycznego i zmian granic Polski. Koniec XX wieku, to powrót Sióstr do pracy wśród swoich podopiecznych na Litwie.
W 1994 roku dwie Siostry skierowane zostały do pracy w parafii Świętego Wawrzyńca w Żółkwi. Na tych terenach zajmują się katechizacją dzieci i dorosłych nie tylko w parafii, ale także poza jej obrębem. Co roku Siostry przygotowują dzieci do I Komunii Świętej, dorosłych do sakramentu ślubu i spowiedzi. W swoich działaniach członkinie Zgromadzenia nie zapominają o chorych, opuszczonych, o tych którzy w szczególny sposób potrzebują opieki. Na terenie Zółkwi działa także, Punkt Pomocy Humanitarnej, gdzie ubodzy, samotni i potrzebujący otrzymują materialną – i nie tylko materialną – pomoc.
1995 rok, to czas otworzenia kolejnej placówki – tym razem w Czortkowie. Siostry podejmują tam pracę katechetyczną w parafii, a także na jej obrzeżach. Od 2005 roku przy klasztorze działa Świetlica Środowiskowa, w której dzieci mają możliwość odrabiania lekcji, uczestniczenia w zajęciach sportowych, zabawach ruchowych, zajęciach plastyczno – technicznych, a także możliwość wspólnego śpiewu. Siostry Zgromadzenia Sióstr Świętego Dominika na rzecz Kościoła Katolickiego na Ukrainie widzą potrzebę pracy i pomocy w wychowaniu dzieci i młodzieży. Pierwszym i podstawowym działaniem Sióstr na terenie Ukrainy, jest zbieranie parafian i odnawianie ducha wiary, a także potrzeby wspólnoty i świątyni – miejsca spotkań z Chrystusem i braćmi. Kolejnym etapem jest bezpośrednia ewangelizacja, czyli budzenie wiary w Jezusa Chrystusa Zbawiciela Świata – Emmanuela – Boga z nami. Proces ewangelizacji obejmuje nie tylko dzieci i młodzież, ale bardzo często dotyczy całych rodzin, które na nowo chcą odkryć swoje życie i na nowo chcą zacząć żyć – z Chrystusem. Nie ulega wątpliwości, że ważną rolą jest także krzewienie polskiej kultury i ukazywanie korzeni Polski – Polski chrześcijańskiej.
W wielu momentach naszego życia widzimy potrzebę takich działań nie tylko za granicami kraju, ale także tu na ziemiach polskich. Otoczmy więc naszą troską Zgromadzenie Sióstr Świętego Dominika na rzecz Kościoła Katolickiego w Polsce, pomóżmy w tym wielkim dziele budowania Kościoła i kultury polskiej na ziemiach ukraińskich. Niech przejawem naszej troski i solidarności będzie ofiara serca u progu czasu adwentu. Pamiętajmy w naszych modlitwach o tym wielkim dziele, o naszych braciach, którzy odczuwają głód Chrystusa, a także o tych, którzy swoim życiem dają świadectwo wierze i powołaniu do świętości.


Szlaku Świętego Jakuba
ciąg dalszy…

Za namową Księdza Proboszcza chciałbym dorzucić kilka uwag do tematu Św. Jakuba Apostoła. Wiadomości, którymi się dzielę, zdobyłem w tym roku przy okazji wykonywanych prac rzeźbiarskich.
Do Jakubowa koło Głogowa zaprojektowałem relikwiarz i wyrzeźbiłem do niego postać św. Jakuba o wys. 35 cm; 10 grudnia natomiast, w Wągrowcu w kościele p.w. św. Jakuba poświęcona zostanie figura naturalnej wielkości, przedstawiająca tego apostoła, którą wykonałem z drewna lipowego ze złotą polichromią.
W ostatnich latach obserwować można wzmożone zainteresowanie europejskimi tradycjami związanymi z pielgrzymowaniem do |Santiago de Componella .Zjednoczona Europa bez granic aż zachęca do tego. Wystarczy paszport, karta kredytowa i wygodne buty. Po żadne wizy nie trzeba już stać miesiącami. A teraz fakty:
1982 - papież Jan Paweł II pierwszy raz pojawia się w Santiago de Componella;
1987 - Rada Europy ogłasza drogę św. Jakuba Apostoła pierwszą europejską drogą o wielkim znaczeniu dla jej kultury. Cztery punkty apelu skierowanego do władz bardzo szybko owocują;
1989 - papież Jan Paweł II przebywa po raz drugi w Santiago de Componella na spotkaniu z młodzieżą. Od tego roku we Francji i Niemczech realizowane są ogromne projekty reaktywowania szlaku św. Jakuba.
2004 - w Jakubowie koło Głogowa powstaje stowarzyszenie o nazwie „ Bractwo Św. Jakuba Apostoła” .Powstają też pierwsze szlaki oznakowane muszlą i krzyżem św. Jakuba na niebieskim tle.
6.10.2006 - we Wrocławiu minister kultury i dziedzictwa narodowego oficjalnie otwiera drogę św. Jakuba: „VIA REGIA.”
5.11. 2006r.-w Poznaniu w kościele p.w. św. Wojciecha zainaugurowano Wielkopolski Szlak Św. Jakuba. Biegnie on z Gniezna przez Lednicę, Murowaną Goślinę, Poznań, Rogalinek, Lubiń, Leszno aż do granic woj. lubuskiego.
Powstaje coraz więcej przewodników po szlaku, opracowywana i przygotowywana jest baza noclegowa dla pielgrzymów pieszych, rowerowych, a nawet konnych. Dynamicznie rozwija się kult św. Jakuba Apostoła a wraz z nim fenomen wędrówek pątniczych.


Źródła opracowania:
         1. Na szlaku św. Jakuba…z Jakubowa do Santiago de Componella”, wyd. Bractwo Św. Jakuba Apostoła w Jakubowie, 2005;
         2. „Przewodnik Katolicki” nr 45/2006

Roman Czeski


Miłosierny Św. Marcin

Jedenasty listopada już poza nami, ale na wspomnienia nigdy nie jest za późno. Dzień ten poświęcony jest św. Marcinowi i nie tylko. Stare polskie przysłowie mówi: „od św. Marcina zima się poczyna" inne zaś mówiło, że „św. Marcin na białym koniu jedzie” bo o tej porze już prószył śnieg. Kim był święty Marcin, najbardziej lubiany z europejskich świętych, patron wiejskich zagród, pól, ludzi i zwierząt.
Święty Marcin był synem żołnierza sam był żołnierzem, urodzi się pomiędzy rokiem 316 a 317 w Panonii (dzisiejszej zachodniej części Węgier). Lata chłopięce Marcin spędził w północnowłoskiej Pawii. Tam tez spotkał na swej drodze chrześcijan. Gdy miał piętnaście lat dopiął swego celu i przyjął chrzest święty, gdyż do tego czasu rodzina utrudniała mu to. Pewnego dnia Marcin napotkał na podmiejskiej drodze ubogiego człowieka, widząc jego liche odzienie, mieczem podzielił na dwoje swój żołnierski płaszcz i jedna część oddal ubogiemu. W nocy przyśnił mu się Chrystus odziany w jego płaszcz i mówiący do aniołów: „patrzcie jak ten Marcin katechumena przyodział". W tej pięknej opowieści mocno opartej na ewangelii według św. Mateusza (25, 36-40) dopatrzyć się możemy czegoś w rodzaju podsumowania pewnego etapu w życiu świętego: dojrzałość wewnętrzna została osiągnięta, Chrystus spotkany i rozpoznany. Święty Marcin udaje się w ustronne miejsce by tam przygotować się do dalszej pracy. Zakłada klasztor w Liguge stając się tym samym, ojcem życia zakonnego we Francji, wiele podróżuje, głosi Słowo Boże i przybliża wszystkim naukę Chrystusa Pana.
Z rąk św. Hilarego, biskupa pobliskiego miasta Poitiers, św. Marcin otrzymał święcenia kapłańskie co jeszcze bardziej wzmaga jego zapał apostolski. Wielu malarzy i rzeźbiarzy przedstawia go z gęsią lub ze stadem gęsi- na pamiątkę zdarzenia, że kiedy miał przyjąć godność biskupią, ukrył się a gęsi swoim krzykiem ujawniły miejsce, w którym się ukrył. Inne podanie głosi, że biskup w okresie wielkiego głodu masowo nakazał zabijać gęsi i dawać je biednym. Dlatego tez powstał zwyczaj w wielu krajach, w tym tez w Polsce zabijania gęsi w dniu jego święta i podawania ich na stół.
Postać św. Marcina była ongiś w Polsce bardzo popularna, ku jego czci wystawiono około 200 kościołów nie licząc przydrożnych kapliczek. Po dzień dzisiejszy św. Marcin patronuje Poznaniowi, gdzie z tej okazji odbywa się wypiek pysznych rogali świętomarcińskich i pochód ulicami miasta. To, że Święty Marcin jedzie na białym koniu- znają chyba wszyscy. Często przybywał na białym koniu przysypując pierwszym śniegiem pola.
Święty Marcin zmarł 8 listopada 397 roku w Candes, podczas podróży duszpasterskiej. Jego ciało sprowadzono Loarą do Tours. Nad jego grobem powstała wspaniała bazylika a także i opactwo.
Kult św. Marcina jest nadal żywy szczególnie wśród młynarzy, np. na Roztoczu i w okolicach Krasnego Stawu, Biłgoraju i Zamościa. To tylko tyle wspomnień z życia i pracy św. Marcina.

Władysława M.


Tajemnice Światła

4. Przemienienie na górze Tabor
[Rozmiar: 12265 bajtów] Jak zatrzymać tę chwilę, w której tak wyrażnie widzimy Twoje oblicze ? Jak najlepiej zapamiętać jasny Twój portret ? Nie zagubić blasku Twoich oczu w gmatwaninie naszego nie przemienionego jeszcze życia ? Pozwól nam napatrzeć się na Ciebie ! Pozwól nam zbudować tutaj namiot .Głos z nieba ,który zwraca się do Syna w drugiej osobie: ,,Ty jesteś (u Marka , Łukasza) ,lub też wskazuje na tego Syna w trzeciej osobie; ,,Ten jest (u Mateusza), jest głosem Ojca. Ojciec niejako przedstawia swego Syna ludziom. pośrednio więc przedstawia Jezusa całemu Izraelowi, jako Tego , który przychodzi w mocy Ducha Świetego, namaszczony Duchem Św – czyli Mesjasz- Chrystus. Jest to Syn, w którym Ojciec ma „upodobanie”. Syn „umiłowany”. Świadectwo Ojca, zawarte w głosie, który pochodzi z „nieba” (z wysokości) powtórzy się w momencie poprzedzającym mękę, podczas chrztu w Jordanie, Jezus zostaje ogłoszony Synem Bożym wobec całego ludu . Teofania (objawienie Boga) podczas Przemienienia Pańskiego odnosi się tylko do kilku osób wybranych. Nawet Apostołowie nie zostali do niej wprowadzeni, tylko trzech: Piotr, Jakub i Jan. ,,Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził,, ich samych osobno na góre wysoką. Tam przemienił się wobec nich’’. Temu ,,przemienieniu’’ towarzyszy ukazanie się Eliasza z Mojżeszem , ,,którzy rozmawiali z Jezusem’’. Gdy zaś Apostołowie „przestraszeni” takim przebiegiem wydarzenia , równocześnie wyrażają pragnienie , aby je przedłużyć i utrwalić( dobrze nam tu być) , wówczas zjawił się obłok, a z obłoku odezwał się głos: ,, To jest mój Syn umiłowany , w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! (Mt 17,5). U św. Łukasza natomiast:,, To jest Syn Mój Wybrany, Jego słuchajcie” ( Łk 9,35).Jezus przez swoje znaki (cuda), a także przez czyny i słowa dał już poznać siebie ludowi. Głos Ojca stanowi niejako potwierdzenie „z góry” tego, co już dojrzewało w świadomości uczniów. Jezus chciał, ażeby na podstawie znaków i słów wiara w Jego Boskie posłannictwo i synostwo zrodziła się w świadomości Jego słuchaczy niejako z wewnętrznego objawienia, które daje sam Ojciec. Glos, jaki trzej Apostołowie słyszą w czasie przemienienia na górze (góra Tabor), potwierdza to przeświadczenie , któremu dał wyraz Szymon Piotr w pobliżu Cezarei (Mt 16,16). Potwierdza niejako ,,od zewnątrz’’ to, co Ojciec już ,,objawił od wewnątrz’’. Jeśli teraz Ojciec potwierdza objawienie wewnętrzne o Bożym synostwie Chrystusa - „To jest Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie” - to zdaje się zarazem tym świadectwem przygotowywać tych, którzy już uwierzyli, do wydarzeń zbliżającej się Paschy; do poniżającej śmierci Chrystusa na krzyżu. Jest rzeczą znamienną, że ,,gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: ,,Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie” (Mt 17,9). Teofania góry przemienienia Pańskiego pozostaje wyraźnie w związku z całością tajemnicy paschalnej Chrystusa. ,,Syn mój umiłowany, wybrany.’’ W tym głosie zawierało się świadectwo Ojca o Synu. ,,Naoczny świadek’’ - Piotr Apostoł - powie w swym Drugim Liście, dodając otuchy chrześcijanom w trudnym momencie prześladowań: ,,Jezus Chrystus otrzymał od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej’’(2 P 1,17-18) .

Stanisław Lemke


Apteka w Mosinie w latach 1910-1931r.

Euzebiusz Zacheusz Ritter właściciel drogerii w Poznaniu przy Św. Marcinie 18, kupił Aptekę w Mosinie od Swetra- Krzemieniowskiego w październiku 1910 roku za 145000 tys. marek. Przeprowadził się z rodziną do Mosiny. Na regały apteczne wróciło popiersie cesarza Wilhelma, oraz nazwa „ Schwarze Adler Apotheke”. Wpłynęło to pozytywnie na stosunki z niemieckimi lekarzami w Mosinie. Nie bez znaczenia był też fakt, że prof. Carl Ritter – lekarz pracował w prywatnej klinice „Posner-Senatorium” ul. Szkolna 6-10 w Poznaniu.
Żona Z. Rittera Wanda Ballenstdt zmarła w 1917 roku, pozostawiając syna Tadeusza i dwie córki.
Zacheusz Ritter jako wdowiec ożenił się ponownie z wdową Zofią Nałęcz, właścicielką apteki w Pobiedziskach. Pani Nałęcz po sprzedaniu apteki sprowadziła się do Mosiny wraz z córką Marią Nałęcz.
Stefan Wybieralski pracujący w drogerii Z. Rittera w latach 1916-1919 poinformował nas, że w 1918 r. usunięto popiersie cesarza i zmieniono nazwę apteki na „Adler Apotheke u. Drogen-handlung” a nastepnie na „Apteka i Drogeria Z.Ritter – Mosina Rynek 3”. Apteka była czynna od godziny 8.00 – 18.00 z przerwą od 12.00- 14.00. Wtym okresie wszystkie czynności z zakresu pracy aptecznej wykonywała Władysława Kwiatkowska z Kórnika /do 1930r?. Kierownikami drogerii byli kolejno: p. Bogajewski, Jan Piątkowski, Stanisław Cwojdziński, Stefan Królak, który się usamodzielnił. Rozstrzelany na rynku przez okupanta 20 X 1939 roku. Kierownicy drogerii jak i uczniowie w niej zatrudnieni byli również zaangażowani do pracy w aptece. Dlatego z czasem przeniesiono drogerię z drugiej strony korytarza do kantorku przy aptece, co spowodował oszczędności kadrowe.
Zacheusz Ritter dyplom aptekarza otrzymał w Berlinie. Posiadał duży zasób wiedzy medycznej i aptecznej. Z zachowanych notatek wiemy, że obok normalnej pracy fachowej w aptece, udzielał bardzo trafnych porad- szczególnie z zakresu schorzeń skórnych, czym zyskał sobie uznanie społeczeństwa. Poza tym zajmował się wytwarzaniem środków leczniczych dla zwierząt. Preparował też trucizny na mszy i szczury.
Z. Ritter był członkiem prawnym, o dużej kulturze osobistej. Po wojnie był długoletnim Radnym Miejskim i został uznany Honorowym Obywatelem miasta Mosiny /relacje burmistrza Pałczyńskiego/. Na skutek pogarszającego się zdrowia Zacheusz Ritte z końcem 1929 roku zatrudnił do prowadzenia apteki Stefana Brzezińskiego- aptekarza pracującego w Poznaniu na Chwaliszewie.

Zawiadomienie ślubne przesłane burmistrzowi miasta Józefowi Mayerowi:

Stefan Brzeziński po kilku miesiącach Pracy w Mosinie ożenił się z córką pani Zofii Nałęcz – Ritterowej- Marią Nałęcz. Zacheusz Ritter zmarł w 1931 roku..... został pochowany obok pierwszej żony Wandy na cmentarzu w Mosinie.

Mgr Anna Jastrząbowska


GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH (odc.43)

Coraz wcześniej zachodzi słońce. Szybciej robi się ciemno na dworze. Cofnęliśmy wskazówki zegara, dłużej palimy światła w naszych domach. Na cmentarzach, gdzie spoczywają nasi bliscy zdobiliśmy groby – była to nasza forma pamięci o zmarłych. W ich intencji, po spełnieniu warunków przypominanych corocznie w kościołach, mogliśmy ofiarować odpust zupełny. Te dni to: 1XI Uroczystość Wszystkich Świętych, 2XI Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych i kolejne dni do 8 XI. Dnia 11XI przypadało wspomnienie św. Marcina z Tours i Narodowe Święto Niepodległości. 26XI ostatnia – 34 niedziela zwykła kończącego się roku kościelnego, w którą przeżywamy Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Warto wiedzieć, że w tym dniu obchodzi swoje święto KSM. Wcześniej 22XI wspomnienie św. Cecylii - patronki chórów i muzyki kościelnej. By uhonorować mosińskie KSM przedstawiam bez opisów dawne pieczęcie Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Ich spadkobiercą jest aktualnie działające KSM. Dla chórzystów wspomnieniem będą symbole zespołów z bliższej lub dalszej okolicy odnalezione na partyturach i dawniej używanych zapisach nutowych, często pisanych odręcznie lub kopiowanych na powielaczu. Niestety, w czasach stalinowskich część chórów musiała zaprzestać działalności i dzisiaj pozostało tylko wspomnienie o ich aktywności.




OTOROWO: Około 10 km na płd. zach. od Szamotuł w kierunku Pniew położony jest teren parafii Otorowo. Do niej należą miejscowości: Brodziszewo (tam jest kościół filialny p.w. Chrystusa Króla z 1937 r.), Buszewko, Buszewo, Czyściec, Dębina, Dęborzyce, Koźle, Krzeszowice, Lipnica (tam jest Dom Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego SJK i kaplica Najświętszego Serca Pana Jezusa – siostry te, zwane Urszulankami Szarymi działają też w Otorowie), Lipnica Bociany, Lipnica Huby, Lubosina (istnieje tu w bloku mieszkalnym kaplica p.w. Miłosierdzia Bożego), Lubosinek, Pólko, Przystanki, Szymanowo, Wierzchaczewo. Powróćmy do centrum parafii erygowanej w XII wieku. W 1298 istniała pierwsza świątynia parafialna, w 1465 Jej patronowali Wszyscy Święci, św. Wincenty i św. Dorota. W miarę upływu lat wybudowano w 1533 r. nowy murowany gotycki kościół p.w. Wszystkich Świętych. W głównym ołtarzu z 1780 r. mieści się malowany na drzewie w stylu bizantyjskim, znany już w 1641 roku, cudowny obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. W kolejnych latach dobudowano kaplicę (1837 r.) i neogotycką kruchtę boczną (1872 r.). W 1913 r. zainstalowano trzy witraże. W latach 1952-1961 miał miejsce całkowity remont kościoła. W minionym okresie pracował w tej parafii aktualny Wikariusz Mosiński, mile wspominający swój długi pobyt w Otorowie.
SKÓRZEWO: Miejscowość przylegająca do granic administracyjnych Poznania położona w pobliżu Ławicy i ul. Malwowej. W 1300 roku (pieczęć sugeruje rok 1306) została tam erygowana parafia p.w. św. Wincentego i św. Marcina, przez wyodrębnienie tych terenów z parafii św. Marcina w Poznaniu. Wśród patronów kościoła parafialnego wymieniany jest też św. Wit (1502 r.). Po kościołach: z1300 r. i drugiego z XV wieku, powstał w XVII w. późnogotycki kościół murowany. Po 200 latach zaczął chylić się ku upadkowi i z powodu niemożliwości wykonania remontu groził zawaleniem. Dopiero w 1927 r. zbudowano nowy większy kościół p.w. św. Marcina i św. Wincentego. W czasie okupacji hitlerowskiej urządzono w nim magazyn wojskowy. Po wojnie odremontowano świątynię, wyposażono w sprzęt, zainstalowano organy. Uroczystość konsekracji odbyła się w 1953 r.
KOŁOBRZEG UL. PORTOWA: Wspominamy często Kołobrzeg jako Bałtycką Stolicę Wielkopolan. Wracając od strony latarni morskiej możemy udać się na modlitwę do budowanego w stylu nowoczesnym kościoła p.w. św. Marcina. Parafia powstała ponownie w 2001 roku. Wcześniej była erygowana w 1889 r. Z racji prawie całkowitego zniszczenia Kołobrzegu w 1945 roku przestała istnieć.

Janusz Walczak


Rozmyślania luźniejsze o „cnotliwej” teologii….

Czym jest cnota? Słowo to: gr. „areta”, łac. „virtus” pochodzi od siły „vis”. Św. Tomasz z Akwinu cnotę rozumie jako wyraz największej mocy ducha. Ona udoskonala wolność człowieka. Mobilizuje go do wybierania dobra. Do zdobycia cnót potrzeba jest naśladowania jakiegoś wzoru. Św. Tomasz akcentuje, że dla chrześcijanina wzorem jest Chrystus: jest siłą i łaską. Życie cnotliwe jest więc regulowane przez stosunek do osoby Jezusa Chrystusa, przez stopień zjednoczenia z Nim. Święty z Akwinu rozróżnia i porządkuje cnoty, wprowadza ład w myśleniu, a więc jako pierwsze wymienia cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość, które są ukierunkowane na Boga, potem cnoty kardynalne (roztropność, męstwo, umiarkowanie i sprawiedliwość), które porządkują doczesne życie; wokół nich można grupować inne cnoty moralne. Inny podział to cnoty wlane i nabyte. Te pierwsze są dziełem łaski Bożej, te drugie –ludzkiego działania.
Różne uwarunkowania spowodowały, że w naszym stuleciu cnota stała się synonimem bierności, słabości, ucieczki od świata…Jako wyraz mocy ducha jest jednakże świętym nawykiem czynienia rzeczy dobrych…
„Wiara, nadzieja, miłość - trzy gwiazdy jaśniejące na niebie naszego życia duchowego, by prowadzić do Boga, są także źródłem naszego zjednoczenia z ludźmi. Chrześcijanie poprzez cnoty teologalne zbliżają się do siebie, zgodnie z wolą Chrystusa”-to słowa Jana Pawła II, podkreślającego ekumeniczne znaczenie tych cnót.
„Dobrą drogą jest ta, po której idąc mamy oczy wzniesione ku Bogu” – św. Augustyn wypowiada się o cnotach krótko. Wznosić oczy ku Bogu może ten, kto uwierzy. Wiara, prowadząc do poznania prawdziwego oblicza Boga ma za podstawę nadzieję osiągnięcia obietnic wiary, życia wiecznego, objawionego. Nadzieja bierze się więc z pragnienia Boga, głodu Boga, który chce siebie samego dać człowiekowi. Zapał tej nadziei objawia się zerwaniem z pokusami przeszłości i teraźniejszości, spoglądaniem w przyszłość na koniec drogi, czyli ku królestwu niebieskiemu, ku zjednoczeniu z Bogiem, ku miłości, ku odczuciu, że w naszej duszy mieszka Trójca Święta. Miłość sprawia, że dusza biegnie z lekkością ku Bogu, dynamizuje nadzieję….
Św. Jan od Krzyża umieszcza nadzieję w pamięci. Aby nadzieja była pełna nie może być w pamięci niczego, co by nie było Bogiem. Nie może być więc wrogości, pożądliwości, pamiętliwości, mściwości, nienawiści, złości, a tylko przebaczenie…źródło zjednoczenia z ludźmi.
Przez oddanie spraw doczesnych Bogu serce napełnia się pokojem…Jest to znak, że trwamy w wierze…
Módlmy się w czasie nadchodzącego Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia o przymnożenie nam wiary, nadziei i miłości…

Jolanta Kapelska