Rok Eucharystii

Ponad trzy i pół tysiąca obrazków z w/w tekstem modlitwy wręczyliśmy mieszkańcom naszej parafii w czasie wizyt kolędowych. Symbol Eucharystii: kielich i hostia z napisem „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje” niech przypomina nam permanentny obowiązek uczestniczenia każdego tygodnia w Uczcie przygotowanej przez samego Chrystusa we Wielki Czwartek we Wieczerniku i Wielki Piątek na Golgocie. To jest zaproszenie samego Chrystusa Żertwy i Odkupiciela. W Jego też imieniu duchowni nieśmiało spełniając swój apostolski obowiązek – przypominali, że niedziela jest DNIEM PAŃSKIM. Reakcje były różne – od żarliwego wyznania wiary i deklaracji, że każda niedziela dla tej rodziny jest spotkaniem z Chrystusem, poprzez przyznanie, iż zdarzają się inne priorytety w niedzielny czas, aż do żachnięcia „co to księdza obchodzi ...” . Kolęda to czas spotkania z duchownym, czas wspólnej modlitwy, czas błogosławieństwa i poświęcenia domostw, mieszkańców, czas na zadanie chociażby krótkich pytań i udzielenie odpowiedzi tak z jednej jak i z drugiej strony. W tym roku główne pytanie tyczyło Eucharystii. Odpowiadać będziemy życiem – przez cały rok.

SZCZĘŚĆ BOŻE
X. Edward Majka – proboszcz.




„PRZESTRZEŃ WIARY” CZ. I

O. Paweł Kozacki OP odpowiada na odpustowe pytania
Jan Paweł II przyznał specjalne odpusty
na Rok Eucharystii 2004/2005

Dekret w tej sprawie “Miraculorum Maximum” z datą 25 grudnia 2004 ogłosiła 14 stycznia 2005 r. Penitencjaria Apostolska. Obowiązuje on przez cały Rok Eucharystii.

WYJĄTKI:
- Uwzględniając to wszystko dekret ogłasza, iż “udziela się odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami (spowiedź sakramentalna, komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego z duszą całkowicie pozbawioną przywiązania do jakiegokolwiek grzechu) za każdym razem, gdy wierni uczestniczą z powagą i pobożnie w świętym obrzędzie lub nabożeństwie ku czci Najświętszego Sakramentu, wystawionego uroczyście lub przechowywanego w tabernakulum”. Odpust ten przysługuje także duchowieństwu, członkom instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego i innym wiernym, mającym prawny obowiązek odmawiania Liturgii Godzin, jak również tym, którzy są przyzwyczajeni do odmawiania Officium Divinum (modlitwa brewiarzowa) z czystej pobożności, za każdym razem, gdy u schyłku dnia, przed Panem obecnym w Najświętszym Sakramencie, wspólnie lub indywidualnie, odmówią Nieszpory i Kompletę.
- Wierni, którzy ze względu na chorobę lub z innych słusznych powodów nie mogą nawiedzić Najświętszego Sakramentu eucharystii w kościele lub oratorium, będą mogli uzyskać odpust zupełny w swoim domu lub w jakimkolwiek miejscu, w którym znajdują się z powodu trudności. W takim wypadku muszą, zachowując trzy warunków zwyczajne, duchowo nawiedzić Najświętszy Sakrament pragnieniem serca oraz odmówić Modlitwę Pańską i Wierzę, dodając jedno wezwanie do Jezusa Sakramentalnego.
A jeśli nie będą mogli uczynić nawet tego, będą mogli uzyskać odpust zupełny, jednocząc się pragnieniem wewnętrznym z tymi, którzy praktykują w formie zwyczajnej działanie przepisane dla uzyskania odpustu i ofiarują Bogu Miłosiernemu chorobę i problemy swego życia.
Czym są odpusty?
Katechizmowe tłumaczenie okazuje się trudne do zrozumienia W rozwiązaniu pytań związanych z udzielaniem odpustów pomógł Przeor Poznańskiego Klasztoru Dominikanów i redaktor naczelny miesięcznika „ W drodze” o. Paweł Kozacki.
s. Estera: Ojcze co to w ogóle jest odpust? Wiemy, że jest to darowanie kary...
o. Paweł: Żeby zrozumieć co to jest odpust, trzeba wyobrazić to sobie plastycznie. Każdy czyn ma jakieś konsekwencje: po pierwsze jest to obraza Pana Boga. Jeżeli ja zgrzeszę, jeżeli przekroczę jakieś przykazanie, jeżeli zrobię coś złego, tzn. że obrażam Boga. Jest to wina, którą zaciągam wobec Boga, gdyż każdy grzech jest odwróceniem się od Niego i zwróceniem ku sobie, ku jakimś nieuporządkowanym przywiązaniom. Wina ta polega na tym, że właśnie ja odwracam się od Boga. Jednak zostaje ona odpuszczona w sakramencie spowiedzi św. Przy czym, jeżeli nawet nastąpi to sakramentalne przebaczenie zła, to ono nie rozpływa się w powietrzu. Można to zobrazować następująco: jeżeli ja się „wkurzyłem” i rzuciłem kamieniem w okno, to właściciel może mi przebaczyć, powiedzieć, że już się nie gniewa, ale szyby nadal nie ma! Zatem oprócz tego przebaczenia, którego dostąpiłem od właściciela jest jeszcze owa „szyba” którą wypadałoby wprawić. Podobnie bywa z każdym czynem ludzkim. Bóg w spowiedzi przebacza winę, zostaje odpuszczony zły czyn, ale nadal trwają (jak na tym przykładzie z szybą) konsekwencje. Jest nią to, że to ja muszę kupić szybę, zamówić szklarza, zapłacić za usługę itd. Ten czas, który muszę zainwestować, pieniądze... to jest jakby kara za ten zły czyn, który zaistniał. I podobnie jest, z każdym czynem. Każda wina może być przez Boga odpuszczona, natomiast pozostają konsekwencje, które domagają się zadośćuczynienia. Odpusty wymazują właśnie te konsekwencje.
s. E: Dlaczego mówimy „kara” za grzechy? Co to znaczy, że po spowiedzi trzeba ponieść karę?
o. P: Kara jest konsekwencją. Można powiedzieć tak: jeżeli ktoś wyskoczył z trzeciego piętra, to za karę połamał sobie nogi – poniósł konsekwencje swojego czynu. Po prostu nie wziął pod uwagę, że istnieje siła grawitacji ... Ktoś może powiedzieć, że Pan Bóg zesłał na niego karę. Tylko, że kara w sensie „konsekwencja złego czynu” jest jakby samoistna. To nie Bóg się mści! Tylko ktoś kto wyskakuje musi się liczyć z tym, że w najlepszym wypadku jego kości nie ostaną się w całości.
s. E: Niestety ta kara przeważnie jest rozumiana jako zemsta ze strony Boga.
o. P: Powrócę do naszej „szyby”. Mogę powiedzieć winowajcy, że do końca życia będę go ścigał, wybijając teraz jemu szyby w oknach. Będę się mścił, korzystając z zasady: „oko za oko” itd., a mogę powiedzieć temu człowiekowi, że wybaczam, ale tej szyby nadal nie ma. Tak więc ja się nie mszczę na nim, tylko jest to fakt, który zaistniał w wyniku złego działania tego, który to uczynił. W tym kontekście odpust polegałby na tym, że właściciel okna, przebaczając, wstawiłby tę szybę na swój koszt. Pan Bóg robi coś takiego: to Ja likwiduję skutki twojego głupiego postępowania. Robi dla nas więcej niż powinien. Powiedzmy, że odpuszczać i przebaczać powinien każdy z nas, ale mało kto uważa, że powinien naprawiać skutki czyjegoś złego postępowania.
s. E: W odpustach darowane są kary za grzechy popełnione do momentu uzyskania odpustu?
o. P: Tak. Nie na tym rzecz polega, że uzyskam odpust i „hulaj dusza!”. Warunkiem jego uzyskania jest chęć, czy gotowość porzucenia zła, grzechu - taka stała predyspozycja nie przywiązywania się do grzechu. Jeżeli ktoś podejdzie do tego poważnie, to będzie zakładał, że chce walczyć ze swoim grzechem. Odpust zakłada to, że będzie się robić wszystko, aby w przyszłości tego grzechu nie popełnić. Oczywiście jako ludzie będziemy upadać, ale nie ma takiego założenia, że odpusty są na zapas.
s. E: Co pomaga w odwróceniu się od grzechu? Jak można uzyskać wolność wewnętrzną?
o. P: Każde dobro może pomagać w przezwyciężeniu zła. Nie ma jakichś złotych reguł. Najogólniej rzecz biorąc to sakramenty święte: spowiedź, komunia itd. Natomiast może być dla kogoś upomnienie ze strony drugiego człowieka, a może ktoś, zderzając się z rzeczywistością, uświadomi sobie kruchość życia, bo ktoś znajomy zginął, zmarł i to go uprzytomni.
s. E: Jaką mamy pewność, że właśnie nam zostały darowane, odpuszczone grzechy?
o. P: Nie mamy żadnej pewności.
s. E: Więc na jakiej zasadzie możemy przypuszczać, podejrzewać, że tych grzechów już nie ma?
o. P: Nie podejrzewać, tylko wierzyć. Św. Paweł mówi, że pewności nie ma. Jest wiara i dzięki wierze ogląda się Boga, bo tam, gdzie pewność, nie ma wiary.
Zasadniczo jest to przestrzeń wiary tak jak wierzymy, że Pan Bóg istnieje, że Chrystus jest Bogiem, że On jest założycielem Kościoła, któremu dał Ducha Świętego. Ponadto, że Kościół jako wspólnota jest pod kierownictwem Papieża, który to, co zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiąże, będzie rozwiązane w niebie. Tak więc, jeżeli Kościół określa pewne warunki uzyskania odpustu to wierzymy, że tak jest, ale pewności nie ma, ponieważ jest to kwestia wiary. Jeżeli będziemy tłumaczyć to człowiekowi niewierzącemu, to nie wytłumaczymy mu odpustu, bo to zakłada po pierwsze istnienie Boga, działanie Ducha Świętego w Kościele, jego asystencję dla decyzji Papieża i Magisterium Kościoła. To się jakby opiera nie na pewności, tylko na wierze. Wierzymy, że te odpusty ogłoszone przez Kościół będą funkcjonowały, a to jest kwestia wiary. Nawet reformacja w pierwszej fazie swojego istnienia przyjmowała, że Kościół dysponuje łaską, jaką jest odpuszczanie konsekwencji grzechów. Luter przybijając do drzwi katedry w Wittem;berdze tezy, nie podważał w nich odpustów, ale nadużycia z nimi związane.

s. E: Właśnie po dzień dzisiejszy „pokutuje” z historii kwestia „nadużyć” odpustów, a co się z tym wiąże nieufność wobec tej praktyki uzyskiwania odpustów.
o. P: Faktem jest, że odpustami handlowano na wielką potęgę i że sprzedawano je za żywą gotówkę. Miało to związek z pojawiającym się na początku XVI w. strachem, lękiem przed potępieniem wiecznym. Żyjąc w takiej atmosferze ludzie chcieli mieć pewność zbawienia. Tak więc było takie zapotrzebowanie. Z tego względu byli gotowi dawać ciężką forsę za to, żeby dostać „listy odpustowe”, które „zapewniały” ileś tam tygodni, dni odpustu, wybawienia z czyśćca. Tam był wolny rynek. Tak jak w ekonomii, jak jest popyt, to będzie podaż. Nikt tych ludzi nie zmuszał, sami chcieli, taka była mentalność w ówczesnej Europie.
Uzyskać odpust to nie takie „hop siup”, to wysiłek wewnętrzny człowieka. Chociażby stałe odwrócenie się od grzechu, mocne postanowienie, że ja będę z nim walczył okazuje się nie takie proste jak kupowanie! Te nadużycia były jakby „drogą na skróty” z dwóch stron. Penitecencjarze jakby zagarniali kasę, ale ludzie woleli płacić niż podjąć wewnętrzny wysiłek przemiany swojego serca.

s. E: Więc, czy Kościół wychodził wówczas ludziom naprzeciw z taką praktyką odpustów?
o. P: Wiesz, to nie Kościół. Odpusty były związane z pewną praktyką, czy z obchodami jubileuszy. W ramach odpustu była tzw. zwyczajowa ofiara, która później przekształciła się w jakąś licytację. Każdy chciał więcej, by być bardziej „pewnym”, że ma zagwarantowane swoje zbawienie, w związku z tym gotowy był dawać coraz więcej pieniędzy. Wytworzyła się błędna praktyka i Luter występował m. in. przeciwko temu powiązaniu pieniędzy z odpustem.

...ciąg dalszy nastąpi... rozmawiała s. Estera




Miłość oblubieńcza (odc. 7)

16. Nigdy nie ustaje... „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 35-39). Bóg kocha nas prawdziwą i wielką miłością nawet wtedy, gdy my zawodzimy, gdy postępujemy niezgodnie z przykazaniami, gdy nie chcemy znać ani Boga ani ceny, jaką zapłacił za nas Chrystus. Nasza ludzka miłość uświęcona na mocy sakramentu także może być miłością, która nigdy się nie kończy, która jest silniejsza od śmierci. Ks. T. Ryłko «Powołanie do wspólnoty» tak pisze o takiej miłości: „Miłość Boga pomaga kochać ludzi trudnych do kochania. Męża, który przez pijaństwo stacza się na peryferie ludzkiego życia, a często ku zwierzęcości i poniżej, Męża, który widzi w żonie, zabawkę i narzędzie własnej przyjemności a nie człowieka. Partnera, który mimo miłości wyznawanej i okazywanej, daje się unieść popędowi w kierunku zdrady. Partnera, który ma niesłychanie trudne usposobienie połączone z brakiem chęci lub dobrej woli do pracy nad sobą. Wtedy niejeden daje upust łzom cisnącym się do oczu albo przeklina dzień swych urodzin, dzień poznania partnera, ludzi i zdarzenia, siebie samego. Szczęśliwy, kto wtedy znajdzie Ukrzyżowanego, którego miłość prowadziła poprzez zdradę ucznia w Ogrójcu, plwanie, policzkowanie, biczowanie, aż do konania na drzewie hańby, na krzyżu. Nie. Nie przestanie cierpieć. Ale zrozumie tajemnicę miłości, która jest tajemnicą krzyża. Pod krzyżem można nauczyć się przebaczać dawać siebie aż do wyniszczenia.
Czyż Syn Boży nie woła ustami proroka: «O wy wszyscy przechodzący drogą, przypatrzcie się i obaczcie, czy jest boleść, jako boleść moja».
Wtedy mąż, żona nie kocha już dla wartości reprezentowanych przez partnera, ale dla Boga. A odpowiedzialność za osobę umiłowaną każe nam odczuć jej błędy jako swe własne, przyjęcie jej długów, jak Chrystus nasze przyjął, bo ją kochamy w Bogu.
Św. Paweł mówi nawet o zbawieniu żony przez męża i męża przez żonę (por. 1 Kor 7, 14). Zbawienie dokonuje się przez cierpienie i trud, przez krzyż.
Nie będzie to fatalizmem, jeśli chrześcijanin zrozumie, że skoro krzyż nie ominął niewinnego Chrystusa, nie może ominąć życia w miłości małżeńskiej, dalekiego od doskonałości. Byle krzyż ten chciał pojąć jako Boże narzędzie własnego doskonalenia, jako oczyszczanie miłości z egoizmu i zwracanie jej ku Nieskończonej Miłości Bożej, jako zadośćuczynienie za winy swoje i ukochanej osoby, jako zbawienie. I w miłości udanej, wielkiej, prawdziwej nie braknie trudności, które ciężką kłodą położą się na drodze życiowej dwojga miłujących się ludzi. Tu znajdzie się miejsce na miłosierne ręce Boże przynoszące pomoc przez łaskę.”

cdn.
E. B. Sz




Msza św. – źródło naszego zbawienia

Przed nami otwiera się długi szlak, szlak całorocznego Roku Eucharystii. Rozpoczęliśmy kroczenie tym szlakiem, ale może z cichą obawą i niepewnością w sercu, co nas na tym szlaku spotka. I może oglądamy się wokół siebie, żeby znaleźć kogoś, kto by nam na tej drodze zechciał towarzyszyć, być naszym przewodnikiem i przyjacielem.

Środkiem uświęcenia naszego życia w obecnym 2005 roku ma się stać przede wszystkim Msza św. Ona uobecnia nam tajemnice roku liturgicznego, ona zawiera tajemnice Chrystusa jak gdyby w źródle. Bez Mszy św. wysechłby strumień łask płynących z krzyża, stąd ona jest naszą najbogatszą skarbnicą. Wielką troską Kościoła, szczególnie po Soborze II Watykańskim, jest wprowadzić nas do pełnego, świadomego, czynnego i zbiorowego udziału w Ofierze Mszy św. Byśmy nie byli na niej obecni, „jako obcy, milczący widzowie, lecz korzystali z obficie zastawionego stołu Słowa Bożego, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i siebie składali w ofierze Bogu przez Chrystusa”.

Ojciec św. Pius XII pisał: „Trzeba, aby wszyscy wierni uświadomili sobie, że ich najwyższym obowiązkiem i największym zaszczytem jest branie udziału w Ofierze Eucharystycznej i to w sposób gorliwy i czynny, by łączyli się jak najściślej z Najświętszym Kapłanem według słów Apostoła: „To w sobie czujcie co i w Jezusie Chrystusie, abyście wraz z Nim i przez Niego składali ofiarę i wraz z Nim siebie ofiarowywali”. Msza św. jest dramatem, dramatem miłości, w który i my jesteśmy wmieszani. Chodzi o samego Syna Bożego, który życie swoje oddaje za nas, już nie na Górze Kalwarii, lecz na ołtarzu. Niestety wielu z nas nie wie o tym, że we Mszy św. wraz z Jezusem winni ofiarowywać Bogu siebie i zachowują się biernie wobec wielkiego dramatu ołtarza. Obecni są na Mszy św. tylko ciałem i nie przejmują się zupełnie tym, co dzieje się przy ołtarzu. Nie wiedzą, że mają również coś do zrobienia i do powiedzenia. Wiedział o tym dobrze pewien człowiek, który zapytany na temat „Modlitwa” napisał tak: „Mój udział we Mszy św. sprowadza się do faktu, by stanąć przed Bogiem, przynosząc Mu tutaj swój trud, zmęczenie, ból, radość i nieraz jakże bardzo udręczone serce. I to wszystko składam Bogu na patenie wraz z wszystkimi wiernymi. Gdyż wtedy właśnie moc Łaski Bożej jest nam najbardziej potrzebna, a tylko On w Ofierze Mszy św. potrafi przez ręce kapłana to wszystko w cudowny sposób przemienić, by stało się to wszystko czymś, co ma swój sens i cel. Msza św. ma być dla nas tak czymś codziennym, jak chleb powszedni, którym żyje człowiek. Jest tym pokarmem, który poi nas i karmi w chwilach pokoju, radości, smutku i udręczenia ducha.
Toteż postanówmy sobie, by w Nowym Roku – Roku Eucharystii ogłoszonym przez naszego rodaka Jana Pawła II – ani razu z własnej winy nie opuścić Mszy św., a uczestniczyć w niej owocnie, nie tylko w niedziele i dni nakazane, ale również w inne dni, zwłaszcza gdy odprawia się dla nas Msza św. wieczorem. Niech Jezus widzi nas jak najliczniej zebranych przy swoim ołtarzu i uczestniczących w Jego Ofierze.

Stanisław Lemke




GALERIA ŚWIĘTYCH NA ODCISKACH PIECZĘCI PARAFIALNYCH. (odc.25)

To już dwudziesty piąty raz spotykamy się na łamach „Wiadomości Parafialnych” podczas wspólnego pielgrzymowania po terenach polskich parafii, oglądania wizerunków świętych i symboli religijnych odciśniętych przez parafialne pieczęcie. Odwiedziliśmy 110 kościołów katolickich, 3 muzea i 4 wspólnoty innych wyznań. Złożyliśmy wizyty: 30 razy w Archidiecezji Poznańskiej, po 21 razy w Archidiecezji Gnieźnieńskiej i centralnej Polsce, 17 razy w regionach górskich, 9 razy na Śląsku, 8 na Pomorzu i raz na kresach wschodnich. Najwięcej opisów: 11 - dotyczyło parafii w Poznaniu, na drugim miejscu Toruń – 5 razy. Najczęściej spotykanym patronem kościołów była Najświętsza Maryja Panna (34 razy). 15 Kościołów posiadało tytuły związane z życiem i działalnością Pana Jezusa. Dziesięciokrotnie spotkaliśmy się w świątyniach p.w. św. Mikołaja. Inni Święci byli Patronami kolejnych parafii. Wśród sprawujących opiekę nad obiektami sakralnymi, oprócz księży diecezjalnych, zaobserwowaliśmy pracę duszpasterską kapłanów należących do zakonów i zgromadzeń zakonnych. Spotkaliśmy się z 12 rodzinami zakonnymi. Aż jedenastokrotnie byliśmy w placówkach salezjańskich. Odcinek „Galerii...” ukazał się w miesięczniku „Nasza Winnica” wydawanym przez parafię p.w. Niepokalanego Serca NMP w Czerwonaku k/ Poznania. Planowane jest przedstawienie wybranych fragmentów w parafialnej gazecie emitowanej na Os. Czecha. Tyle statystyki i przypomnienia. Najważniejsza jest jednak modlitwa w intencji poznanych wspólnot. Ta modlitwa w tegorocznym okresie Wielkiego Postu niech obfituje dla rozwoju naszego życia duchowego i innych wyznawców Chrystusa. Włączmy się w nurt modlitw Ojca Świętego. W przypadający 11 lutego Światowy Dzień Chorego módlmy się za chorych, a zwłaszcza za najbiedniejszych spośród nich, aby otaczano ich troską i opieką lekarską odpowiadającą ich ludzkiej godności. W przypadające 14 lutego święto Cyryla Mnicha i Metodego Biskupa – Patronów Europy pamiętajmy o misjonarzach i misjonarkach. Uświadamiajmy sobie, że jedynie dzięki żarliwej miłości do Chrystusa można skutecznie i przekonywująco przekazywać Ewangelię. Pomocą w osiągnięciu tych celów niech będzie Matka Boża z Piekar Śląskich. Przed Jej wizerunkiem modlą się tysiące pielgrzymów.

PIEKARY ŚLĄSKIE UL KS. JANA ALOJZEGO FICKA: Obraz Matki Boskiej Piekarskiej został namalowany przez nieznanego malarza w latach 1500 – 1510. Pierwotnie został umieszczony w drewnianym kościółku, konsekrowanym już w 1318 roku. W 1676 roku w Tarnowskich Górach wybuchła zaraza. Ustąpiła po złożeniu przez mieszkańców ślubów odbywania corocznej pielgrzymki do Piekar. W 1680 roku Arcybiskup Pragi ogłosił obraz Matki Boskiej „cudami słynącymi”. Przed obrazem modlił się Jan III Sobieski idąc pod Wiedeń. Na początku XVIII wieku obraz przewieziono do kościoła św. Krzyża w Opolu. W Piekarach została umieszczona jego kopia. W latach 1842 –1848 wybudowano neoromańską, trójnawową świątynię z dwoma wieżami. Obok, na wzgórzu Cerkwica, górnicy, hutnicy i robotnicy Górnego Śląska wznieśli Kalwarię Piekarską: 14 kaplic – stacji Drogi Krzyżowej, 15 kaplic różańcowych i neogotycki kościół Przemienienia Pańskiego (1896 r.). W 1925 roku obraz został koronowany. Podczas wizyty Jana Pawła II w Polsce, na lotnisku w Katowicach umieszczono obraz Matki Bożej Piekarskiej, by był obecny podczas sprawowanej tam przez Ojca Świętego Mszy Św. W roku 2000 bazylika św. Bartłomieja i Imienia NMP była „Kościołem Jubileuszowym”. Trzy lata później odbyły się uroczystości dziękczynne za 700 lat istnienia kościoła i parafii w Piekarach Śląskich.

Janusz Walczak




Kącik pedagogiczny – dyslekcja

Nieczytelne pismo nie musi być efektem niechlujstwa. Niechęć do czytania i liczenia nie musi być lenistwem. Błędy ortograficzne nie muszą oznaczać braku wiedzy.
To może być dysleksja.
Im wcześniej zauważymy problemy u dziecka, tym większe będą szanse na skuteczną pomoc. Pierwszymi „specjalistami”, którzy je zauważą, powinni być rodzice. To oni zauważą, że maluch ma kłopoty z mówieniem, ze słyszeniem albo z utrzymaniem równowagi. Co ma wspólnego z dysleksją np. ruch, wzrok czy słuch? Bardzo dużo. Pisząc, wykonujemy ruch, czytając korzystamy ze wzroku i słuchu. Równie ważna jest koordynacja ruchowa w procesie uczenia się.
Czy dysleksja musi oznaczać kłopoty? Dziecko w wieku szkolnym ma problemy nie tylko z czytaniem ale także z pisaniem, a w starszych klasach może mieć kłopoty z nauką matematyki, fizyki, chemii. Za symptomy dysleksji uważa się również dezorientację w czasie i przestrzeni. Dziecko dyslektyczne przeżywa duży stres w szkole, może mieć poczucie zagubienia, wyobcowania, poczucie niskiej samooceny.

Czy dysleksję można pokonać?

Jeśli widzimy, że dziecko w wieku poniemowlęcym lub przedszkolnym ma problemy z mówieniem, powinniśmy odwiedzić logopedę. W wieku szkolnym dziecko z trudnościami w nauce powinno być jak najszybciej zbadane w poradni psychologiczno-pedagogicznej przez specjalistów.
Jeśli dziecko ma dysleksję ale będzie się z nim regularnie ćwiczyło, powinno zacząć czytać poprawnie. Systematycznie pracując bardzo skutecznie można też pomóc dziecku z dysgrafią. Dziecko powinno uczestniczyć w zajęciach korekcyjno-kompensacyjnych w przedszkolu lub szkole. Najważniejszą zasadą jest, że nie tylko nauczyciel pracuje z dzieckiem, także rodzice w domu i to naprawdę systematycznie.

Dar dysleksji

Słysząc słowo „dysleksja” zazwyczaj wyobrażamy sobie dziecko, które ma w szkole kłopoty z nauką czytania i pisania, z ortografią i matematyką. Jednak niemożność nauczenia się to tylko jedna ze stron dysleksji.
Co łączy Leonarda da Vinci, Hansa Christiana Andersena, Walta Dineya, Alberta Einsteina? Dysleksja.
Można by pomyśleć, że jednak osiągnęli sukces, pomimo swojego defektu. Ronald D. Davis twierdzi, że osiągnęli sukces dzięki dysleksji. R.D.Davis podobnie jak inni dyslektycy, został obdarzony niezwykłymi zdolnościami twórczymi i wyobraźnią. Przeżywając liczne porażki i niepowodzenia został w końcu inżynierem, biznesmenem i rzeźbiarzem. Stworzył program edukacyjny dla dyslektyków. Nie wszyscy dyslektycy rozwijają takie same zdolności, jednak pewne funkcje umysłowe są powszechne. Dyslektycy mają wrodzoną zdolność do łączenia rzeczy, rozumienia mechanizmów, elektroniki, konstrukcji, sztuk wizualnych. Cechuje ich większa wrażliwość na otoczenie, mają lepszą intuicję i są bardziej przenikliwi, mają żywą wyobraźnię. Dla nich wszelkie zadania wymagające twórczej wyobraźni są często bardzo łatwe. Wymienione cechy, jeśli nie zostaną stłumione przez rodziców lub w procesie edukacji, dają w rezultacie wyższe od przeciętnej zdolności twórcze.

Elżbieta Wieczorkiewicz
pedagog szkoln. specjalnego




„Innego końca świata nie będzie”

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

Właśnie tak wyobraził sobie koniec świata poeta, Czesław Miłosz. Tego dnia życie toczy się jak wcześniej. Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, wesołe delfiny skaczą w morzu, młode wróble czepiają się rynny, nie zapowiadając, że w ogóle coś nadejść może. W dzień końca świata, o którym dalej pisze Miłosz, kobiety idą polem pod parasolkami, do brzegu podpływa łódka z żółtym żaglem, pijak, jak zwykle, leży na trawniku. Wszyscy są tak zajęci życiem, że nie mają czasu na chwię refleksji, myślą, że przed nimi jeszcze wiele czasu, że zdążą, że się nie spóźnią, bo przecież będą znaki na niebie i ziemi. Nikt nie zauważa, że wszystko dzieje się teraz, obok, już;

A którzy czekali błyskawic i gromów
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.

Człowiek w swej naiwności ufa, że dopóki słońce i księżyc są na swoim miejscu, dopóki trzemiel odwiedza różę, dopóki rodzą się dzieci, koniec nie może się stawać. Ludzie obserwują piękno i powtarzalny rytm świata i nie wierzą, że każdy dzień jest dniem ostatecznym.

Zagadkowy staruszek pojawiający się w utworze to postać bardzo ważna.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

Patrzy on na świat z perspektywy swego wieku i bogatych doświadczeń życiowych. Nie jest prorokiem, ale wie, że to wszystko, o czym człowiek boi się myśleć, staje się już, gdyż koniec nadchodzi tak nieoczekiwanie jak śmierć, a po 11 września 2001r. cały świat uświadomił sobie, że dzień apokalipsy może być znacznie bliżej niż ktokolwiek by sobie wyobraził.
26 grudnia 2004 roku najpierw zadrżała ziemia na indonezyjskiej Sumatrze, po potężnych wstrząsach przyszły kilkunastometrowej wysokości fale tsunami, które najpierw zaatakowały wybrzeża Tajlandii i Sri Lanki. Tsunami z morderczą siłą zaatakowały też południowe Indie. Ziemia zadrżała także w Singapurze, Malezji, Bangldeszu i na Malediwach. Fale tsunami dochodzące do wysokości 10 m, wywołane trzęsieniem ziemi i samo podmorskie trzęsienie o sile 8,9 stopnia w skali Richtera zabiły w niedzielę w Azji Południowo – Wschodniej ponad sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Świadkowie twierdzą, że w najbardziej dotkniętych regionach widzieli wiele zburzonych budynków, w tym całe hotele oraz ciała, które woda wyrzuciła na drzewa. Raj na ziemi zamienił się w opustoszałe cmentarzysko.
Trzęsienie ziemi w południowo – wschodniej Azji należało do najsilniejszych tego typu zjawisk występujących na ziemi. Choć jego epicentrum znajdowało się ok. 8 tys. kilometrów od Polski, w kraju mogło ono być nie tylko rejestrowane przez specjalistyczną aparaturę pomiarową, ale odczuwalne także - choć w minimalnym stopniu - przez ludzi.
Cały świat na wieść o tej przerażającej tragedii oniemiał z przerażenia. Ci, których tego dnia pochłonął żywioł, chwilę wcześniej podziwiali piękno natury, zanurzali stopy w ciepłym piasku na plaży, uśmiechali się do świata, żyli, nie przeczuwając, że staje się już. W kilka dni po tej wielkiej tragedii nikt już nie pobiera próbek DNA z odnalezionych ciał. Trzeba je jak najszybciej pochować, by nie doszło do kolejnej tragedii, którą jest epidemia. Wszyscy wiedzą, że jej wybuch pochłonie kolejne milony istnień ludzkich.
Papież Jan Paweł II powiedział, że informacje o trzęsieniu ziemi w południowo-wschodniej Azji zakłóciły radość obchodów Bożego Narodzenia. Podczas spotkania z wiernymi na modlitwę Anioł Pański modlił się za ofiary trzęsienia ziemi i zaapelował do społeczności międzynarodowej o udzielenie pomocy tym, którzy w jego wyniku ucierpieli.
Modlimy się za ofiary tsunami, modlimy się za tych wszystkich, którzy w tych dniach opłakują śmierć swych bliskich, modlimy się wreszcie za nas samych, prosząc Stwórcę, aby zachował nas od nagłej a niespodziewanej śmierci. Myśląc o tym, co wydarzyło się w Azji, rozumiemy, chyba lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, co znaczą słowa poety:

Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Wiesława Szubarga




Jasełka 2004

Dzieci przygotowujące choinkę i mama krzątająca się po domu. Lecz, po co? Tu nie trzeba tak naprawdę pytania. To na Wigilię- najpiękniejsze święto w roku. Jaki jest cel tego tak wspaniałego święta? To właśnie jest oczekiwanie przyjścia Jezusa na świat. Choć teraz to tylko wspomnienie cudu, który się ziścił 2000 lat temu, możemy przeżywać święta Bożego Narodzenia w swoich sercach.
W dniu 26 grudnia 2004 roku Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży przedstawiło Jasełka. Były one głównie związane z myślą: Jak człowiek odbiera Boże Narodzenie? Główną postacią był człowiek, którego nie obchodziły święta. Jednak pod wpływem anioła wysłanego przez Boga ów człowiek zaczyna wątpić w swoje przekonania. Czcigodny wysłannik niebios pokazuje mu po kolei całą konstrukcje świąt: od czasów sprzed 2000 lat aż po czasy współczesne. Znacznym rozwinięciem akcji, poprzedzającej punkt kulminacyjny jest pokazanie ludzi, którzy upadli na samo dno. Kłócą się o kiełbasę, są brudni, śpią na dworze a nad nimi stoją Zagubione Dusze. Przybywa także dusza zjednoczona z Bogiem. Człowiek patrzy na to wszystko i zastanawia się czy też tak skończy( jako żul). Gdy anioł dochodzi do narodzin w Betlejem, tłumaczy cierpliwie człowiekowi dlaczego tak musiało być. Człowiek zostaje zaproszony przez rodzinę na wspólną Wigilię.
Oczywiście mieliśmy pełne oświetlenie, nagłośnienie, sprzęt oraz pomoc wspaniałych ludzi. Dawcą pomysłu oraz scenariusza była Ewelina Mania. Chcemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się i umożliwili realizację przedstawienia, a w szczególności: Panu Wojtkowi Przepierze (za zbudowanie żłóbka), Panu Ryszardowi Małeckiemu (za transport), Panu Jackowi Rogalce (za oświetlenie, filmowanie i fotografowanie), Panu Andrzejowi Rzeźnikowskiemu (za filmowanie) oraz „Zagubionym Duszom” – „Mikołajkom” (za grę aktorską). Mamy nadzieje że w przyszłości uda się zorganizować następne przedstawienia. „Tak nam dopomóż Bóg!!!”

Ania K - KSM

P.S. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nabyli bombki z autografami oraz Panu Jackowi Rogalce za „wycieczkę do Wolsztyna”. Celem sprzedaży było zebranie pieniędzy na spotkanie z Ojcem Świętym podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Dochód wyniósł 370 zł. Kwota ta niestety nie wystarczy na sfinansowanie wyjazdu. Jest ona jednak dużym wsparciem budżetu naszego oddziału i pozwoli lepiej „służyć Bogu i Ojczyźnie”. BÓG ZAPŁAĆ !!!

Prezes KSM




Naturalne Planowanie Rodziny

Alino i Marku!

Pragnę zaprosić Was dzisiaj do zamyślenia nad naturalnym planowaniem rodziny (NPR). Od kilku lat prowadzę obserwacje mojego organizmu dla rozpoznania dni płodnych i niepłodnych. Kiedy wspominam pierwsze wrażenia z czasów nauki metody, zawsze powraca zachwyt nad precyzją i doskonałym współdziałaniem ukrytych w ciele kobiety prawidłowości biologicznych.
Także Wy możecie odkryć wartość płodności – daru, który otrzymaliśmy od Dawcy Życia, jeśli tylko z otwartością i spokojem przyjrzycie się metodom naturalnym. Pomagają one bowiem poznać płodność kobiety i opisują jak umiejętnie z nią żyć.
Pomimo swej nazwy „naturalne” – są metodami diagnostycznymi, opracowane zostały zgodnie z aktualną wiedzą biologiczną i medyczną, podlegają też ciągłym badaniom statystycznym. Możemy je porównać do narzędzia, dzięki któremu z dużą dokładnością można określić, w jakich dniach współżycie małżeństwa może doprowadzić do poczęcia dziecka, a w których jest to niemożliwe. Wśród nas żyje wiele małżeństw, które korzystają z wiedzy NPR w celu odłożenia poczęcia, ale pamiętajmy także o tych parach, które dzięki obserwacjom objawów płodności mogą maksymalnie zwiększyć szansę na pojawienie się upragnionego dziecka. Poznanie cyklu i obserwacja dzień po dniu – na bieżąco informują małżonków o aktualnej sytuacji odnośnie ich płodności, dlatego zachęcam Was do podjęcia wysiłku nauczenia się zasad wybranej metody naturalnej pod kierunkiem osoby bardziej doświadczonej. Ten początkowy trud jest niezbędny, aby je z powodzeniem stosować w przyszłości samodzielnie. Zapewniam, że podstawowe zasady sztuki planowania rodziny nie są skomplikowane, choć wiele kobiet przestało ufać swoim odczuciom i nie wierzy, że takie proste obserwacje mogą dać podstawę do rozpoznania płodności.
Sięgając czasami do czasopism kobiecych odnoszę wrażenie, że w świadomości wielu jeszcze osób pojęcie metod naturalnych kojarzy się wyłącznie z tzw. kalendarzykiem małżeńskim. Metoda kalendarzowa, popularna w latach 20-tych ubiegłego wieku, jest od dawna metodą historyczną, natomiast NPR zachęca do stosowania nowoczesnych metod. Moje zastrzeżenia budzą nie tylko kłamliwe opinie o naturalnej regulacji poczęć, ale także sposób ich prezentacji – np. podtrzymywanie fałszywego wyobrażenia o problemach związanych z „nieregularnością” cyklu, która nie jest żadną przeszkodą w efektywnym stosowaniu metody jedno-, dwu-, czy wielowskaźnikowej. Rozmaite mogą być powody, dla których pary decydują się na stosowanie naturalnej regulacji poczęć, opierając się tym samym natarczywej reklamie antykoncepcji.
Wiele obecnie słyszy się o wrażliwości ekologicznej odnośnie środowiska zewnętrznego: gleby, powietrza, wody – trudno nie zauważyć potrzeby objęcia ochroną również wewnętrznego środowiska człowieka. Metody naturalne nie powodują żadnych szkód dla zdrowia. Sprzyjają ograniczeniu chorób przenoszonych drogą płciową, bo NPR promuje związki trwałe i monogamiczne. Na pewno zaś stwarzają alternatywę dla środków antykoncepcyjnych, które w wielu przypadkach podnoszą ryzyko zachorowalności na różne choroby. Podnoszone argumenty, że okresowa „wymuszona” wstrzemięźliwość seksualna może negatywnie oddziaływać na stan zdrowia psychicznego, nie znalazły potwierdzenia w badaniach naukowych. Doniesienia te wskazują jednocześnie na korzystny wpływ okresowej rezygnacji z kontaktów płciowych na jakość i trwałość związków. W grupie osób stosujących NPR rzadziej pojawia się objaw „znudzenia seksualnego”, niższy jest także wskaźnik rozwodów.
Dla nas, osób wierzących, istotna jest motywacja religijna. Mamy bowiem świadomość, że pożycie małżeńskie powinno się opierać na Bożym porządku. Podejmujemy życie zgodne z naturą nie tylko z lęku przed grzechem i wyrzutami sumienia ,ale uznając piękno stworzenia i mądrość Stwórcy. Dlatego małżonkom, dla których wiara jest czymś ważnym i codziennym, o wiele łatwiej przychodzi styl życia oparty na NPR. Metody, o których mowa nie są rzecz jasna cudownym lekarstwem na ludzkie problemy, ale często stają się impulsem do przemyślenia całości małżeńskich relacji. Są dobrym pretekstem, aby znaleźć sobie własne, prywatne odpowiedzi na pytania – jaka jest nasza miłość, czy dojrzewa, czy wybieram dobro i bezinteresowność, czy czuję się odpowiedzialny za drugą osobę, czy chcę ją wspierać, wzmacniać, czy nie sprawiam zawodu...? Jak czytamy w encyklice Papieża Pawła VI -Humanae vitae- O zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego - „przynosi to życiu rodzinnemu owoce w postaci harmonii i pokoju oraz pomaga w przezwyciężeniu innych trudności”.
Czasami ludzie traktują NPR jako rodzaj „naturalnej antykoncepcji”. Nie mylcie tych pojęć! Antykoncepcja działa zawsze w jedną tylko stronę: przeciw życiu, zaś chęć urodzenia dziecka wymaga wtedy zawieszenia na pewien czas działań antykoncepcyjnych. Natomiast stosowanie naturalnej regulacji poczęć nie blokuje nigdy postawy otwarcia się na życie, a jedynie oznacza powstrzymanie się od współżycia w dniach płodnych. Pozostaje więc otwarta „brama życia”, ale małżonkowie nie korzystają z niej, jeśli w odpowiedzialny sposób nie decydują się na poczęcie dziecka. Nie jest to wówczas czas rodzenia dzieci, ale powinien być to czas rodzenia siebie nawzajem. Gdy nie planujecie dziecka – w dniach płodnych - także możecie okazywać sobie miłość przez umiejętność zrezygnowania ze współżycia. Rozwijając i pielęgnując czułość, serdeczność i troskliwość – odkryjecie radość z tego, że miłość potrafi mieć tak wiele barw, że stać ją na coraz to nowe sposoby okazywania sobie oddania. Okresy wstrzemięźliwości nie tylko nie osłabią miłości, lecz mogą ją pogłębiać, mogą wzmocnić nasze siły duchowe tak samo jak radość małżeńskiego zjednoczenia.
Nie zamierzam ukrywać, że dochowywanie czystości małżeńskiej nie zawsze jest łatwe, ale wiadomo, że wszystko, co naprawdę wartościowe, zdobywa się w życiu z trudem, przez różne wyrzeczenia, a nie dzięki łatwym i pozornie atrakcyjnym rozwiązaniom. „(…) Szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,13-14).
Zapytacie może czy istnieją jakieś przeszkody w stosowaniu NPR?
Słyszałam kiedyś wypowiedź, że przeszkodą dla wielu jest niechęć użycia swojej woli i rozumu, aby poznać i realizować naukę o poszanowaniu życia poczętego i wartości życia małżeńskiego…
Na koniec tych rozważań, życzę Wam, abyście nie ustawali w pragnieniu podejmowania wysiłków i dążenia do coraz piękniejszego i dojrzalszego życia małżeńskiego!

Pozdrawiam Łucja




Życiorys Ks. Prepozyta Jana Krajewskiego
byłego proboszcza Mosiny i założyciela w roku 1930 naszego czasopisma

„WIADOMOŚCI PARAFIALNE”

Dnia 17 stycznia 1990r. o godz. 15.40 w Rejonowym Szpitalu w Środzie Wlkp. zakończył swoje życie Senior Prezbiterium Poznańskiego (gdy chodzi o święcenia) Prepozyt Kapituły Kolegiac-kiej w Środzie, długoletni Dziekan i Proboszcz przy Kolegiacie Wniebo-wzięcia NMP w Środzie Ks. Jan Krajewski.

Urodził się 29 maja 1900 r. w Brudzewie koło Wrześni. Ojciec Władysław był nauczycielem wiejskim; matka Marta zd. Gregorowicz. Ojciec miał brata księdza, który rezygnując z probostwa wstąpił do OO. Redemptorystów i był misjonarzem w Rosji. Ze strony matki – dwóch braci było kapłanami.

Był piątym dzieckiem w wielodzietnej rodzinie. Rodzice wychowali 8-mioro spośród dziesięciorga dzieci.
Do szkoły podstawowej uczęszczał w Brudzewie, następnie od 1907 r. w Gorzupi pod Krotoszynem, gdzie ojciec został kierownikiem szkoły, aby dać możliwość kształcenia dzieciom w polskim gimnazjum w Krotoszynie. W roku 1910 zaczął uczęszczać do gimnazjum w Krotoszynie. W czasie Powstania Wielkopolskiego wstąpił jako ochotnik do wojska.
Jesienią 1919 roku przeniósł się z wojska do Seminarium Duchownego w Poznaniu. I w Gnieźnie i w Poznaniu był dziekanem kleryków. Święcenia kapłańskie otrzymał 22.12.1923 r. z rąk Ks. Kardynała Dalbora.
Od 01. 01. 1924 - 15.03. 1925 r. był wikariuszem w Chojnicy pod Biedruskiem, następnie u św. Marcina w Poznaniu. Od 01.09.1930 r. objął parafie w Mosinie. Parafia wtedy liczyła 4.500 wiernych, pracował sam bez wikariusza. W Mosinie rozpoczął budowę Domu Katolickiego. Z dniem 01.07.1936 r. został mianowany Dyrektorem Caritasu dla obu archidiecezji. Był redaktorem miesięcznika „ Ruch Charytatywny”, członkiem Zarządu Komitetu Tanich Kuchni i Kolonii Wakacyjnych Towarzystwa Stella. Jeszcze jako wikariusz był sekretarzem Stowarzyszenia Kapłanów Caritas i prezesem Stowarzyszenia Księży Abstynentów. Dla zapoznania się z pracą charytatywną poza granicami kraju, przebywał w Centrali Caritasu we Fryburgu, w Lucernie, Innsbrucku, Wiedniu. Druga wojna światowa zastała Ks. Prałata w Poznaniu. W połowie października 1939 r. został przez gestapo aresztowany i osadzony w więzieniu przy ul. Młyńskiej. Potem razem z kapłanami pracującymi w Kurii przewieziony do klasztoru OO. Oblatów w Kazimierzu Biskupim, a następnie do Konina.
Dzięki Opatrzności Bożej – jak sam pisze w swoim życiorysie - został na skutek pomyłki czy niedopatrzenia wywieziony do Generalnej Guberni. Tam ostatecznie zatrzymał się jako kapelan wciągnięty w tajne nauczanie w posiadłości Pawła Popiela w Wójczy.
Pod koniec lutego 1945 r. Przybył do Poznania. Z polecenia Ks. Bpa Dymka z dniem 1.III.1945 r. Objął parafię Kolegiacką p. w. Wniebowzięcia NMP w Środzie. W roku 1948 został wizytatorem nauki religii, w 1950 dziekanem dekanatu średzkiego, Szambelanem Papieskim został mianowany przez Ojca św. Piusa XII w 1955, a potem przez Jana XXIII w 1959 i Pawła VI – 1963 r., Prałatem – Prepozytem Kapituły Średzkiej został 1960 r. Na własne życzenie przeszedł na emeryturę z dniem 30.VI.1979 i zamieszkał w wikariacie pozostając w Środzie. Przeżył w tym czasie 60 i 65-lecie kapłaństwa. Został pochowany zgodnie ze swoją wolą na cmentarzu w Środzie wśród swoich parafian.
Był kapłanem wielkiego formatu. Budował swoją wiarą i pobożnością. Był mężem modlitwy. Codzienna południowa adoracja Najśw. Sakramentu, różaniec i brewiarz były jego normalnymi praktykami do ostatnich dni świadomego życia. Nie było choroby, aby nie prosił o Sakrament chorych, codzienną Komunię św., gdy siły pozwalały do ostatnich dni celebrował Mszę św. w swoim gabinecie.
Żył zainteresowany problemami Kościoła, diecezji, parafii. Był zainteresowany wszystkim, co działo się w parafii. Brał udział we wszystkich nabożeństwach. Służył pomocą. Budował swoim posłuszeństwem wobec Władzy Duchownej. Pomimo emerytury speszył z pomocą Seminarium czy to Archidiecezjalnemu, Zgromadzeniom. Swoje oszczędności składał na budowę nowych kościołów. Osobnym rozdziałem jego życia to działalność na polu charytatywnym i misyjnym. Dopóki miał siły – nieomal każdego dnia odwiedzał ludzi chorych i starych.
W każdy I piątek odprawiał nabożeństwo misyjne, a potem sam zbierał ofiary na misje, dodając swoje osobiste. Był dobrym pasterzem, zatroskanym o zdrowy pokarm nauki Bożej: przez organizowanie rekolekcji, nabożeństw, pilnowanie konfesjonału, zachęcanie do częstej Komunii św. Był dobrym gospodarzem. Odnowił Kolegiatę, zbudował dom katechetyczny, rozbudował wikariat.
Swoją obecnością na konferencjach, odpustach, imieninach kapłańskich ukazywał młodym, jak ważna jest wspólnota kapłańska i jak należy ją pielęgnować. Cenił sobie każde spotkanie z kapłanami i klerykami.
Był wielkim abstynentem i społecznikiem. Obrzędom pogrzebowym w dniu 20 stycznia 1990 r. przewodniczył ks. arcybiskup metropolita Jerzy Stroba. Kazanie wygłosił ks. kan. Zygmunt Chwiłkowski.
Odszedł Pasterz Dobry.

Ks. Aleksander Rawecki




WALKA POSTU Z KARNAWAŁEM

Zbliża się czas ostatków, kiedy to rozpoczyna się trwająca od wieków „wojna postu z karnawałem”. Czas zabawy i hulanki ustępują miejsca modlitwie i pokucie. Nazwa karnawał pochodzi od słowa „carnavale” czyli rozstanie z mięsem. W Polsce ostatnie dni karnawału nazywano „mięsopustem” lub zapustami. Był to czas liczony od Nowego Roku lub od Trzech Króli a trwający aż do Środy Popielcowej.
Najhuczniej obchodzono ostatni tydzień karnawału i czas od Tłustego Czwartku po tzw. „kusy wtorek”. W „zapuśny” czwartek nie mogło zabraknąć smażonych na tłuszczu słodkich blinów, racuchów oraz delikatniejszych pączków i chruścików. Wg Jędrzeja Kitowicza dobry pączek godny najlepszego stołu był „...tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu się rozciąga do swej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska”. Tłusty Czwartek był tylko wstępem do szaleństw ostatnich trzech dni karnawału, kiedy to we wszystkich domach jadano dużo i tłusto, żeby każdy mógł najeść się do syta przed nadchodzącym Wielkim Postem. Na wsiach powiadano, że należy tyle razy próbować boczku i słoniny, ile razy kot ruszy ogonem.
Środa Popielcowa jest uroczystością przede wszystkim religijną. W kościele panuje mrok, zapalone świece i zapach kadzidła sprawiają, że wszystkim udziela się nastrój powagi i modlitwy. Klękając przed ołtarzem słyszymy słowa kapłana: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Szary proch – symbol pokuty – przyjmują wszyscy, gdyż wobec Boga i śmierci jesteśmy równi. Środa Popielcowa otwiera czas pokuty i modlitwy. W Popielec i Wielki Piątek najczęściej nie jedzono nic, by w sposób szczególny poświęcić te dni Bogu.
Wielki Post powinien być czasem wewnętrznej przemiany i nawrócenia, czasem rozmodlenia i wewnętrznego wyciszenia.

Joanna Stiller




Sprawy małego Chrześcijanina

O CHLEBIE.....
w Roku Eucharystii

Zapewne słyszeliście w kościele i na katechezie, że Jan Paweł II, w październiku, ogłosił Rok Eucharystii. Będzie on trwał, aż do października bieżącego roku.

Od dawna Bóg obiecał ludziom, że kiedyś przygotuje dla nas wspaniałą ucztę. Nikomu jednak nie przyszło na myśl, że On sam, stanie się pokarmem ludzi jako chleb i wino.

Na mszę św. przynosimy CHLEB – znak obfitych plonów ziemi i pracy rąk ludzkich. Prosimy, aby stał się dla nas CHLEBEM ŻYCIA.

Na mszę św. przynosimy CHLEB – znak obfitych plonów ziemi i pracy rąk ludzkich. Prosimy, aby stał się dla nas CHLEBEM ŻYCIA.

Przepis na chleb powszedni pieczony w domowym piekarniku

1 kilogram maki;
3 paczki suchych drożdży;
10 dkg otręb prażonych;
1 filiżanka siemienia lnianego;
1 filiżanka ziaren słonecznika;
2 łyżeczki soli; trochę pieprzu;
1 litr wody.

Suche składniki wymieszać.
Zalać ciepłą wodą i ponownie dokładnie wymieszać. Wyłożyć ciasto do formy wysmarowanej olejem. Nie czekając na wyrośnięcie piec ok. 20 min w temperaturze 90 stopni, a następnie 1 godz. i 40 minut w temperaturze 200 stopni.

Czy tak samo wypieka się chleb – komunikanty mszalne???? Oto pytanie????

Hostia do Mszy św. i komunikanty winny być
zrobione z niekwaszonej mąki pszennej i wody.
Produkty zmieszane na ciasto nie mogą być za
gęste, bo źle rozprowadzają się w formie.

Doskonale jednak wiecie, że chleb – hostia,
staje się CHLEBEM ŻYCIA, dopiero podczas Mszy św.
Kapłan powtarza słowa i gesty Jezusa w czasie
Ostatniej Wieczerzy. Wówczas chleb i wino stają
się Ciałem i Krwią Chrystusa.

BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY: TO JEST BOWIEM CIAŁO MOJE, KTÓRE ZA WAS BĘDZIE WYDANE.

Oto wielka TAJEMNICA WIARY.




PROBOSZCZ - ODZNACZONY

Na spotkaniu opłatkowym zorganizowanym przez Zarząd Oddziału Rejonowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Mosinie, X. Proboszcz Edward Majka otrzymał ZŁOTĄ ODZNAKĘ HONOROWĄ PZRRiI, którą na wniosek Zarządu Związku w Mosinie, przyznał Zarząd Główny PZRRiI w Warszawie, za szczególne zasługi dla Związku.

Uroczystej dekoracji dokonał wiceprzewodniczący Oddziału Okręgowego PZRRiI w Poznaniu p. Felicjan Kupka. Odznaczony przyjmował niekończące się gratulacje a cała sala związkowców odśpiewała gromkie „ sto lat ” oraz „ życzymy, życzymy „

O wydarzeniach informuje Zrząd OR- PZRRiI w Mosinie.


Niech nasze uszy słyszą,
oczy nasze niech widzą,
ręce nie boją się dotknąć,
a usta napełnią się życzliwością.

Rozmiar: 9894 bajtów

Parafialny Zespół Caritas apeluje do ludzi dobrej woli o zgłaszanie osób potrzebujących pomocy i obecności drugiego człowieka

Kartki z dokładnym adresem takiej osoby należy wrzucać do skrzynki Caritas stojącej pod chórem w naszym kościele.

Serdecznie dziękujemy!

KALENDARIUM
wg brewiarzowych próśb i modlitw:
2.II. Ofiarowanie Pańskie: "Jezu Chryste, Ty zechciałeś, aby zgodnie z Prawem ofiarowano Cię w świątyni, - naucz nas samych siebie składać w ofierze Kościoła razem z Tobą..."
9. II Popielec: "Dziękujmy Bogu, który w swej łaskawości pozwala nam dzisiaj rozpocząć czterdziestodniowe przygotowanie do Wielkanocy. Zanośmy do Niego błaganie, aby w tych dniach zbawienia oczyścił nasze serca i umocnił je w miłości. Pokornie wołajmy do Niego: - Udziel nam, Panie swojego Ducha Świętego. Spraw, abyśmy się karmili każdym słowie, które od Ciebie pochodzi, [..] naucz nas wyrzekać się rzeczy zbędnych, abyśmy mogli przyjść z pomocą wszystkim potrzebującym"
11.II. Matki Bożej z Lourd: "Miłosierny Boże, przyjdź z pomocą naszej słabości i spraw, abyśmy za wstawiennictwem Niepokalanej Rodzicielki Twojego Syna, której pamiątkę obchodzimy, dźwignęli się z naszych grzechów do nowego życia."
14.II. Cyryla i Metodego patronów Europy (święto): "Boże, Ty przez świętych braci, Cyryla i Metodego, doprowadziłeś narody słowiańskie do światła Ewangelii, otwórz serca nasze na zrozumienie Twojego Słowa i uczyń z nas lud zjednoczony w wyznawaniu prawdziwej wiary. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Amen"

z brewiarza wybrała J. Kapelska