SUBITO SANTO

     W każdym domu zostawiliśmy obrazek z Ojcem Św. Janem Pawłem II. Po to, by przypominał nam świetlaną postać Naszego Wielkiego Rodaka, po to by odwrócić obrazek i modlić się słowami: „Boże w Trójcy Przenajświętszej ...”. Ale głównie po to, by patrząc na twarz Ojca Św. sięgnąć po lekturę Jego pism czy przemówień, by sięgnąć po kasetę i wsłuchać się jeszcze raz w słowa, które skierował do całego świata, a szczególnie do nas swych Rodaków. Jak odległy jest obraz naszej Ojczyzny od propozycji i marzeń Ojca Św., jak nasze domy są niepodobne do rodzin chrześcijańskich o których tak często mówił Jan Paweł II ...
     Wizyty kolędowe uprzytomniły nam ile rodzin wewnątrz i na zewnątrz pozostaje w ciągłej kłótni, często własny dom jest rodzajem piekła na ziemi ... ilu naszych parafian topi się w sprawach śmiercionośnego alkoholu, który przynosi utrapienie, nieszczęście, zagrożenie niezliczonym zastępom niewinnych członków rodzin. O cud odnowy życia chrześcijańskiego w Ojczyźnie i w rodzinach trzeba nam prosić ... o to też nieustannie modlić się będziemy we mszach za i w intencji parafian w Mosinie. Realizujmy przykładnym życiem hasło duszpasterskie tego roku:
„PRZYWRACAJMY NADZIEJĘ UBOGIM”.

X. E. Majka - proboszcz




Historia kościoła parafialnego w Mosinie

      Co prawda od średniowiecza do XVII wieku brakuje wiadomości o kościele mosińskim, jednak można się domyślać, że w tym czasie niewiele rzeczy uległo zmianie. Wyjątkiem mógł być sam budynek kościoła, który zapewne co jakiś czas popadał w ruinę, a to z tej przyczyny, iż postawiony był z drewna. Generalny remont (lub wręcz całkowita odbudowa) miał miejsce przed rokiem 1628, bowiem w tymże roku został on wyświęcony. Świadczy o tym wzmianka Strzałkowskiego: „Kościół parochialny w mieście królewskim Mosinie, pod tytułem ś. Michała biskupa i ś. Wawrzyńca męczennika, poświęcony przez J.W. Macieja Łubieńskiego biskupa poznańskiego, kolacyi J.Kr. Mci”. Następna wzmianka pochodzi z wizyty przeprowadzonej w roku 1663 i mówi ona, iż „kościół w Mosinie wystawionym jest w połowie z drzewa, w drugiej w tak nazwany mur pruski, pod tytułem ś. Michała biskupa i ś. Wawrzyńca męczennika’”. Z kolei w 1695 roku z wizytą w Mosinie przebywał Zalaszowski, który umieścił w swoim opisie informację, iż kościół parafialny kryty był dachówką. Oczywiście często zdarzało się, że kościoły były doprowadzane przez kolatorów do ruiny – albo z powodu zaniedbania swoich obowiązków albo dlatego, iż brakowało im funduszy. „Wizyty (…) kościołów w dyecezyi poznańskiej z drugiej połowy 17. i pierwszej 18. wieku nie mogą się dosyć nażalić na niedbalstwo kolatorów”. Przypadki takie miały i miejsce w parafii mosińskiej. Źródła podają, iż około roku 1752 kościół parafialny był w tak złym stanie, że istniała groźba, iż zawali się on na wiernych. Przyczyną tego mógł być wcześniejszy pożar. Wobec tego ówczesny proboszcz, ksiądz Wojciech Kierstein nakazał go rozebrać „(…) i wystawił w miejsce jego nowy w strychulec, częścią z własnych funduszów, częścią też z składek dobroczynnych”.
      Jak widać wzmianki o kościele mosińskim z tego okresu nie są zbyt obszerne. Jednak życie parafii w tym okresie dotyczyło nie tylko samej świątyni, lecz również wielu innych dziedzin życia. Jedną z bardziej istotnych było szkolnictwo. Pomimo, iż brak jest dokumentów, które by bezpośrednio wspominały o tworzeniu szkół parafialnych, uważa się, iż były one zakładane przy nowo powstałych kościołach – co w przypadku Mosiny oznacza rodowód sięgający korzeniami aż średniowiecza. Pierwszą wiadomość pojawiła się w dokumencie nadania przywileju dla sołtysów Piotra i Marcina przez Jadwigę, przeoryszę dominikanek poznańskich, pochodzącym z 14 marca 1425 roku. Wymienia on jako świadka Henryka – rektora, czyli przełożonego szkoły parafialnej w Mosinie. Ślady tej szkółki potwierdza również wizytacja z roku 1663, która wspomina, że: „z tych dochodów Wielebny ks. pleban płaci pensyą bakałarzowi”. Niestety już trzydzieści lat później, podczas wizyty Zalaszowskiego w roku 1695, nie ma ani słowa o szkole, co przemawia za faktem, iż szkółka parafialna w Mosinie nie istniała. Przypuszczalnie wznowiła ona działalność dopiero w ostatnich latach XVIII wieku, co potwierdzają, przeprowadzone w tym okresie, wizytacje wysłanników Komisji Edukacji Narodowej. Według nich, w 1790 roku uczyło się w mosińskiej szkole osiemnastu chłopców oraz osiem dziewcząt. Była więc to raczej szkółka aniżeli szkoła, jako że liczba uczniów zamykała się w liczbie dwudziestu sześciu.
      Na czele szkoły parafialnej stał pleban. To do niego należały starania o utworzenie lub odbudowanie szkoły, powoływanie nauczycieli bądź innych pracowników szkolnych, przyjmowanie uczniów, czy wreszcie dbanie o prawa majątkowe szkoły. Ciężar budowy szkoły spadał na parafian oraz patrona, lecz w miastach patron często przenosił go na gminę, w zamian za co uzyskiwała ona prawo przedstawiania kandydata na nauczyciela – natomiast pleban zatwierdzał go, jako bezpośredni przełożony. Zgodnie z wytycznymi synodu poznańskiego z 1738 roku, nauczycielem w szkole parafialnej w miastach mogła być tylko osoba, która miała wykształcenie akademickie. Jak to potwierdza wspomniane wyżej źródło z roku 1663, w szkole parafialnej w Mosinie był zatrudniony na posadzie nauczyciela bakałarz, a więc osoba, która posiadała najniższy stopień naukowy nadawany na uniwersytetach europejskich. Ponadto na plebana nałożono obowiązek wizytacji szkoły przynajmniej dwa razy w roku.
      Podobnych wytycznych nie było w stosunku do szkół parafialnych na wsi – tutaj wielokrotnie nauczycielem był organista, kantor – czyli kierownik chóru kościelnego – zakrystian, bądź dzwonarz. Było to tym chętniej stosowaną praktyką, iż często – z braku stałej dotacji – obowiązek opłacania nauczyciela spadał na plebana. Z tej właśnie przyczyny także i w miastach nauczyciele pełnili także inne – oprócz nauczycielskich – obowiązki. Wzmianki w dokumentach mówią o tym, że dodatkowo zajmowali się rzemiosłem, bądź byli sekretarzami w magistratach (zapewne dlatego, iż byli biegli w piśmie i to dwóch językach – polskim i niemieckim).
      Ponadto, zarówno na wsi, jak i w miastach, nauczyciele, aż do XVII wieku byli niemal wyłącznie duchownymi niższych lub wyższych święceń, a czasem nawet młodymi kapłanami. Dopiero od XVII i XVIII wieku profesja nauczycielska przestała być wyłączną domeną duchowieństwa i zaczynają się na tym polu pojawiać osoby świeckie. Pomimo tego Kościół wymagał, aby osoby takie, przed podjęciem pracy nauczyciela w szkole parafialnej, złożyły wyznanie wiary oraz zalecał usuwanie ze szkół nauczycieli nie-katolików. Warto dodać, że klasy w szkołach parafialnych nie zawsze były koedukacyjne, bowiem czasami Kościół zalecał tworzenie osobnych klas dla dziewcząt, a nawet zatrudnianie nauczycielek.
      Zgodnie z postanowieniami Komisji Edukacji Narodowej od roku 1773 państwo przejęło nadzór nad szkołami parafialnymi, a część z nich przekształcono w szkoły narodowe (elementarne). Natomiast Pruskie Prawo Krajowe w roku 1794, uznało wszystkie szkoły za publiczne, czyli państwowe, w związku z czym państwo przejęło na siebie obowiązek mianowania wykwalifikowanych nauczycieli.
      Niestety w przypadku Mosiny państwo nie wywiązywało się dobrze z własnych obowiązków. W 1801 roku hrabia Potworowski, starosta powiatu kościańskiego, wystąpił do Izby Królewskiej o utworzenie w Mosinie szkoły elementarnej, do której miały uczęszczać również dzieci z okolicznych miejscowości. Lecz ponieważ zgoda na zatrudnienie dwóch nauczycieli oraz powołanie szkoły została wydana dopiero trzy lata później, już w roku 1802 obowiązki nauczycielskie wziął na siebie ówczesny pisarz miejski – Paluszkiewicz. Niestety poziom nauczania nie był zbyt wysoki. Jako że nie znał on języka niemieckiego, odbywały się jedynie lekcje czytania i pisania w języku polskim, na które uczęszczało 30 dzieci z Mosiny. W owym czasie w mieście było 69 dzieci, z czego 58 to katolicy, natomiast 11 luteranie. W końcu, w roku 1805 do Mosiny przybył nauczyciel dyplomowany. Otrzymał on pensję w wysokości 77 talarów, ponadto wolne mieszkanie za 16 talarów, dwie morgi sadów, przydział sześciu sążni drzewa opałowego oraz prawo wolnego wypasu.

Błażej Matelski




MIŁOŚĆ MI WSZYSTKO WYJAŚNIŁA,
MIŁOŚĆ WSZYSTKO ROZWIĄZAŁA –
- DLATEGO UWIELBIAM TĘ MIŁOŚĆ,
GDZIEKOLWIEK BY PRZEBYWAŁA…

Rozmiar: 977 bajtów Po dziś dzień pamiętam, jak chwili umierania Papieża towarzyszyła w mojej podświadomości Pieśń nad pieśniami: bo jak śmierć potężna jest miłość. I tak mi gra. I tak krzyczy prawdą, że nic jest w stanie przerwać miłości prawdziwej. Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy jest główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno…
Śmierć nie rozdwoi, co miłość spoi. Przysłowie to odzwierciedla dzieje miłości od pierwszego wejrzenia, napotykającej na ustawiczne przeszkody, ale sięgającej za grób. Mają one dawną, już od wczesnego średniowiecza, tradycję literacką. Bo któż nie słyszał o Tristanie i Izoldzie lub Romeo i Julii. Ale nie boimy się dziś o siniaki nabijane po upadku z balkonu. Dziś boimy się, że zabraknie odwagi na zwykłe splecienie rąk, ciepłe spojrzenie.
Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona potęga Miłości miłosiernej! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei!
Warto więc, aby tegoroczne Walentynki stały się dla nas myślą o wielu - obrazem matki i ojca, niewinnych i bezbronnych dzieci, tych co odeszli, naszych sympatii, żebraka na ulicy, wrogiego sąsiada, bogacza z przeciwka, a nawet mieszkańca “witek”.
Drodzy przyjaciele! Jeżeli nauczycie się odkrywać Jezusa w Eucharystii, będziecie umieli odkryć Go także w waszych braciach i siostrach, w szczególności tych najbiedniejszych. Eucharystia przyjmowana z miłością i adorowana z gorliwością staje się szkołą wolności i miłości, uczącą wypełniać największe przykazanie.
Gdyby to przykazanie miłości bliźniego było zachowywane na świecie tak, jakby należało, sądzę, że przyczyniłoby się wiele do zachowania innych, ale niestety, nigdy nie umiemy wypełnić go doskonale.
Chrześcijanin jest zobowiązany do tego, by w jakiś “namacalny” sposób, poprzez swoje poświęcenie dla braci, ukazywał opatrznościową miłość Ojca niebieskiego. Miłość bliźniego, by była bezwarunkowa i niestrudzona, musi podsycać żar miłosiernej miłości Bożej. Wymaga to długotrwałej modlitwy, ciągłego wsłuchiwania się z uwagą w słowo Boże, a przede wszystkim uczynienia tajemnicy Eucharystii centrum własnego życia.
Módlmy się więc o MIŁOŚĆ!
A dziś? Spieszmy się kochać ludzi! Tak szybko odchodzą…

Kropka

(“Wybrzeża pełne ciszy” K. Wojtyła; J. Lechoń; “Słownik mitów i tradycji kultury” W. Opaliński; “I wy bądźcie radośni” Jan Paweł II; Orędzie na XIX Światowy Dzień Młodzieży 2004; “Myśli świętej Teresy”; Przemówienie Jana Pawła II do przedstawicieli FOCSIV; ks. J. Twardowski)




Rozważania tajemnic różańcowych

Różaniec jest modlitwą niezwykle prostą, a zarazem głęboką, modlitwą, która przynosi owoce w postaci cierpliwości, wewnętrznego wyciszenia. Dzięki niej możemy stać się bardziej opanowani, bardziej refleksyjni. Różaniec przez wieki kształtował duchowość chrześcijańską. Rozważając tajemnice różańcowe, patrzymy na misterium życia, męki, śmierci i zmartwychwstania Pana, oczyma Jego Matki. Przeżywamy je tak, jak Ona w swym sercu matczynym je przeżywała. Odmawiając różaniec, rozmawiamy z Maryją, powierzamy Jej ufnie wszystkie nasze troski i smutki, radości i nadzieje. Prosimy o to, by pomagała nam podejmować Boże plany i by wypraszała u Syna łaskę potrzebną do wiernego ich wypełniania. Ona- radosna, bolejąca i chwalebna, zawsze u boku Syna-jest obecna w dorosłej, publicznej działalności Syna, jest obecna pośród naszych codziennych spraw. Na stronach,, Wiadomości Parafialnych ‘’ pragniemy zachęcić naszych parafian, do łączenia się wspólnie w odmawianiu tej najpiękniejszej z modlitw, podejmując cykl comiesięcznych opracowań rozważań, w ustalonej kolejności jak dotychczas.
Rozważania te, w szczególny sposób, oparte są na podstawie wielokrotnych opisów naszego niezapomnianego rodaka Jana Pawła II.




Tajemnice radosne

1. Zwiastowanie. Raduj się, Pełna łaski, Pan z Tobą.
To jest powitanie pełne zachwytu, a przecież nie ma tu ani trochę egzaltacji. To jest prawda w najgłębszym sensie tego słowa. Byłoby rzeczą bardzo nieroztropną, gdybyśmy ulegli naszemu przyzwyczajeniu, naszemu osłuchaniu się z tymi słowami, gdybyśmy zrezygnowali z wysiłku przeniknięcia ich głębi. Te słowa są bramą, otwartą bramą, za którą oczekuje nas zupełnie nowy świat, świat nieopisany, świat, który nazywamy ewangelią, świat, który rozpoczyna się zwiastowaniem radości:,, ciesz się, raduj się, witaj…’’Teraz słyszymy dwa okrzyki, które właściwie są tylko jednym niepowstrzymanym okrzykiem zachwytu nad jedynym pięknem Tej, do której są skierowane:,, Pełna łaski, Pan z Tobą’’. Nie możemy oddzielać od siebie tych słów, nie możemy rozważać ich osobno- bo nie odkryjemy ich pełnego sensu. Pełen sens tych słów zaczniemy odkrywać dopiero wtedy, kiedy się uwolnimy od pewnych potocznych i powierzchownych odczuć i wyobrażeń. Nie potrafimy uchwycić sensu tych słów, jeśli mówiąc ,,pełna łaski’’, będziemy myśleć jedynie o samej Maryi- jako obdarowanej wszelkimi możliwymi dobrami duchowymi; jeżeli będziemy sadzić, że pełna łaski jest ,, czymś’’, co Ona otrzymała od Boga, że jest to rodzaj Jej własności. Łaska nie jest ,, czymś’’, nie jest tylko jednorazowym darem Boga. Kiedy mówimy o łasce, nie możemy koncentrować całej uwagi na człowieku, który łaskę otrzymuje. Nie wystarczy powiedzieć, że Pan Bóg jest dawcą łaski, jej źródłem. Łaska jest przede wszystkim spotkaniem Boga i człowieka. Dlatego mówiąc o Maryi ,,łaski pełna’’, musimy- jak anioł- dodać natychmiast,,Pan z Tobą’’. Tu chodzi o coś, co dokonuje się między Maryją a Bogiem. Słowa anioła są stwierdzeniem i jednocześnie wytłumaczeniem tego, co ma się teraz stać. Maryja jest całkowicie przeniknięta łaską- to znaczy całkowicie przeniknięta spotkaniem z Bogiem. Pozostaje istotne podobieństwo między spotkaniem z Bogiem, które dokonało się w Maryi, a tym, które dokonuje się w nas- ponieważ to jest spotkanie z Bogiem. Wszelkie różnice, które poznajemy i których często boleśnie doświadczamy, są jedynie naturalnym następstwem odrębności naszych osób. Spotkanie z Chrystusem jest zupełnie jednorazowe i niepowtarzalne w każdym człowieku. Tę jednorazowość i niepowtarzalność wiążemy ściśle z powołaniem człowieka. Powołanie człowieka, każdego człowieka, jest odrębne i jedyne- ponieważ każdy człowiek jest odrębny i jedyny. Także powołanie Maryi jest odrębne i jedyne- ponieważ Maryja jest odrębna i jedyna. Wielkość tego, co się w Niej dokonuje, może nas przerażać i wprawiać w zachwyt- tu wszelkie porównywanie Jej sytuacji i naszej sytuacji jest nieporozumieniem, tu właśnie dokonuje się to, co nazywamy Jej uprzywilejowaniem- a jednak, jeśli chodzi o to, jak Boże powołanie do Niej dociera i jak Ona na nie odpowiada- a to właśnie jest łaska, czyli spotkanie z Bogiem- nie ma naprawdę istotnej różnicy między Jej sytuacją a naszą sytuacją. Jeżeli więc nie jesteśmy podobni do Maryi, to nie dlatego, że nie możemy być do Niej podobni. Jeden z Jej najstarszych tytułów nazywa Ją Przewodniczką. To właśnie jest istota tego, co jest między nami i Nią. Ona jest pierwsza. Głębia Jej spotkania z Bogiem ukazuje głębię możliwości, które otwierają się przed nami, a ściślej nie tyle ukazuje, ile naprawdę urzeczywistnia, także dla nas, te możliwości. Ponieważ Maryja w tym właśnie spotkaniu jest pierwsza- nie w sensie kolejności , ale w sensie pełni, zupełności tego spotkania- możemy bez obawy powiedzieć, że głębia Jej spotkania z Bogiem otwarła głębię naszego z Nim spotkania. Głębia naszego spotkania z Bogiem jest więc także jednocześnie przyczyną i skutkiem naszej wolnej decyzji. Droga, którą przed nami otwarła Maryja, nie jest drogą tylko dla wybranych. To jest droga dla wszystkich i- co jeszcze ważniejsze- wszyscy w pewnym stopniu znajdujemy się na tej drodze. Przynajmniej w tym, co nie zależy od nas. Pozostaje tylko to, co od nas zależy.

Anis




K A R N A W A Ł

      Wraz z Nowym Rokiem nadszedł czas karnawału, czyli czas tańców, uczt, maskarad oraz ogólnej wesołości. Współczesne zabawy mają niewiele wspólnego z dawnymi szlacheckimi balami podczas których najważniejsza była huczna zabawa i wyśmienite jedzenie. Kolebką europejskich zabaw są kraje śródziemnomorskie, a szczególnie Włochy. Jedna z najsłynniejszych i najpiękniejszych zabaw karnawałowych odbywa się każdego roku w Wenecji.
      Karnawał polski nazywano zapustami i nazwy tej używano albo dla całego okresu od Nowego Roku do Środy Popielcowej, albo tylko dla ostatnich, najbardziej szalonych dni przed Popielcem. Te trzy ostatnie dni znane były również pod nazwą mięsopust, ostatki lub dniami zapuśnymi. W Polsce, podobnie jak w całej Europie organizowano wtedy poczęstunki, tańce i swawole. W miastach urządzano okazałe i wystawne uczty oraz bale kostiumowe. Do ulubionych staropolskich rozrywek należały kuligi. Szczególnie wesoło i hucznie obchodzono karnawał na wsiach, gdyż z tańcami i poczęstunkiem wiązały się stare zwyczaje i obrzędy.
      Na Kujawach i w Wielkopolsce wszystkie nie zamężne panny brały udział w zabawie zwanej podkoziołkiem. W ostatni wtorek przed Popielcem panny zbierały się w karczmie i tańczyły ze sobą. Podczas tańca rzucały pieniądze na talerz ustawiony w pobliżu orkiestry, gdzie stała drewniana figurka wyobrażająca chłopca lub kozła (symbol męskości). W ten sposób płaciły okup za uciechy stanu wolnego, ale również by szybko znaleźć męża.
      Dawne obrzędy i wierzenia związane z karnawałem już dawno zapomniano, ożywają jedynie podczas konkursów i imprez folklorystycznych. Obecnie karnawał upływa na zabawach tanecznych, dyskotekach i spotkaniach towarzyskich. Ze staropolskich zapustów pozostało nam tylko upodobanie do tłustego jedzenia, szczególnie do pysznych pączków i chrustu.

Joanna Stiller




Adam pyta w raju: -Panie Boże, dlaczego uczyniłeś tę Ewę tak cudowną, tak ponętną, tak atrakcyjną?
Ja o niczym innym nie mogę myśleć, niczego nie mogę robić, tylko ona, ona, ona...
Pan Bóg odpowiada: -Bo chciałem, byś mógł ją pokochać.
Adam pyta dalej: -Panie Boże, dlaczego zatem uczyniłeś ją jednocześnie tak naiwną, tak nieroztropną, nieracjonalną...?
Pan Bóg: -Adamie, chciałem nie tylko, żebyś ty mógł ją pokochać, ale by i ona mogła pokochać ciebie.

Alino i Marku! Niedawno nasza parafia gościła Jacka Pulikowskiego, od wielu lat związanego z Archidiecezjalnym Duszpasterstwem Rodzin, służącego swoją wiedzą i doświadczeniem młodzieży, narzeczonym i małżeństwom. Jego wykład dotyczyć miał problemów wychowania i roli ojca w rodzinie. Wątki te zostały splecione w konferencji, której fragmenty chcę Wam pokrótce przedstawić.
 Dziecko ma prawo do tego, aby mieć matkę i ojca, co więcej- ma prawo, by jego matką była kobieta, a ojcem - mężczyzna. Dzisiaj słyszymy o różnych, alternatywnych modelach rodziny. Mamy jednak wybór: albo być nowoczesnymi i nieszczęśliwymi, albo nienowoczesnymi, ale szczęśliwymi. Gość i ja- wybieramy to drugie.
 Dziecko jest bardzo wrażliwe na emocje matki i ojca, wie np. kiedy jego tata jest wściekły czy smutny wcześniej, niż sam ojciec zda sobie z tego sprawę. Dziecka nie da się oszukać. Jest wielką naiwnością sądzić, że ono czegoś nie widzi, nie czuje napiętej atmosfery między rodzicami. Dlatego: jeśli chcemy dobrze zatroszczyć się o dzieci – najważniejsze, co możemy zrobić, to zadbać o naszą relację małżeńską. Nie ma niczego ważniejszego dla wychowania dzieci, po prostu dobra, bezpieczna rodzina. Tata może się czasem denerwować, mama może się denerwować. Ale ono wie jedno: moi rodzice będą zawsze razem, będą zawsze się kochali, będą mnie kochali. Atmosfera miłości w domu, budowana - wiadomo- nie bez trudności i konfliktów, to podstawa dla prawidłowego rozwoju dziecka.
W związku z tym Pulikowski wymienia pięć „terenów”, na których warto popracować pielęgnując więź małżeńską:
Miłość. Ludzie dzisiaj marzą o niej, wręcz jej żądają. Zapominają jednak, że miłość jest troską o drugiego, to gotowość do ofiary, poświęcenia, rezygnacji z siebie. W wielu małżeństwach, które się źle mają, mąż czuje się urażony, bo żona nie spełnia jego oczekiwań, żona narzeka, że mąż nie jest taki, jaki ona by chciała, żeby był. Ona najlepiej wie, co on powinien w sobie zmienić i na odwrót, więc jedno wymusza zmianę na drugim. Cóż, reakcja jest dokładnie odwrotna, bo każdy z nas, jeśli czuje się do czegoś przymuszany, ma odruch obrony. Jeśli chcemy naprawdę coś zmienić, spytajmy: co ty chciałbyś, abym ja w sobie zmienił? I spróbujmy to sobie ofiarować. Nie wymusić, ale właśnie ofiarować. Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić, nie każmy tego robić innym, ale zacznijmy od siebie:,, ja zmienię siebie, ty zmienisz siebie i świat stanie się lepszy”(Matka Teresa z Kalkuty). W tym temacie jeszcze jedna myśl: celem małżeństwa jest osiągnięcie świętości (nie przez męczeństwo). Małżonkowie mają sobie wzajemnie pomagać stawać się lepszymi. Człowiek żyjący w małżeństwie, jeśli narzeka na swego partnera – „ jaka wspaniała kobieta to była”, „jaki on był inny”- w zasadzie oskarża sam siebie. Może zbyt mało dołożył starań, by przy nim ta druga osoba zmieniała się na lepsze.
Świadomość różnic. Mimo, że jesteśmy równi w człowieczeństwie, istniejemy jako kobiety i mężczyźni. Jesteśmy z zamysłu Stwórcy różni i tacy mamy pozostać. On nas tak pomyślał, bo przeznaczył nas do innych ról: do ojcostwa i macierzyństwa, które wcale nie są wymienne. Pulikowski przytoczył rozmaite sytuacje, obrazujące jak kobieta i mężczyzna różnie myślą, czują, postrzegają siebie nawzajem i sprawy, które ich łączą. Najogólniej można powiedzieć, że kobieta swoją wartość przeżywa w kategoriach estetycznych i moralnych; chce być piękna i dobra, chce tworzyć piękno, dawać dobro i zależy jej, by to było doceniane. Mężczyzna swą wartość widzi w zupełnie inny sposób: pragnie, by zauważono jego mądrość, siłę, szeroko rozumianą sprawność. Inaczej widzimy rzeczywistość: kobieta ogląda świat jakby przez lupę, nie umknie jej żaden szczegół, a mężczyzna- przez lunetę: widzi mniej szczegółowo, ale za to dalej, aż po horyzont. Ten „krótkowidz” i „dalekowidz” – oboje mamy miłować i być odpowiedzialni, oboje inaczej – ze względu na nasze odmienne powołania.
Konsekwencje różnic – to nieporozumienia na każdym kroku. Życie niesie mnóstwo okazji, żeby o coś się niepotrzebnie na siebie denerwować, dlatego zanim zaczniesz awanturę, zastanów się, czy twoje zastrzeżenia wobec współmałżonka nie wynikają z tego powodu, że jedno z was jest kobietą, a drugie – mężczyzną...
Sfera seksualności. Jest to prawdopodobnie dziedzina najbardziej atakowana i zafałszowana przez przeciwników rodziny. Rozpowszechniają oni wiedzę i mentalność, która nie służy trwałości związków, lecz sprzyja krótkotrwałym, zmiennym kontaktom. Nieład w dziedzinie płciowości, w szczególności rozdzielenie podwójnego znaczenia zbliżenia seksualnego, jako wyrazu miłości i potencjalnego rodzicielstwa, są obecnie powszechne. To nastawienie na maksimum przyjemności seksualnej godzi w kobietę i wprowadza rozłam w małżeństwo.
Teściowie. Problem, którego wielu ludzi nie chce do siebie dopuścić. Nie da się stworzyć prawdziwej komunii między mężem i żoną, jeśli między nimi będą krążyć duchy teściów. Każdy z małżonków wnosi w posagu swoją rodzinę, choćby przez nawyki, cechy charakteru. Wiele małżeństw rujnuje się przez to, że pozwalają rodzicom ingerować w sprawy swojej rodziny. A przecież:”opuści człowiek ojca swego i matkę swoją i połączy się z żoną”- władza rodziców, teściów, kończy się w chwili założenia przez syna, córkę własnej rodziny. Nawet, jeśli pozostają oni nadal pod wspólnym dachem, a może tym bardziej wtedy.
Komunia osób. Mąż i żona są powołani do tworzenia komunii na wzór Osób Boskich, do całkowitej jedności. Ta komunia ma owocować nie tylko rodzeniem dzieci, ale również szeroko rozumianą coraz doskonalszą wspólnotą życia. Wiąże się to z nieustanną pracą nad właściwym komunikowaniem się, prowadzeniem dialogu oraz dawaniem drugiej osobie poczucia zrozumienia, także poprzez uważne i cierpliwe słuchanie.
Różnorodność problemów i obszerność tematu nie pozwalają powiedzieć wszystkiego, ani podczas kilkudziesięciominutowego spotkania, ani tym bardziej w krótkiej relacji z niego. Wraz z autorem, Jackiem Pulikowskim, zachęcam Was do lektury książek, które w atrakcyjny i wyczerpujący sposób, przedstawiają tematykę wspólnoty małżeńskiej, sprawowania władzy rodzicielskiej przez mężczyzn, wychowania dzieci: Krokodyl dla ukochanej, Ewa czuje inaczej, Warto pokochać teściową, Wartość współżycia małżeńskiego, Warto być ojcem - najważniejsza kariera mężczyzny. Na koniec zdradzę Wam, czego nawet nie próbowałam tutaj przekazać. Mam na myśli niezwykłą lekkość, wartkość i dowcip wypowiedzi pana Jacka oraz tak wielką zbieżność z codziennością, że nierzadko człowiek się zastanawia, czy on nie mówi czasami o mnie i mojej rodzinie?... Zajrzyjcie do jego książek!

Pozdrawiam - Łucja




MOJE, TWOJE, JEGO BETLEJEM - wspomnienia z Jasełek KSM

W drugi dzień Świat Bożego Narodzenia, w kościele sw. Mikołaja w Mosinie, odbyły się współczesne Jasełka, przygotowane przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży.
Ukazały one różne zachowania osób przygotowujących się do Świat Bozego Narodzenia. I tak: rodzina ubierająca choinkę, w której wszystko byłoby dobrze, gdyby ojciec nie miał słabości do alkoholu. Córka nie musiałaby wówczas wykrzykiwać swego apelu o miłość. O miłości zapomnieli tez klienci w markecie, którzy zamiast odrobiny czasu ofiarowanego swemu dziecku woleli kupić mu mnóstwo prezentów, aby zapewnić sobie „święty spokój”. Miłości nie rozumiała także babcia rozpieszczająca swego wnuczka kolejnymi smakołykami. Boże Narodzenie było obce biznesmenom, którzy zaprzątali sobie głowy interesami i nowym BMW. Jezusa nie dostrzegły uczennice pochłonięte zgłębianiem wiedzy, ani kpiące z nich koleżanki. Nie usłyszała o Nim również, „wszystkowiedzaca” plotkarka pochłonięta podróżą sąsiada do Australii.
Z powyższego wynika, że – jak mówiły dziewczynki:

„coraz bardziej świeckie święta
coraz mniej w nich Bóg się rodzi
coraz słabiej brzmi kolęda
i tak jakoś nie wychodzi”.
Oby nie sprawdziły się słowa, że:
„znów się w tobie nie zapełni
to od lat już puste miejsce”.
Optymizm wnosi Anioł mówiąc: „Nie lękajcie się! Dziś narodzili się wam Zbawiciel!”
Na koniec przytoczyliśmy orędzie z groty betlejemskiej, aby nasze życie nabrało właściwego wymiaru. Tam, gdzie wygrywa dobro w ludzkim sercu, tam znów rodzi się Bóg. On ciągle na nowo szuka „swojego Betlejem”. Życzymy, aby znalazł je w TWOIM sercu!
Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim, którzy dołożyli starań, aby to przedstawienie mogło zostać zrealizowane: Michałowi Soterowi za oprawę techniczna i muzyczna; Tomkowi Burze za nagranie muzyki; Panu Jackowi Rogalce i Panu Andrzejowi Rzeznikowskiemu za sfilmowanie naszych poczynań; Ani Rzeznikowskiej, Piotrkowi Skuteckiemu, Marysi Michalak, Paulinie Gabryelczyk, Kasi Augustyniak, Mateuszowi i Szymonowi Mania za wspomożenie KSM-u swymi siłami aktorskimi oraz Ks. Sławkowi za wsparcie, pomoc i profesjonalne sugestie.
Dziękujemy Ks. Proboszczowi Edwardowi Majce za koncert kolęd „od A do Z”. Wszystkim za wszystko BOG ZAPLAC!

Madziorek z KSM




Tamten styczeń
był czasem patriotycznych porywów i wielkiego bohaterstwa, był też czasem miłości

      Styczeń to miesiąc, który otwiera przed nami, kartką z kalendarza, drzwi do nowego roku. Patrzymy więc przed siebie, ale jednocześnie oglądamy się trochę wstecz, aby czerpać z doświadczeń przeszłości i próbować odpowiedzieć sobie na pytanie: jak dalej żyć? Czasami szukamy odpowiedzi w literaturze. To właśnie ona zawsze wiernie podążała i podąża śladami otaczającej nas, często zresztą trudnej, rzeczywistości, opisując ją, ale też podpowiadając, jak lepiej i godniej kierować swym losem.
      Właśnie w styczniu wracam do pewnej książki, której autorką jest Eliza Orzeszkowa. Myślę tu o lekturze Nad Niemnem. Lubię tę powieść przede wszystkim ze względu na piękne opisy przyrody, choć nie to oczywiście jest w niej najważniejsze. Najistotniejsza bowiem jest jej problematyka, a ta obraca się wokół powstania styczniowego i następstw jego klęski. Autorka pisała w jednym z prywatnych listów: „Powieść będzie trzytomowa i jeżeli nie piękna, to przynajmniej pełna rzeczy nowych. Głównym źródłem jej wątku jest powstanie 1863 roku”. Wydanie książkowe powieści w 1888 roku przypadło na 25 rocznicę powstania styczniowego, co przyczyniło się niewątpliwie do jej wielkiego sukcesu. Skoro więc nadszedł kolejny styczeń, warto przypomnieć sobie to ważne w naszej historii wydarzenie, które choć miało miejsce 143 lata temu, dzięki tej książce jest ciągle żywe.
      Powstanie styczniowe było niestety kolejnym nieudanym zrywem narodowowyzwoleńczym w tak długim szeregu zbrojnych działań zmierzających do odzyskania niepodległości. W jego tłumieniu zgodnie wzięły udział mocarstwa rozbiorowe, po jego upadku, także zgodnie, wzmogły represje przeciwko wszystkim Polakom, w szczególności zaś tym podejrzanym o udział w walkach. Bilans powstania był przerażający. Ogromne straty ludnościowe i materialne (wyroki śmierci, konfiskaty majątków – cztery tysiące w Królestwie i na Litwie), bezwzględna rusyfikacja „ziem zabranych” i samego Królestwa, gorycz klęski wywołana potępieniem zbrojnej drogi do niepodległości. Ponury, gorzki cień powstania padł na życie wszystkich trzech zaborów, zaś ocena ruchu i wnioski z poniesionej klęski stały się głównym problemem, którym zajęła się literatura postyczniowa.
      Dzieło Elizy Orzeszkowej to szeroka panorama społeczeństwa styczniowego. Rok 1863 jest centralnym i zwrotnym punktem w biografii wszystkich głównych bohaterów powieści. Dla braci Korczyńskich, wychowanych przez ojca w tradycjach demokracji i walki o wolność, powstanie było ucieleśnianiem marzeń. Wierzyli nie tylko w jego militarny sukces, ale także w to, że stanie się ono okazją do przemian demokratycznych. Do walki z zaborcą Korczyńscy stanęli razem z mieszkańcami Bohatyrowicz: Jerzym, Anzelmem i innymi. Była to chwila najważniejsza i najcenniejsza w ich życiu, zbliżyła ich ona do najszlachetniejszych marzeń i oczekiwań, dawała szansę na osiągnięcie pełni człowieczeństwa w poczuciu braterstwa z ludźmi.
      Nadzieje jednak rozwiały się bardzo szybko, śmiercią przypłacił je Andrzej Korczyński i Jerzy Bohatyrowicz. Krwawą pamiątką tych wydarzeń stała się zbiorowa mogiła, która przygarnęła czterdziestu uczestników powstania styczniowego, wśród nich wymienionych już bohaterów. Ich wspólny grób stał się symbolem heroizmu, pełnej ofiarności walki o niepodległość ojczyzny, zaś czas powstania styczniowego stał się czasem jedności, wspólnoty, poświęcenia, stał się czasem świętym, który nie odszedł w zapomnienie, gdyż posiada swój znak, a tym znakiem jest mogiła powstańcza. Zdarzenia tamtych lat miały być wzorem dla teraźniejszości. Trudno jednak było sprostać temu pięknemu wzorowi, sytuacja bowiem, jaka wytworzyła się po upadku zbrojnego zrywu Polaków, była niezwykle trudna i odnalezienie w niej miejsca dla siebie wiązało się w większości przypadków z koniecznością rezygnacji z dotychczasowych ideałów. Dlatego też średnie pokolenie Korczyńskich, biorące bezpośredni udział w sprawie, obrazuje całkowity proces upadku społecznego i moralnego swojej warstwy. Andrzej zginął, a wdowa po nim potrafi tylko pielęgnować wspomnienia, tracąc szansę wychowania jedynaka, który w niczym nie przypomina ojca, jest egoistą i kosmopolitą. Dominik, zesłany na Sybir, pozostaje w Rosji i tam zaczyna się dorabiać. Ulega całkowitej rusyfikacji. Siostra Benedykta, Jadwiga Danecka, staje się modną żoną szanowanego arystokraty, ale zarazem człowieka chłodnego, logicznego, bezwzględnego, który opory Benedykta przed sprzedażą lasu, gdzie znajduje się Mogiła, określa jako sentymentalność.
      Najtragiczniejszą i jednocześnie pozytywną postacią utworu jest Benedykt Korczyński. Ten silny, uparty i bardzo przywiązany do ziemi człowiek postanawia ocalić rodowy majątek za wszelką cenę, aby nie przeszedł w rosyjskie ręce. Chodzi tu nie tylko o zapewnienia rodzinie bytu materialnego, ale przede wszystkim o spełnienie obowiązku patriotycznego. Benedykt bez reszty poświęcając się ziemi, opiera się bankructwu, które oznaczałoby oddanie majątku Rosjanom. Z trudem wykonuje swoje obowiązki, a zmartwienia sprawiają, że czasem zwraca się przeciwko ludziom, którzy mają podobne idee, np. Bohatyrowiczom. Jednakże żywa pamięć o powstańczej Mogile pozwala mu ocalić w sobie ideały braterstwa. Mogiła zresztą wywiera wpływ na losy wszystkich bohaterów, wszyscy też muszą się wobec niej zdeklarować, zaś podejście do owego symbolu narodowego staje się kryterium podziału na patriotów i godnych potępienia zdrajców idei wolności.
      Klęska 1864 roku nie dowodzi według autorki powieści bezsensu walki narodowowyzwoleńczej. Idea powstańców: wolność pozostaje nadal aktualna i trzeba ją realizować, tyle, że innymi metodami. Orzeszkowa nie nawołuje do przygotowania nowego zbrojnego wystąpienia, ale pokazuje konieczność mądrego patriotycznego postępowania na co dzień.
      Ta wzruszająca powieść dzieje się nad Niemnem. Na tle rzeki rozgrywają się wszystkie ważne wydarzenia powieściowe, nad Niemnem znajduje się Mogiła powstańcza i puszcza, w której jest... jeszcze jedna Mogiła, legendarna, Jana i Cecylii. Jan był chłopem a Cecylia osobą wysoko urodzoną. Przybyli oboje do puszczy i założyli osadę. Mieli sześciu synów i sześć córek. Puszczę zamienili w żyzne pola i łąki. Król Zygmunt August nadał im tytuł szlachecki i nazwisko Bohatyrowiczowie od słowa „bohater” w uznaniu dla ich ogromnej pracy przy wytrzebieniu puszczy i założeniu kwitnącej osady.
      Z Mogiłą Jana i Cecylii wiąże się drugi ważny wątek powieści – miłość, która pozwala osiągnąć szczęście, daje stabilizację, poczucie bezpieczeństwa. To uczucie pojawia się niemal na każdej karcie powieści. Miłość szczęśliwa i spełniona połączyła w powieści: Jana i Cecylię, Jana i Justynę, Andrzeja i jego żonę.
      Powracam więc w styczniu do książki, opowiadającej w sposób prosty i piękny o rzeczach wielkich, opowiadającej w sposób wzruszający o czasie, który stał się czasem jedności, wspólnoty, poświęcenia, czasem naznaczonym przez powstańczą Mogiłę.

Wiesława Szubarga




GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH (odc.35)

Nadchodzi czas upragnionego zimowego wypoczynku dzieci i młodzieży. To są też chwile, kiedy może przyjść pokusa mniejszej łączności z Bogiem. Czuwajmy i módlmy się w intencji podróżujących w czasie ferii, by bezpiecznie powrócili do swoich miejsc zamieszkania, nauki i pracy. Polecajmy też w swoich codziennych rozważaniach intencje apostolstwa modlitwy na miesiąc luty: „ogólną - aby wspólnota międzynarodowa coraz lepiej uświadamiała sobie, że jej obowiązkiem jest jak najszybciej położyć kres handlowi ludźmi; misyjną, – aby wierni świeccy w krajach misyjnych odczuwali potrzebę służenia własnemu krajowi również poprzez coraz większe zaangażowanie w życie polityczne i społeczne.” W lutym też przypadają wspomnienia liturgiczne: Ofiarowanie Pańskie (2II), św. Błażeja i Oskara (3II), św. Pawła Miki i Towarzyszy Męczeństwa (6II), św. Scholastyki Dziewicy (10II), NMP z Lourdes (11II), św. Cyryla i Metodego Patronów Europy (14II), św. Polikarpa Biskupa i Męczennika (23II). Z racji mniejszej ilości parafii z tytułami tych świętych, zapraszam do wspólnot, które już dłuższy czas oczekują na ich prezentację naszym czytelnikom.

Rozmiar: 13710 bajtów
BRODY POZNAŃSKIE: Brody Poznańskie położone są na terenie gminy Lwówek (województwo wielkopolskie). Parafia p. w. Św. Andrzeja Apostoła została ustanowiona w XI lub XII wieku. Obecny, jeden z piękniejszych drewnianych kościołów w naszej archidiecezji pochodzi z lat 1670-73. Od strony zachodniej stoi niska wieża. W XVIII wieku dobudowano zakrystię i kruchtę. Wewnątrz ujrzymy m. in. ołtarze z XVIII wieku i żelazne drzwi do zakrystii z 1731 r. Świątynie odnowiono w latach 1935-39. Przetrwała bez znacznych uszkodzeń działania wojenne. Na terenie cmentarza parafialnego wzniesiono w XIX wieku neoklasycystyczną kaplicę p. w. Świętego Krzyża. Z parafii św. Andrzeja prezentuję też zachowane pieczęcie używane w minionych latach.
BŁAŻEJEWO: W pagórkowatej okolicy Dolska (trasa Poznań - Śrem - Gostyń) odnajdziemy drewniany kościół p.w. św. Jakuba z 1675 roku należący do Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri w Gostyniu. W r. 1973 ustanowiono tam ośrodek duszpasterski, a w 2000 roku erygowano dla około 300 wiernych parafię. Jest też tam możliwość pobytu w Ośrodku Rekolekcyjnym.
OLSZTYN UL. JANA DŁUGOSZA: W śródmieściu stolicy województwa warmińsko – mazurskiego wznosi się zespół katedralny. Budowę gotyckiej katedry p. w. św. Jakuba Większego rozpoczęto w 1315 r. Wśród wyposażenia wnętrza tego halowego, trzynawowego kościoła wyróżnia się figury św. Andrzeja i św. Jakuba z XV wieku, gotycki tryptyk, świeczniki, organy. W skład zabudowań katedralnych wchodzi jeszcze secesyjny pałac biskupi, dawna klasycystyczna plebania i neogotycki wikariat.
MIĘDZYGÓRZE - GÓRA IGLICZNA: W Masywie Śnieżnika, 14 km na płn. wsch. od Bystrzycy Kłodzkiej odnajdziemy miejscowość letniskową Międzygórze z największym w Sudetach Wodospadem Wilczki. Szlaki turystyczne prowadzą stokami Góry Iglicznej do schroniska PTTK „Maria Śnieżna” (847 m n p m.). Przy szczycie turyści i pielgrzymi modlą się w barokowym kościele p.w. Matki Bożej Śnieżnej. Drewniany kościółek istniał już w 1750 r. Obecny wzniesiono w 1781 r. Trzy lata później dobudowano wieżę, a w 1821 r. krużganki. Po II Wojnie Światowej miejsce to było pod opieką duszpasterską Ojców Redemptorystów. W głównym ołtarzu umieszczona jest cudowna figura Matki Bożej z Dzieciątkiem, koronowana przez Ojca Świętego Jana Pawła II 21 czerwca 1983 r. Schodząc z Góry Iglicznej w kierunku Idzikowa dojdziemy do Domu Wypoczynkowego Księży Salezjanów w Marianówce.

Janusz Walczak




Spotkanie opłatkowe Emerytów i Rencistów Mosińskich

      Święta Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku dla nas Polaków, to szczególne daty. Dlatego, jak co roku w dniu 11 stycznia 2006 r. w sali Mosińskiego Ośrodka Kultury odbyło się Spotkanie Opłatkowe zorganizowane przez Zarząd Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów Oddział Rejonowy w Mosinie.
      Święta Bożego Narodzenia budzą w ludziach, w szczególności w ich sercach promyk nadziei i radości.
      Wyciągnięte dłonie, gorący uścisk, pojednanie serc, to tradycyjny przyczynek do spotkań opłatkowych.
      Przewodniczący Oddziału Rejonowego PZERiI w Mosinie Jerzy Malinowski przywitał bardzo serdecznie przybyłych gości tj. Panią Burmistrz Zofię Springer, Księdza Seniora Albina, Prezesa GBS w Mosinie – Przemysława Pilarskiego, Dyrektora M.O.K. – Marka Dudka, Panią Radną Magdalenę Wojciechowską, Prezesa Zw. Kombatantów – Kazimierza Dobrego, Naszych Sponsorów, przedstawicieli Kół Terenowych, członków Zarządu oraz wszystkich Związkowców przybyłych na to spotkanie.
      W bardzo ciepłych i serdecznych słowach nawiązał do tradycji świąteczno – noworocznej. Każdy z nas w tym czasie zastanawia się nad minionym rokiem, co zrobił złego, co zrobił dobrego, a co mu się nie udało dokonać.
      Natomiast w Sylwestra i Nowy Rok każdy planuje co zrobi w tym nowym roku, układa plan swoich marzeń związany z sobą i z najbliższymi.
      Po tych powitaniach nastąpił przepiękny koncert kolęd polskich w wykonaniu zespołu „ Mikołajki” w pełnym składzie pod przewodnictwem siostry Estery. Następnie na zaproszenie Komisji Socjalno Bytowej bardzo miłą niespodziankę wszystkim obecnym na sali sprawiło swoim występem troje członków Chóru Kościelnego p. w. Św. Cecyli z Mosiny w składzie Bronisława Dawidziuk, Barbara Piłat oraz dyrygent chóru Janusz Walczak.
      Modlitwę nad opłatkiem wraz ze słowem Bożym wygłosił Ksiądz Senior Albin. Wszyscy uczestnicy „Spotkania Opłatkowego” łamiąc się opłatkiem składali sobie wzajemne życzenia świąteczno – noworoczne. Przy kawie i słodkim w blasku świec czas wszystkim uczestnikom umilała grając i pięknie śpiewając najpiękniejsze kolędy polskie Pani Magdalena Wojciechowska, z którą śpiewała cała sala.
       W tak nastrojowej i świątecznej atmosferze mile upłynął opłatkowy wieczór Związkowców. Do zobaczenia i usłyszenia w przyszłym roku.

Życzenia Noworoczne

      Zarządowi Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów Oddział Rejonowy w Mosinie, Zarządom Kół Terenowych oraz Wszystkim członkom naszego Związku z okazji Nowego Roku 2006 wszelkiej pomyślności, pełni sił w zdrowiu, dużo uśmiechu na co dzień oraz życzliwości ludzkiej
      Życzy Przewodniczący Oddziału Rejonowego PZERiI w Mosinie

Jerzy Malinowski




Czyni(sz)ć dobro?

W uszach słychać jeszcze kolęd dźwięki po Świętach Bożego Narodzenia, a tu już Nowego Roku dni odliczamy. Pięknego śniegu biel zewsząd otacza teraz świat. Mam nadzieję, że ten wspaniały czas Bożego Narodzenia, jaki już niestety za nami obudził ciepło, miłość i wybaczenie w sercach tych, u których do tej pory te uczucia nie zamieszkały. Choć zdaję sobie sprawę, że niestety nie uda się to tak do końca. Sam jestem świadkiem narastającej wrogości i wręcz niespotykanej agresji. Cóż, pozostaje mi czekać i w kolejnych modlitwach prosić, by jednak ta sytuacja uległa zmianie. Wierzę w to, że miłosierdzie Boże dotrze do serc i dusz, by roztopić ten lód zła w tych, którzy tego potrzebują, nie zdając sobie zarazem sprawy z tej potrzeby.
Serca radosne, serca WIELKIE i serca wspaniałe spotkały się wszystkie 8 stycznia 2006 r. na zorganizowanym po raz drugi Mosińskim Rajdzie Orkiestrowym. Wszystko po to by móc w ten uroczysty sposób pomóc chorym dzieciom. Tak samo jak w ubiegłym roku były licytacje numerów startowych, wielkie i duże sumy wrzucane do puszek wolontariuszy z mosińskiego sztabu Orkiestry, zabawa, śmiech i ogromne zadowolenie. I nie zmąci tego nic i nikt, że to, co do tej pory zrobiliśmy jako Automobilklub jest potrzebne i godne pochwały. Brzmi to może nieskromnie, lecz zawsze tam gdzie dzieje i czyni się dobro znajdą się niestety tacy, którzy tego nie zauważają. A działają, czynią i mówią wręcz odwrotnie. Organizując rajd samochodowy pod patronatem Domu Kultury zebraliśmy na rajdzie i podczas licytacji do orkiestrowych puszek kwotę 1144 zł. Mróz nie odstraszył gorących serc wszystkich, którzy przez zabawę w rajd chcieli cząstką siebie i swoich portfeli wspomóc dzieci.
I choć wśród wielkiego entuzjazmu u wszystkich dobrych ludzi zdarzają się i też głosy krytyczne. Cóż, jak świat światem nie było nigdy pełnej zgodności w żadnej sprawie. To czyni nas słabszymi a jednocześnie daje do zrozumienia za każdym razem, jak daleko nam do Boskiej doskonałości. Stajemy się świadomi tego, jak długa droga przed nami i jak wiele musimy uczynić, by choć w części dorównać wszechpotężnej Bożej dobroci, miłosierdziu i jedności.
I w tym wszystkim, co robimy jako Automobilklub Wielkopolski jest wielkie posłanie. A pomagają nam w tym wszystkie dobre dusze z księdzem proboszczem Edwardem Majką i księdzem Sławkiem Ruksem. Każde działanie, każdy dobry uczynek, każdy uśmiech i radość małymi kroczkami zbliżają nas do Boga. I zawsze będziemy starali się to czynić.
A najbliższa okazja by to ponownie zrobić będzie 12.02.2006 roku na Rajdzie Walentynkowym. Po raz drugi zapraszamy wszystkich chętnych do zabawy w „rajdowanie” po pięknej mosińskiej ziemi gdzie atrakcje zapewni autor trasy Wojtek Gabryelczyk. A na mecie i w czasie rajdu innych niespodzianek na pewno nie zabraknie. Wszystkich chętnych zapraszamy !!!!!!!!!!!!!

A najbliższa okazja by to ponownie zrobić będzie 12.02.2006 roku na Rajdzie Walentynkowym. Po raz drugi zapraszamy wszystkich chętnych do zabawy w „rajdowanie” po pięknej mosińskiej ziemi gdzie atrakcje zapewni autor trasy Wojtek Gabryelczyk. A na mecie i w czasie rajdu innych niespodzianek na pewno nie zabraknie. Wszystkich chętnych zapraszamy !!!!!!!!!!!!!




z ostatniej chwili ...

  • w połowie stycznia ukończyliśmy kolędę. Dzięki za otwarcie domów i życzliwość. 87% rodzin przyjęło kolędę. Wśród problemów duszpasterskich, moralnych powtarzały się sprawy nieuregulowanego życia sakramentalnego małżonków, troski o przygotowanie do Sakramentu Bierzmowania, frekwencja na mszy św.
  • ze spraw materialnych – propozycja ustawienia dodatkowych ławek na cmentarzu, oznakowanie ławek w kościele by nie mylić się przy powrocie od komunii św., otwarcie kościoła w ciągu dnia.
  • byli też krytycy niskiego poziomu kazań – zapraszamy też młodych parafian do wstąpienia w szeregi duchownych by podnieść poziom ... na długość ogłoszeń narzekali niektórzy ... ale to pewno Ci co proboszcza 6 lat temu ostatni raz słyszeli ...
  • przypominamy o istnieniu stowarzyszenia ROZDAJ SIEBIE (czynne od poniedziałku do piątku od 9.00 do 17.00) i o wielorakich możliwościach pomocy w posłudze. Tym których stać na podzieleniu się dobrami – materialnymi, czy duchowymi kierujmy również do tej instytucji – tel. 061-81-32-861 w.23.
  • podziękowanie dla autorów artykułów którzy włączyli się w dzieło ubogacania „Wiadomości Parafialnych” w nowe treści. Zachęcamy do dalszej współpracy – redakcja.